Tajemnica słodkiego jarzma

   „Echo” Ewangelii Mt 11, 25-30

Tajemnica słodkiego jarzma 

               Każdy z nas bywa zmęczony. Czasem zdarzy nam się powiedzieć, że mamy wszystkiego „serdecznie” dość (nie bardzo wiem dlaczego „serdecznie”)! Męczy nas codzienność ale i najświętsze sprawy, dzień powszedni i święta. Męczą nas ludzie, miejsca i zdarzenia. Męczy nas samotność ale i obecność. Męczy nas praca ale i bezczynność. Utrudzeni i obciążeni to nie są dwie różne kategorie ludzi. Dosłownie wszystko może nas męczyć, jeśli mamy nie uleczone relacje. W każdym z nas tkwią, niczym złogi tłuszczowe lub kamień kotłowy, nagromadzone pokłady zmęczenia  minionego tygodnia, ubiegłego roku czy całego życia. Każdy z nas jest obciążony ciężarem, który sam sobie wybrał lub który nałożyli mu inni.
Oczywiście strategia przetrwania może być różna. W porze kanikuły, w czasie największej aktywności urlopowej mamy szansę zastanowić się: Co mnie męczy i dlaczego? Co zamierzam zrobić z jarzmem, które uwiera tak bardzo, że wydaje się wręcz nie do zniesienia? Pierwsza jaka nam przychodzi do głowy to strategia ucieczki. Wydaje się, że ucieczka jest możliwa i bardzo prosta. O ile np. można uciec od wrednej teściowej (subiektywnie tak myśli niejedna synowa), natrętnego sąsiada, wścibskiej koleżanki czy szefa – satrapy, to prawdziwy problem pojawia się gdy odkrywamy, że sami dla siebie jesteśmy źródłem największych problemów i największego cierpienia, że sami jesteśmy jakby przyczyną i skutkiem zarazem. Gdzie uciec od samego siebie? Zmiana miejsca wydaje się być jedynie zmianą życiowych dekoracji! My, sami dla siebie to najbardziej dosłowny i najbardziej niewdzięczny krzyż z możliwych. Zakładnicy samych siebie, skazani na samych siebie szukamy pomysłów na przetrwanie lub winnych, których możemy uczynić odpowiedzialnymi, za nasz nie do końca szczęśliwy los.
        
Każdy więc ma swoje jarzmo i każdy ma swoje brzemię, nie wyłączając dzieci. Głupotą rodziców jest pragnienie, by ich ukochane potomstwo nie miało jarzma. Mówią: „ja nie miałem, niech ono ma”, „mnie było ciężko, niech jemu będzie lekko”, „ja musiałem się męczyć, niech ono się nie męczy”, itp. Po pierwsze jest to obiektywnie niemożliwe, a po drugie nie o to w życiu chodzi. Jeśli człowiek w ogóle ma zostać wychowany, jeśli ma przestać być wiecznym i kapryśnym dzieckiem – jarzmo jest konieczne! Jarzmo i brzemię uczą najpierw i przede wszystkim pokory. Z jarzmem i z ciężarem nie można ani szybko, ani wszędzie, ani tym bardziej wszystkiego! Jarzmo i ciężar sprowadzają nas na ziemię, chroniąc nas przed całkowitą alienacją, do której zachęca nas wszystko, co jest z ducha tego świata. Co więcej, w jarzmie i z ciężarem, jakkolwiek nie do twarzy, objawia się nasza skończoność we wszystkich wymiarach: brakuje np. cierpliwości, odwagi, konsekwencji, wiary, nadziei, miłości. Wtedy zaczyna wyłazić z nas ta brzydsza strona naszego człowieczeństwa, ta mniej ludzka, czy wręcz nieludzka. Wtedy okazuje się co i dlaczego ma dla nas znaczenie? Co jest rzeczywistą wartością i dlaczego? Pismo Święte jest pełne zachęt do uległości wobec tej pedagogii, którą stosuje Bóg. Cała historia zbawienia jest długim, trudnym i złożonym procesem wychowywania i karcenia Izraela. W tej historii mamy odczytać swoją życie. W tym sensie historia Izraela dla nas jest niezwykle ważna, bo to ten sam Bóg karci i wychowuje każde pokolenie, które się pojawi. Księga Przysłów (3,11-12), mówi: „ Karceniem Pana nie gardź synu, nie odrzucaj ze wstrętem strofowań, Pan bowiem karci kogo miłuje, jak ojciec syna, którego lubi”, albo: „ Głupi gardzi karceniem ojca”- (15,5). Szczególny problem pojawia się, gdy Izrael nie wyciąga żadnych wniosków z doświadczeń, którym został poddany. Wydaje się, że wtedy nie ma dla niego ocalenia. Rozżalony Jeremiasz mówi: „Dotknąłeś ich klęską – nic sobie z tego nie zrobili i zagładą a nie chcieli przyjąć pouczenia. Skamieniało ich oblicze bardziej niż skała i nie nawrócili się”( Jr 5,3). Jarzmo i ciężar mają swój zbawczy sens. Jezus nie zamierza nas tego sensu pozbawiać. Ale ponieważ rozumie naszą wrodzoną i nabytą słabość, obiecuje nam pomóc, byśmy nie musieli i nie próbowali nieść samemu tego, co jest obliczone również na Jego obecność. 

Ks. Ryszard K. Winiarski, Lublin

TOP