Twoja wolność (Syr 15,15-20) I czytanie

W kilku frazach ‑ poetyckich w formie i bardzo konkretnych w treści ‑ mędrzec Syracydes rozprawia się z nieprawdą o Bogu (Syr 15,11-20),

tkwiącą w umysłach wielu ludzi i głoszoną wszem wobec szczególnie przez tych, którzy mają potrzebę uzasadnienia swojej niewiary.

             Niektórzy sądzą, że Bóg ma jakby dwa oblicza: z jednej strony daje przykazania i zabrania grzeszyć, z drugiej zaś – sam wprowadza nas w błąd (w. 11-12.20). Już pierwszy człowiek, zarażony tym myśleniem, mówi z pewną arogancją: „Niewiasta, którą Ty mi dałeś, dała mi owoc...” (Rdz 3,12). Diabelska logika: popełnić zło i zrzucić odpowiedzialność na Boga.

             Skutkiem Bożej wszechwiedzy i wszechmocy miałaby być predestynacja: jedni przeznaczeni do świętości i zbawienia, drudzy natomiast ‑ do życia w bezbożności i do potępienia. Skoro tak, to człowiek może powiedzieć: „Nie odpowiadam za swoje czyny, ponieważ jestem w gruncie rzeczy marionetką w ręku Boga, a moje decyzje czy wysiłki moralne nie mają większego znaczenia. I tak będzie, co ma być”.

             Do tego dochodzi jeszcze fałszywe przekonanie, że grzech to właściwie nic złego, tyle że Bóg z sobie wiadomych powodów zakazał jego popełniania. Człowiek oszukany przez diabła przestał wierzyć, że „żołdem grzechu jest śmierć” (Rz 6,23), że rodzi on cierpienie, a przykazania są po prostu znakami zakazu ratującymi życie.

             Tymczasem Bóg pragnie naszej miłości, a nie niewolniczej uległości, dlatego respektuje naszą wolność nawet, gdy jej źle używamy. „Zostawił człowieka własnej mocy rozstrzygania” (Syr 15,14). Tę prawdę wyraża piękna sentencja umieszczona na frontonie kościoła w Niedrzwicy Kościelnej: „Deo omnipotenti providenti libertatem populorum”. Nikt bardziej od Boga nie troszczy się o wolność ludów i poszczególnych ludzi.

             Abyśmy mogli dobrze korzystać z tej wolności, Bóg wyposażył nas w swoje dary: mądrość czyli praktyczną umiejętność rozróżniania pomiędzy dobrem a złem (por. w. 18) oraz obiektywną normę moralną – swoje przykazania (w. 15). Ich zachowywanie nie ma być jednak zimną powinnością, lecz ma wynikać z osobistej relacji z Bogiem, którą mędrzec nazywa bojaźnią Bożą (w. 13.19). Nie ma ona nic wspólnego z zabobonnym, niewolniczym strachem, lecz jest darem Ducha Świętego (por. Iz 11,2; Ps 34,12). Jest głębokim szacunkiem, który rodzi się w sercu człowieka z poznania i umiłowania Boga oraz czci wobec Jego majestatu. Ta synowska bojaźń po prostu nie pozwala obrazić Boga najmniejszym nawet grzechem.

             Bóg patrzy na nas z miłością i upodobaniem (w. 18-19). Im bardziej pozostajemy w Jego spojrzeniu, tym mniej lękamy się Bożego osądu naszych czynów, pewni że nie jest to sąd potępienia ale miłosierdzia, i nabieramy smaku rzeczy Bożych. Zaczynamy kochać to, co On kocha i nienawidzić zła, którego On nienawidzi. Znajdujemy przyjemność i radość w wypełnianiu woli Bożej, a grzech przestaje być apetycznym choć zakazanym owocem, i staje się dla nas czymś po prostu wstrętnym (Syr 15,13). Coraz wyraźniej słyszymy w sercu Ojca głos: „W tobie mam upodobanie”.

ks.Józef Maciąg

Źródło: „Niedziela Lubelska”