Sens rzeczy nieudanych

"Echo" Ewangelii Łk 5, 1-11

Sens rzeczy nieudanych
Doświadczenie życiowe pokazuje, że nie wszystko wszystkim się udaje. Co więcej, właściwie każdy doświadcza jakiejś kruchości, która ma wartość pedagogiczną. Słabość wychowuje i przekonuje człowieka by szukał dla siebie rzeczywistego oparcia w relacji z Bogiem. W przeciwnym razie klęska zaprowadzi go do rozpaczy albo nihilizmu. Jedyne, co się człowiekowi naprawdę w życiu udaje to grzechy.

W Biblii nie ma granitowych postaci  bez skazy. Historia biblijna jest zaludniona przez słabeuszy, bankrutów i niewiernych grzeszników, stąd tyle w niej klęsk i upadków. Ale za każdym z nich jest zwycięstwo Boga i Jego miłosierdzie.

    Gdyby tę historię czytać bez wiary, porazi duchem klęski. Może nawet wywołać zgorszenia: z kim Pan Bóg się zadaje? Kogo wybiera? Komu powierza swoje sprawy? Od kogo uzależnia dalszy ciąg historii zbawienia? Największy paradoks wiary polega właśnie na tym, że Bogu nasza słabość nie przeszkadza. W jakimś sensie nawet jej potrzebuje, bo w niej jak w naczyniu glinianym ukaże się całe piękno i wartość ukrytego skarbu.

    Piotr zanim otrzyma prymat i klucze Królestwa musi doświadczyć wielokrotnie własnej słabości. Musi jako pierwszy poczuć się przegranym, wypalonym, odartym by mieć doświadczenie cudu. Głębia, na którą się powołuje w rozmowie z Jezusem była pozorna. Albo inaczej: jest prawdziwa, ale rozumiana bardzo płytko, powierzchownie. Oto długoletni rybak wraca z niczym, jakby w morzu nagle zanikło życie, jakby uciekły wszystkie ryby. Wydaje się, że wszystko świadczy przeciwko niemu: sieci, łódź, zmęczenie, wspólnicy, brzeg na który trzeba ostatecznie wrócić.

   Ale właśnie ten moment jest najbardziej błogosławiony ze wszystkich. Trzeba stanąć przed Bogiem z niczym! To wymaga odwagi o wiele większej niż się wydaje. Nasza pycha nie pozwala stawać przed kimś tak zupełnie z niczym. Trudno nam konfrontować się z prawdą o nas, w dodatku w czyjejś obecności. Dlatego możemy rozumieć tłumaczenie Piotra: „...całą noc pracowaliśmy i niczego nie ułowiliśmy”. To prawda, można nie tylko całą noc, ale nawet całe życie robić wszystko bez Chrystusa, by na końcu, na brzegu przeżyć rozczarowanie, doświadczyć pustki i bezsensu. Można być księdzem bez wewnętrznej głębi. Można być mężem nieświadomym, o jaką głębię chodzi w sakramencie małżeństwa. Można być artystą głęboko nieświadomym talentu. Można bardzo powierzchownie analizować fakty i ludzi. Można bardzo powierzchownie widzieć Kościół. Można ze strachu albo z egoizmu unikać głębszych relacji z bliźnimi. Można się modlić tylko ustami, będąc wewnętrznie daleko od Boga itd.

   Chrystus przychodzi teraz i przyjdzie jeszcze wiele razy by każdego z nas wyprowadzić na głębię! Potrzeba jednego - posłuszeństwa! To jedna z najtrudniejszych rzeczy dla człowieka. Ale właśnie posłuszeństwo jest najbardziej twórczą postawą! Wyobraź sobie, że kiedy jesteś nieposłuszny, Bóg, który jest Wszechmogący niczego nie może. Jeden akt twojej woli, jedna decyzja, jeden sprzeciw i Pan Bóg nieruchomieje. Tak wiele zależy do posłuszeństwa każdego z nas. Pomyśl, ile i jak różnych rzeczy nie może się zdarzyć, ponieważ  w jakimś momencie swojego życia, w jakimś aspekcie, w jakiejś sferze okazujesz się uparty i samowolny?! Ile dobra możliwego stanie się niemożliwym z winy kogoś z nas!

   Piotr okazuje posłuszeństwo: „... na Twoje słowo zarzucę sieci”. Odpowiedzią i nagrodą zarazem, jest cud – owoc posłuszeństwa. Niemożliwe stało się możliwym. Teraz następuje najważniejszy moment tej Ewangelii: co zrobi Piotr? Czy ten cud go nie przywiąże i nie zrobi z niego zakładnika? Czy Piotr pozostanie wolny? Pierwsza propozycja Chrystusa zasadniczo nie zmienia w niczym życia Piotra! Jest słodka i radosna - kto z nas nie chciałby przeżyć cudu pełnych sieci, uciszenia burzy czy rozmnożenia chleba? Ale cud jest dla każdego człowieka wyzwaniem! Od tej pory nie da się żyć jakby go nie było, jakby się nie wydarzył! Trudno wracać z pustą łodzią na brzeg, ale czy łatwiej gdy łódź jest pełna?

    Teraz właśnie - i to jest kluczowa kwestia – Jezus każe zostawić wszystko: jezioro, łódź, brzeg, ludzi i całe mnóstwo ryb! Mogło się zrodzić wtedy pytanie: w takim razie po co był ten cud? Ten cud w istocie jest przynętą zastawioną na Piotra. Ten konkretny cud jest po to, by Piotr zapragnął a potem doświadczył cudów o wiele większych i wspanialszych. Piotr ma przestać szukać ryb a zacząć szukać ludzi! To jest zmiana jakościowa. To jest wejście w inny wymiar, w inny świat! Chrystus odkrywa przed Piotrem nieznane dotąd horyzonty. Potrzebne jest tylko jedno: posłuszeństwo człowieka. Wszystko inne Bóg bierze na siebie. Kimkolwiek jesteś - wypłyń na głębię! Niech ciekawość Bożych obietnic pokona w tobie wszelki strach.

  

Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin

TOP