Droga czy wiele dróg?

Echo Ewangelii J 14, 1-12

Droga czy wiele  dróg?

                      Pan Bóg troszczy się, by żaden sukces nie zaszkodził Kościołowi, by go nie odurzył i nie oślepił. Sukces może być prawdziwym nieszczęściem Kościoła. Sukces jest drugim imieniem świata, ale nie Ewangelii. Dzieje Apostolskie pokazują nam swoisty paradoks: z jednej strony dynamizm i liczne nawrócenia, z drugiej szemranie z powodu zaniedbanej jałmużny. Skandal tym większy, że ofiarą padają wdowy. Pieniądz w Kościele zawsze był, jest i pozostanie problemem.
A więc, na zewnątrz jakiś rodzaj sukcesu, w środku zaś rodzaj klęski. Ten kryzys, ta swoista dychotomia nie są pozorne, dotykają konkretnych ludzi i konkretnej wspólnoty, mają konkretne przyczyny, muszą więc mieć równie konkretne rozwiązanie. Misja o jaką chodzi jest trudna, niewdzięczna, złożona, delikatna a jednocześnie decydująca o wiarygodności Kościoła. Jaki klucz przyjąć przy wyborze rozwiązań i ludzi? Kluczem staje się modlitwa wspólnotowa. Niczego nie ujmując modlitwie osobistej, która może być kontemplacją a nawet doznaniem mistycznym, jednak czymś podstawowym jest modlitwa we wspólnocie i wspólnota w modlitwie. A więc - jedność, której źródłem jest Duch Święty! Wybór nie jest przypadkowy, nie ogranicza się tylko do opinii ludzi, która może być przecież myląca. Wybór nie ogranicza się też do przymiotów osobowych, które mogą się wręcz narzucać. Najwyraźniej nie chodzi o żadne ludzkie racje czy względy, ale o natchnienie Boże. Chodzi o to, aby wybrać (rozpoznać), tych, których wybrał Bóg! Tak myśleli Apostołowie i rodzący się Kościół! Świadectwo Dziejów Apostolskich nie zostawia żadnych niedomówień: „ Wybrali cieszących się dobrą sławą, pełnych Ducha i mądrości...a Apostołowie modląc się włożyli na nich ręce”. A co nastąpiło potem, w długiej historii chrześcijaństwa i Kościoła? Jakże często w Kościele decydował element naturalny, ludzki: talenty, inteligencja, sympatie a nawet słabości, wady i czysto ziemskie powiązania. Wystarczy prześledzić historię jednej parafii, diecezji czy papiestwa. Trzeba nam wracać do tego co było pierwotne w życiu Kościoła, bo przecież jego siła i rozwój zależą przede wszystkim od Boga, choć niesłusznie myślimy, że od nas. Trzeba nam szukać misteryjnego wymiaru Kościoła który pozornie niewidzialny, objawia swoją moc i piękno w znakach całkowicie widzialnych: nawróceniach, charyzmatach, świętości, radykalizmie, świadectwach, męczeństwie, znakach sprzeciwu, znakach nadziei itd. W Eucharystii tuż przed Komunią Świętą celebrans modli się: „ Nie zważaj na grzechy nasze, lecz na wiarę swojego Kościoła i zgodnie z Twoją wolą napełniaj go pokojem i doprowadź do pełnej jedności”.  To jest nie tylko modlitwa, to jest wyznanie wiary w Kościół i wiary w obecność w nim Ducha Świętego, który próbuje nas przekonać, że nie ma wielu dróg do Boga. Jest jedna – Jezus Chrystus. Nie ma też wielu prawd. Dla chrześcijanina istnieje tylko jedna prawda – Jezus Chrystus! Tzw. pluralistyczne spojrzenie na prawdę jest prawdziwym ale nieszczęściem! Wszystko zaciemnia i relatywizuje. Trudno zrozumieć dlaczego w samym Kościele z pluralizmu zaczyna robić się cnotę. Jezus nie nauczał pluralizmu! Nie mówił, że po części prawda należy do faryzeuszy, po części do saduceuszy, po części do zelotów a po części znają ją nawet poganie. Jako Prawda stanął w opozycji do wszystkich, nikomu nie przyznając racji. Wyjątkiem był uczony w Piśmie, którego Chrystus pochwalił: „Niedaleko jesteś od królestwa Bożego”, ale on akurat znał istotę wiary: „Jeden jest Bóg i nie ma innego poza Nim. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego, daleko więcej znaczy niż wszelkie całopalenia i ofiary.”- Mk 12, 32-34. Jezus stanął i stoi nadal, w opozycji do prawd pozornych, prawd medialnych, półprawd, masek, udawań i wszelkich możliwych kłamstw. Jedni to przyjmą, a inni nie. Nie ma to nic wspólnego z pluralizmem. W kazaniu na Górze z ust Jezusa padają jednoznaczne słowa: „Niech wasza mowa będzie: tak – tak; nie - nie, a co nadto jest od Złego pochodzi”- Mt 5, 38. Użyjmy metafory skrzyżowania: jeśli na jednej osi zapalamy zielone światło, to na prostopadłej czy nam się to podoba czy nie - musi pojawić się czerwone. Inaczej w ogóle niemożliwy jest ruch lub ryzykujemy wszystkim. Podobnie z grzybami, musimy uznać, że albo muchomor sromotnikowy jest obiektywnie trujący, albo subiektywnie jadalny. Doświadczenie podpowiada, wystarczy patrzeć, słuchać i myśleć. Pluralizm tutaj nie istnieje.

 
Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin
TOP