Błogosławieństwa wśród przekleństw

„Echo” Ewangelii - Mt 5, 1-12a

Błogosławieństwa wśród przekleństw 

          Każdy czas ma swoją cenę. Przeszłość jest nieodwracalna i nie można niczego zmienić. Przyszłość jest niepewna i niemożliwa do przewidzenia. Od teraźniejszości nie można uciec. Ewangelia ośmiu błogosławieństw ukazuje człowieka a nawet wspólnotę ludzi błogosławionych czyli szczęśliwych, którzy potrafią żyć według Bożych scenariuszy.

Model szczęścia przeciętnego człowieka jest niezwykle płaski, co widać w życzeniach jakie składa bliźnim i jakich od nich oczekuje(zdrowia, pieniędzy, sukcesów i spełnienia planów). Widać to także w treści jego modlitw, w których ociera się o bałwochwalstwo chcąc, żeby Bóg spełnił jego ludzkie a nierzadko nieludzkie pragnienia! Jeśli ktoś zawęzi sobie horyzont do kilku, wybranych przez siebie rzeczy, to gdy pojawi się coś nieprzewidzianego i niechcianego będzie szukał kozłów ofiarnych, winnych jego nieszczęść.
 
    Dla szukających szczęścia Chrystus przewidział Dobrą Nowinę – Osiem Błogosławieństw. Jest w nich oczywisty paradoks. Polega on na tym, że ludziom, którzy nie potrafią wypełnić przykazań Dekalogu, który już jest dostatecznie trudny, Chrystus daje słowo o wiele bardziej radykalne, podniesione do kwadratu a może do większej potęgi. Co więc Chrystus chce osiągnąć? Czy chce nas wszystkich pognębić? Czy chce udowodnić jak marnym stworzeniem jest każdy z nas? 
              Bez Kazania na Górze (Mt 5-7) jesteśmy wystarczająco upokorzeni własną niemożnością. Paradoks błogosławieństw nie polega na tym, że są one trudne, ale na tym, że są one wręcz niemożliwe dla człowieka, który chce to osiągnąć o własnych siłach. Jeśli błogosławieństwa wypełnią się w ludzkiej naturze, jeśli w ogóle i kiedykolwiek w nas się pojawią, to jako przejaw nowego stworzenia. We wszystkim będzie to dzieło Ducha Świętego. „To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem” (J 3,6) mówi Jezus do Nikodema wskazując, że bez nawrócenia wszyscy będziemy zakładnikami ciała i jego pożądań. Słowo „ciało” jest użyte nie tyle w sensie biologicznym, raczej chodzi o pragnienia i mechanizmy drzemiące w naszym człowieczeństwie, które warunkują wszystko. Chodzi o skłonności, które wymagają odkupienia, o relacje, których człowiek jest sprawcą lub ofiarą, o przywiązania, które robią z nas bałwochwalców.
 
    Ewangelia Błogosławieństw wyklucza wszelką połowiczność, wszelkie ułatwienia i kompromisy. Nie można żyć fragmentarycznie, okrakiem, w duchowej schizofrenii. To tak, jakby rozwijał się w naszym ciele tylko jeden organ np. głowa. Wtedy człowiek nie tylko traci proporcje i wygląd, ale najzwyczajniej choruje i cierpi. Dlatego Chrystus chce ukształtować w każdym całego człowieka nie ograniczając dzieła jedynie do wybranej sfery. Wszystko w nas ma być wolne, odrodzone, „nowe”. Wszystko! 
      Znaleźć szczęście w ubóstwie znaczy: odkryć, że moje wysiłki są niczym wobec Opatrzności, która przewiduje wszystko. Opatrzność policzyła moje dni i włosy, karmi ptaki, które nie sieją i ubiera kwiaty, które nie przędą. Oto najprawdziwsze ubóstwo: trwać w całkowitej zależności od Boga, ufając jego ojcostwu. Doświadczając Jego darów, być nieustannie wdzięcznym. We wszystkim pełniąc Jego wolę, odkrywać, że zależność od Boga uszczęśliwia, inaczej niż zależność od ludzi.
  Znaleźć szczęście w smutku znaczy: odkrywać trudną prawdę, zmierzyć się z rzeczywistością taką, jaka jest. Zbyt wielu ludzi szuka złudzeń i karmi się nimi jak wybornym deserem. Zbyt wielu jest niepoprawnych optymistów, którym zza  przylepionych uśmiechów wygląda przeraźliwa pustka i rozpacz.  Znaleźć szczęście w łagodności serca znaczy: nie włamywać się w cudze życie, nie przetaczać się jak walec drogowy, nie koncentrować uwagi na sobie. Cisi to ludzie, którzy niczego nie chcą wykrzyczeć ani wymusić! Wierzą w siłę argumentu, nie w argumenty siły!  Znaleźć sprawiedliwość Bożą znaczy: nie szukać żadnej, innej sprawiedliwości. Przyjmować na siebie niesprawiedliwości innych. Nie czuć się sędzią nad kimkolwiek i pamiętać, że Pan Bóg wie lepiej!  Znaleźć szczęście w miłosierdziu znaczy: nie liczyć na swoje zasługi, ani na dobre uczynki. Bóg kocha mimo wszystko. I nawet gdybyśmy miłosierdzie mieli odkryć dopiero w godzinę śmierci- naprawdę warto!

  Znaleźć szczęście w czystości serca znaczy: mieć czyste intencje we wszystkim niczego, przed nikim nie udając. Nie wikłać się w pozory i udawanie.

  Znaleźć szczęście w czynieniu pokoju znaczy: nie prowadzić żadnych wojen, ponieważ u ich źródła są zawsze dwie rzeczy: zranienie i brak przebaczenia. Jak bardzo trzeba być wolnym, by nadstawić drugi policzek i kochać nieprzyjaciół? Ale tylko taka miłość stanowi nową jakość, która zdumiewa i ocala świat. Tylko taka miłość świadczy, że Bóg istnieje naprawdę ( por. 1J 4,8).  Znaleźć szczęście w prześladowaniach dla Chrystusa znaczy: utożsamić się z Nim jako cierpiącym Sługą Jahwe, pokornym jak baranek (por. Iz 53,7). Nie ma większego znaku utożsamienia się jak znak przelanej dla Niego własnej krwi.  Bez wątpienia szukamy szczęścia, ale problem polega na tym, że nie tam gdzie ono jest naprawdę możliwe.   


Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin

TOP