Miłosierdzie dla obecnych

Echo Ewangelii J 20, 19-31 

Miłosierdzie Boże dla obecnych

               Nikt z nas nie chce i nie lubi być nazywany niedowiarkiem. To nam ubliża. Niedowiarek to człowiek niepełny, wybrakowany, schizofreniczny, żyjący okrakiem. Ponieważ ma tyle samo argumentów „za” co „przeciw”, niezdolny jest do radykalnej negacji ale także do radykalnego świadectwa.

Niedowiarek to człowiek niepewny. Niedowiarek jest niewiarygodny, trudno mu ufać. Jeszcze trudniej powierzać mu misję przekazywania wiary innym. Wolimy więc przedstawiać się jako wierzący, bez określania jednak w co wierzymy, jaka jest to wiara i jakie wynikają z tego konsekwencje. Wiara ma pozostać nieokreślona tak, jak nieokreślony jest jej przedmiot. Niektórzy nawet idą za poglądem, że wiara to wielkie zwątpienie. Niezwykle modny i intelektualnie atrakcyjny wydaje się tez agnostycyzm, wedle którego nie da się ani zaprzeczyć ani udowodnić istnienia Boga. W końcu są też teolodzy, którzy dość prowokacyjnie wiodą w świat pytań granicznych. Okazuje się, że nie tylko brak wiedzy, ale także jej nadmiar prowadzić może stworzenie do negacji Stwórcy. Biedne stworzenie! Niedowiarkowi słowa nie wystarczą. Szuka znaków, dowodów, świadectwa, które pozbawi go wątpliwości. Contra facta nulla argumenta – przeciwko faktom nie ma argumentów.
Nie bardzo wiemy, co znaczy i czym jest spowodowana nieobecność Tomasza we wspólnocie Apostołów „...wieczorem pierwszego dnia po szabacie”- w.19. Czy to wyjście z wieczernika oznacza poszukiwanie odpowiedzi na tkwiące w nim natarczywe pytania czy raczej zwątpienie i ucieczkę? Czy jest to akt nadziei czy rozpaczy? Wbrew pozorom czyli wbrew powierzchownym interpretacjom Ewangelii, Tomasz jest nam niezwykłą pomocą! W nim Bóg przechowuje pytania, które niczym nasiona kiełkują w nas. Chrystus zmartwychwstał czy tylko umarł? Czy zmienia się rzeczywistość czy dalej wszystko pozostaje takie samo? Jest życie wieczne czy tylko życie doczesne? Mamy odpowiedź czy pozostajemy pytaniem bez odpowiedzi? Tomasz robi to, co każdy z nas chętnie zrobiłby osobiście. Wystarczyło popatrzeć jak bardzo ludzie chcieli dotknąć papieża, mieć jakąkolwiek pamiątkę po nim, choćby chustkę do nosa, by zrozumieć tęsknotę za bliskością, wyrażoną dotykiem czy wspólnym zdjęciem. Tomasz potrzebuje dla swej wiary czegoś, co innym być może jest niepotrzebne albo nawet przeszkadza wierzyć. Może dlatego chrześcijaństwo pełne jest niezliczonych relikwii, które mają swój archetyp w chwalebnych ranach Zmartwychwstałego. Dla jednych są to „ślady” Boga, dla innych niekoniecznie. Czymś najważniejszym i niezastąpionym pozostaje osobiste spotkanie z Chrystusem we wspólnocie Kościoła, w tajemnicy Słowa Bożego oraz liturgii. Kościół mówi jak myśli, a myśli jak wierzy i jak mu to zostało objawione, że liturgia a szczególnie Eucharystia, jest szczytem i źródłem (culmen et fons) możliwości. To spotkanie zakłada wiarę ale i do niej prowadzi. Chrystus sprawia, że Apostołowie przyjmują Ducha Świętego. Pierwszym znakiem Jego obecności będzie przebaczenie i pokój. Duch Święty wzbudza w człowieku świadectwo miłości prawdziwej, wytrwałej, niekończącej się, silniejszej niż śmierć! To On pozwala człowiekowi odkryć i nazwać każdy problem, każdą niemoc, która nie koniecznie szuka, ale zawsze potrzebuje uleczenia. Duch Święty to jedyna realna moc chrześcijanina, który sam z siebie jest słaby i zdolny do wszystkiego co najgorsze a jednocześnie uwikłany w niemoc czynienia dobrze: „ Nie czynię dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę...stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro narzuca mi się zło”- Rz 7,19n. Św. Paweł pewnie myślał o sobie, ale czy tylko?
Mamy wierzyć mocą Ducha Świętego, bez znaków jakimi przemówił do Apostołów Zmartwychwstały. Mamy wierzyć mimo wszystko. Ktokolwiek szuka wiary bez problemów, rozczaruje się swoim oczekiwaniem. Czasem znakiem naprowadzającym nas na drogę wiary może być wypowiedź człowieka niewierzącego, który jednak zachowuje krytyczne myślenie i dobrą wolę. Ostatnio o nadziei dla niewierzących mówił były marksista prof. L. Kołakowski: „Myślę, że niewierzący muszą uznać- chociaż na ogół tego uznać nie chcą – że my wszyscy jesteśmy nieudacznikami i ludźmi przegranymi. Wiara, że jest się w pewnych warunkach człowiekiem sukcesu, jest próżna i złudna [...] Jestem przekonany, że wiara należy do fundamentów naszego istnienia.” (Dziennik 22.03.2008 r., wiadomości.wp.pl/kat). Świadectwo niewierzącego o konieczności wiary jest niewymuszone, dlatego zasługuje na uwagę. Tak oto miłosierdzie przychodzi do wszystkich, potrzeba tylko jednego -  obecności! 


Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin


TOP