Piękno i pustka świątynnych murów

Echo” Ewangelii Łk 21, 5-19 

Piękno i pustka świątynnych murów

                      Bywa, że wspaniałość świątynnych kamieni stanowi mylącą atrapę, zza której wyziera przeraźliwa pustka. Świątynia jerozolimska - dzieło Heroda Wielkiego - swoim pięknem i rozmachem przyćmiła nawet świątynię Salomona, która miała być najwspanialszym dziełem jakie człowiek kiedykolwiek ośmielił się dedykować Bogu. Jeszcze dzisiaj po tylu wiekach ściana płaczu, jedyny relikt tamtej budowli świadczy o jej majestacie. Dlaczego więc chluba Izraela została zburzona? Dlaczego doświadczyła ohydy spustoszenia? Dlaczego Bóg dopuścił do profanacji swojego przybytku? Dlaczego Chrystus ośmielił się prorokować w tak dramatyczny i złowróżbny sposób, niejako przeciwko Jerozolimie i świątyni, zupełnie jakby ich nie kochał?! Dlaczego nie poszedł za głosem innych, drogą ludzkiej fascynacji murem i wielkością?
Ale są jeszcze inne pytania: Czy miłością jest przemilczanie prawd trudnych dla wszystkich? Czy miłością są grzechy zaniechania? Czy miłością jest udawanie i strategia wszelkich, możliwych uników? Czy miłością jest przyzwolenie, by ktokolwiek, a zwłaszcza najbliższy, zatracił się moralnie i duchowo? Czy miłością jest nie demaskować fałszywych proroków i fałszywych zbawców, choćby tych którzy są ojcami tak uwodzicielskich i utopijnych haseł jak: „wolność – równość - braterstwo”, „praca czyni wolnym”, „jedynie słuszna droga”, „rock – drags – seks”  czy bliższych nam: „druga Japonia”, „gruszki na wierzbie”, „ IV Rzeczpospolita”, „odnowa moralna”, „cud gospodarczy” itp.? Czy miłością jest przyzwolenie na aktywność wszelkiego rodzaju szalbierzy, przebierańców, bałwochwalców i uzurpatorów, którzy chcą zawłaszczyć nasze sumienia? Czy miłością jest pozostawanie ślepym i głuchym wobec znaków czasu i utrzymywanie innych w totalnej nieświadomości? Czy chodzi o to, by wszyscy wszystkim mówili nic nie znaczące banały, które do niczego nie będą zobowiązywać?
Może przestrogę Jezusa zrozumiemy dopiero w kontekście słów jakie Bóg przez wieki kierował do fałszywych proroków: „Tak mówi Bóg przeciw prorokom, którzy zwodzą mój lud, którzy gdy mają usta pełne, głoszą pokój, a jeśli nikt nic nie włoży w ich usta głoszą wojnę przeciw niemu” – Mi 3,5., albo: „Biada prorokom głupim, którzy idą za własnym rozumieniem, a niczego nie widzą, jak lisy wśród ruin...oglądają rzeczy zwodnicze i głoszą kłamstwa...,Jahwe ich nie posłał a mimo to oczekują spełnienia słowa.”- Ez 13, 3n, albo: „ Wśród proroków Jerozolimy widziałem obrzydliwość: cudzołóstwo, zatwardziałość w kłamstwie i popieranie złoczyńców” – Jr 23,14.itp. Widzimy więc, że najcięższe zarzuty Bóg stawia prorokom nie z powodu ich grzechów osobistych, powszednich, ale z braku rozeznania. Kierowanie się opinią i ludzkimi względami, strach przed mówieniem całej prawdy, wchodzenie na drogę najróżniejszych kompromisów, subiektywne interpretacje świadczą, że prorocy uzurpują sobie prawo do występowania w imieniu Boga, gdy tymczasem już dawno utracili z Nim żywy kontakt. Są niczym lekarze, którzy zamiast leczyć zarażają kolejnych pacjentów. Dlatego każde prześladowanie choć jest dotkliwe jak ogień, paradoksalnie pomaga się określić, spopiela i oczyszcza, próbuje i utrwala. Nim dorośnie następne pokolenie Izraela, prorocze słowa Jezusa spełnią się w całej dosłowności. Wespazjan a po nim Tytus oblegną Jerozolimę i świątynię, codziennie zabijając prawie 500 Żydów i paląc wszystko ogniem zemsty. Do dzisiaj jeden z rzymskich łuków triumfalnych ukazuje scenę gdy Tytus wjeżdża na koniu do świątyni, profanując „ święte świętych”.
 
Przyszłość czyli czasy ostateczne wcale nie będą więc łatwe. Skoro trwożliwe znaki na niebie i ziemi, klęski żywiołowe, wojny, głód, epidemie występują w każdym pokoleniu, grozi nam jedno, że zaczniemy je interpretować jako coś zwykłego, naturalnego, normalnego. Możemy się w końcu przyzwyczaić a przez to znieczulić na wszystko. Znaki czasu, jakimi mówi Opatrzność, mogą pozostać nie odczytane na świadectwo przeciw nam.
Ale klęski żywiołowe w przyrodzie to jeszcze nic, wobec spustoszenia jakiego może doznać pojedynczy człowiek i wspólnota ludzi. Pisał o tym Św. Paweł do Tymoteusza: „ A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga. Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy!”- 2Tm 3, 1-5. I biada nam, jeśli to uznamy za normę i jeśli do tego się przyzwyczaimy. „Banalizacja zła”- jak mówi H. Arendt – sprawia, że zło przestaje być wyzwaniem, stając się jedynie smutną koniecznością, częścią naszej natury. Czasy ostateczne nie będą więc łatwe, ale paradoksalnie to wtedy dokona się ostateczne zwycięstwo dobra. Zwycięstwa bez walki i bez ryzyka nie ma! Pozostaje więc przywdziać pełną zbroję Bożą (por. Ef 6,14n), bo jest to walka o wszystko. 

Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin
TOP