Trzy miejsca (Mt 22, 34-40)

„Echo” Ewangelii Mt 22, 34-40

Trzy miejsca

            Matematyka wydaje się bezlitosna. Minus i minus zawsze daje jeszcze większy minus. Zjawisko kumulacji dobra, zła, mądrości, głupoty stanowi nieodłączny element naszego krajobrazu. Faryzeusze dowiadują się, że Jezus zamknął usta saduceuszom. Nie sprostali jego mądrości. Ewangelista Mateusz zauważa, jakby z lekką ironią, że „faryzeusze zebrali się razem”. To takie ludzkie myślenie: „co dwie głowy, to nie jedna”. Zbierzemy się razem, skumulujemy nasz potencjał, mała słowna szermierka i czarno na białym wyjdzie, że ten człowiek jest zwykłym oszustem. Jesteśmy świadkami narady takich moralnych „minusów”, którym się wydaje, że są intelektualnymi „plusami”. Ekscytujące widowisko, nierzadkie i współcześnie.
               
Pada pytanie o najważniejsze przykazanie w Prawie. Prof. Anna Świderkówna wyjaśnia w jednym z artykułów, że to sformułowanie dla współczesnych Jezusowi Żydów i pierwszych chrześcijan oznaczało całą Biblię judaizmu, czyli księgi nazywane dziś przez nas Starym Testamentem. Zachwyca mądrość Boża. Chociaż matematyka jest alfabetem, w którym Bóg opisał świat, okazuje się, że to nie jedyny alfabet. Istnieje też alfabet Paschy. Z narady „minusów”, którzy doskonale znali nie tyle Prawo i Proroków, ile pewne ludzkie interpretacje, Bóg wyprowadza największy „plus” na świecie: przykazanie miłości. Skąd mogli faryzeusze wiedzieć, że oto przed nimi stoi żywy Nowy Testament, Słowo Wcielone Ojca Przedwiecznego. Nowym Testamentem w wersji SMS-owej staje się dzisiaj przykazanie miłości. Słysząc o przykazaniach wiele osób doświadcza swoistego cofnięcia. Jednocześnie chcemy, aby Bóg do nas mówił: w jaki sposób osiągnąć szczęście, jak ominąć koleinę na drogach życia. Dekalog nazywany przez nas dziesięcioma przykazaniami tak naprawdę nosi w Biblii nazwę „dziesięciu słów” (Wj 34,38). Nie są one po to, by je wywieszać w drewnianej ramce obok przepisów BHP i regulaminu korzystania z gaśnicy. Przez „dziesięć słów” mówi do nas Bóg. Wybór należy do człowieka (Pwt 30,15-20). Po co więc takie streszczenie Dekalogu, jakim jest przykazanie miłości? Pokazuje ono trzy miejsca, gdzie trzeba budować więzi z Bogiem i drugim człowiekiem.
              Pierwsze miejsce to serce – siedlisko duchowych przeżyć. Zespół „Dżem” śpiewał, że w życiu piękne są tylko chwile. Człowiek jest istotą przeżywającą. Przeżycia tworzą naszą tożsamość, budują światopogląd. Nie da się kochać, jeśli w świecie przeżyć panuje nieporządek. Przeżywam, gdy na coś żywo reaguję, przejmuję się, coś zostaje w mojej świadomości i wyobraźni. Tyle wokół nas zranień. Wielu ludzi odeszło od Pana Boga i od Kościoła z tego powodu, że w ich wyobraźnię wbiło się jakieś traumatyczne przeżycie. Tkwi ono mocno w pamięci. Rana krwawi, źródło bólu pozostaje wciąż niezabliźnione. Niektórzy pytają o sens pielgrzymek, dobrze przygotowanych liturgii, adoracji Najświętszego Sakramentu w ciszy lub przy delikatnych kanonach. W tworzeniu więzi z Bogiem, ukochaniu go całym sercem, trzeba wyczyścić swoje przeżycia. Oddać Bogu wszystkie te, których nie rozumiem, nie akceptuję. On we właściwym czasie poda błogosławioną interpretację. Może stanie się to na pielgrzymim szlaku lub w piętnastej minucie adoracji.
              Drugie miejsce dla tworzenia miłosnej więzi to dusza – niematerialny i nieśmiertelny pierwiastek. Ożywia w człowieku ciało, ale w chwili śmierci je opuszcza. „Cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swojej szkodę poniósł?” Albo „co da człowiek w zamian za duszę swoją?” (Mt 16,26). Przykazania czasami chwytają za ręce i przyciskają je do ziemi, gdy za wszelką cenę pozyskujemy świat, zapominając o własnej duszy. Tworzenie miłosnej więzi domaga się troski o własną duszę, o łaskę uświęcającą. Gdy ją utracę, nie ma miłości, nie ma więzi, nie ma sensu. Całe szczęście, że jest nadzieja.
              Trzecie miejsce to umysł – tu dokonuje się myślenie, rozumowanie. Pojmowanie miłości tylko i wyłącznie na zasadzie tkliwej łezki, podwyższonego ciśnienia krwi i mrowienia w okolicach klatki piersiowej jest wybitnie niechrześcijańskie. Kocham, więc rozwiązuje wszelkie problemy za pomocą wnioskowania. Bóg bywa nielogiczny, ale od człowieka w jego postępowaniu domaga się logiki. Wnioskuję wtedy, gdy ze zdań uznanych za prawdziwe wyprowadzam wniosek. Tylko źle pojmowana wolność może mnie powstrzymać od życia w prawdzie. Jezus pozostawia słowo, które jest prawdą. Człowiek ma wyciągać wnioski ze Słowa Bożego do konkretnych sytuacji swojego życia. Nie ma miłości bez udziału rozumu. Co jest nowe w drugim przykazaniu? Co te przykazania łączy? Miejsca pozostają te same. Przykazanie dotyczy miłości bliźniego, więc zmienia się adresat. A może jednak Adresat pozostaje ten sam?

Ks. Adam Jaszcz, Lublin
TOP