Moje wyznanie wiary (Mt 16,13-20)

"Echo" Ewangelii z XXI ndz. zw. "A" Mt 16, 13-20

Moje wyznanie wiary

Piotrowe wyznanie wiary spod Cezarei Filipowej, w moim osobistym odczuciu, jest zawsze niekompletne, jeśli nie następuje po nim „ciąg dalszy”, czyli pierwsza zapowiedź Męki z niezwykle ostrą reprymendą udzieloną Piotrowi (por. 16,21-23), a jeszcze lepiej z warunkami naśladowania Jezusa (por. 16,24-28).

Dlaczego? Wyznawanie wiary, nawet używając najstarszej i najkrótszej formuły „Jezus jest Panem” wydaje się dość łatwe, kiedy jesteśmy świadkami ewidentnych cudów, słuchamy świadectwa ludzi nawróconych, którzy dzięki Słowu Dobrej Nowiny rzeczywiście wyszli z dołu śmierci (por. Ps 40,3) lub jesteśmy w kręgu ludzi wierzących. Myślę, że podobnie było z uczniami. Oni osobiście oglądali nadzwyczajną moc Jezusa, dotykali uzdrowionych, jedli rozmnożony chleb. Ale wyznać wiarę w obliczu Krzyża? Po ludzku rozumując, a przecież jesteśmy ludźmi i taki jest nasz naturalny sposób rozumowania, wierzyć w obliczu ewidentnej klęski? Sama zapowiedź cierpienia i śmierci tak bardzo zbulwersowała Piotra, że jako reprymędę słyszy od Jezusa niewyobrażalnie mocna słowa „Zejdź mi z oczu, szatanie!”. Ten, kto przemawia przeciwko Krzyżowi, rzeczywiście mówi głosem Kusiciela.

Dlatego stawiam sobie pytania, czy rzeczywiście Jezus jest dla mnie Mesjaszem, Zbawicielem, Panem Nieba i Ziemi, Panem mojego życia? Ale nie wtedy, kiedy wszystko idzie „po mojej myśli”, lecz wtedy, kiedy zwyczajnie brakuje mi pieniędzy na zaspokojenie codziennych potrzeb; kiedy dotyka mnie choroba w okresie największej ilości pracy, której nie da się przełożyć na jutro i nikt nie może mnie zastąpić; kiedy mimo wielkich wysiłków i całej dobrej woli ludzie odwracają się ode mnie; spotyka mnie niewdzięczność, albo spadają na mnie konsekwencje cudzych grzechów, etc. Czy wtedy mam ochotę powiedzieć „Jezus jest Panem”, „Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego”? Wyznanie wiary nie jest prostym, jednorazowym czy krótkotrwałym aktem wiary, ale zawsze niesie głębokie konsekwencje. Jezus bowiem nie zadawala się Piotrowym „Ty jesteś Mesjasz”, ani nawet faktem, że wiara ta nie pochodzi z ludzkiej inteligencji czy przenikliwości, ale jest owocem działania samego Boga. Wyznanie wiary otwiera drogę do naśladowania Jezusa. A jest jeden sposób, w jaki można to czynić:
„Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.” Czy wobec takiego powołania jestem gotów dziś powiedzieć za Piotrem: Jezu, Ty jesteś moim Zbawicielem, którego posłał sam Bóg? Rozważane wyznanie Piotra ma też inne, ważne dla nas konsekwencje. Bowiem po nim Jezus udziela podwójnej obietnicy. Jego Kościół nigdy nie zostanie zwyciężony przez siły zła, grzechu, egoizmu, a władza „związywania i rozwiązywania” rozciągnie swoje skutki aż na Niebo. To jest mój Kościół, który jest atakowany, ale nigdy nie zostanie zwyciężony. Jednym z przejawów tchórzostwa jest ucieczka na widok przeciwnika, jego siły. Rzecz ma się podobnie z tchórzostwem duchowym, którego jednym z największych przejawów jest lęk przed byciem w mniejszości, nazwaniem nienowoczesnym, zacofanym, czy opiniami, że czas wiary i kościołów to już przeszłość. Wyznać wiarę to także stanąć do zmagania we wspólnocie Kościoła, którego „bramy piekielne nie przemogą”. Ale nie tylko to. Wyznanie wiary to również posłuszeństwo autorytetowi Piotra. To drugi element obietnicy. Niebo akceptuje decyzje Piotra. Dziś, kiedy miernikiem prawdziwości i dobroci niemal wszelkich struktur społecznych jest ich demokratyczność i tolerancja, szacunek dla słowa Piotra i jego decyzji wielokrotnie wydaje anachronizmem. Dlatego warto dziś postawić sobie pytanie: O jakiej wierze świadczę swoim życiem? Czy rzeczywiście jest to wiara, jakiej pragnie Jezus?

Ks. Maciej Warowny, Tulon, Francja.

TOP