Diabeł i jego kamuflaż (Mk1, 21-28)

"Echo " Ewangelii na IV niedzielę zwykłą "B"

Diabeł i jego kamuflaż

            Naszym myśleniem o diable zawładnął paradoks. Jest to nie tylko problem języka, (jest on często infantylny i ludyczny), ale przede wszystkim braku odwagi w nazywaniu rzeczy po imieniu. Przemilczanie jest częstą formą ucieczki. Diabeł to temat wstydliwy, staroświecki a przede wszystkim trudny. To rodzaj kłopotliwego tabu. Inteligentnie pomija się go w teologii, w kaznodziejstwie i katechezie. Nawet w wypowiedziach Magisterium staje się on rzadkością. Owszem dużo mówi się o złu i jego rozlicznych przejawach, ale gdy pojawia się pytanie o jego praprzyczyny, wielu dziwnie nabiera wody w usta.
                 Dla fałszywego współczucia, w imię fałszywej solidarności z człowiekiem, żeby nie powodować „niszczących” stresów i „nieludzkiego” poczucia winy itp., wolimy przemilczać fakt istnienia osobowego zła, pierwszego kusiciela, księcia ciemności, władcy tego świata, kłamcy i oszczercy. Zwolennicy tzw. pozytywnego myślenia uważają, że trzeba odreagować kilka wieków pedagogii strachu, która może niezbyt szczęśliwie rozkładała akcenty. Pozostał po niej lęk przed samym mówieniem a to może być oznaką o wiele głębszych lęków. Diabeł kpi z naszego tchórzostwa i rzuca w twarz oczywiste „sakramenty” swojej obecności: okultyzm, białą i czarną magię, czarnoksięstwo, spirytyzm a zwłaszcza satanizm. Niewiara wielu chrześcijan w realność szatana a jednocześnie jego jawny kult, akty uwielbienia i oddania, biblia i kościół szatana legalnie działający w San Francisco, czarne papiestw,  czarne msze i związana z tym mroczna ikonosfera dużej części pop-kultury, to wszystko powinno nas zastanawiać. Odrębnym tropem może okazać się prawdziwe oblężenie jakiego doznają egzorcyści o których posłudze jeszcze nie tak dawno nikt nie słyszał a teraz mówi się przesadnie dużo najczęściej w kluczu sensacji. Zapomina się, że istnienie szatana jest częścią Objawienia, że nie jest on żadną figurą retoryczną ani żadnym straszakiem. Jeśli nie ma diabła to skąd pokusy i skąd zło na świecie? Jeśli nie ma diabła to nasza niewola jest pozorna, nie potrzebujemy więc żadnego wyzwolenia i żadnego wybawcy. Wtedy cała historia zbawienia traci swój sens. Jeśli diabeł nie istnieje, to niechybnie jedni drugich będą demonizować, obwiniając i osądzając za wszystko zło. Diabeł pojawia się w Biblii wielokrotnie. Ale my rozważymy trzy momenty, które tworzą swoisty tryptyk.
              
Najwcześniej pojawia się on w Księdze Rodzaju (Rdz 3) by wywołać w człowieku zamęt i zwątpienie. Prorok Ezechiel (28,12) mówi o nim: „ Byłeś odbiciem doskonałości, pełen mądrości i niezrównanie piękny”. Ojciec Augustyn Pelanowski (paulin) zwykł mawiać, że diabeł to: „anioł, który dostał fioła na punkcie swojej wielkości”. A potem, żeby nie być samotnym w świecie stworzonego przez siebie zła, stał się konkurentem Pana Boga w walce o ludzkie serce. Rozpoczyna wielkie kuszenie, które potrwa do końca świata. W tamtym pierwszym kuszeniu jest ukryta matryca wszystkich pokus. Grzech pierworodny to koło zamachowe wszystkich grzechów.
             
   Drugi moment pochodzi z Księgi Hioba (Job1). Zaczyna się ona rozmową Pana Boga z diabłem. Tematem tej niezwykłej rozmowy w dziejach świata jest wiara konkretnego człowieka, który mając wszelkie atrybuty szczęścia (rodzinę, pieniądze, zdrowie, przyjaciół i poczucie bezpieczeństwa) właściwie nie ma powodów by negować Boga. Wydaje się, że Hiob wierzy interesownie. Szatan ponieważ jest zazdrosny, proponuje wyrafinowaną próbę - niezasłużone cierpienie. Ono ma sprawić, że człowiek postawi Stwórcę w stan oskarżenia, że Go wykluczy i przyzna rację kusicielowi. Demon jest oszczercą przewrotnym, bo chce własne bluźnierstwa wypowiedzieć ustami człowieka. Tak jest zawsze. Bóg pozwoli dotknąć Hioba w najczulsze nerwy jego życia, by się okazała moc autentycznej wiary.
                 Trzeci element owego tryptyku to kuszenie Jezusa na pustyni (Mt 4, 1-11). Nie ma bardziej zuchwałego kuszenia niż tamto. Nie ma większej walki, niż ta, którą Jezus Chrystus stoczył na pustyni a potem na krzyżu. Nie ma też większego zwycięstwa w dziejach świata. Skąd więc tylu ludzi bierze swoje przekonania o nieistnieniu tego, który sam zostawił dostatecznie dużo śladów swojej obecności? Skąd tylu ludzi wątpi, jeśli Słowo Boże nie zostawia żadnych niedopowiedzeń w tym względzie?
               Zdumiewający wręcz „akt wiary” wypowiada demon w Ewangelii ustami opętanego: „Przyszedłeś nas zgubić. Wiem kim jesteś; Święty Boży” (Mk 1,24). Pośrednio uznaje moc Jezusa. Skoro nie może jej zakwestionować, wybiera strategię kamuflażu i udawania, że go nie ma. Więc jeśli go nie ma to Jezus Chrystus z całą swoją mocą tak naprawdę jest nam do niczego niepotrzebny. Negacja szatana pośrednio jest negacją Boga. Czy jesteśmy świadomi, jakiego kalibru jest ta broń i jak inteligentnie bywa używana? 

Krzysztof Drogowy
TOP