Paralityka grzechy ukryte

„Echo” Ewangelii  Mk 2, 1-12

Paralityka grzechy ukryte

                Krzyży nie należy porównywać. Dla każdego człowieka jego cierpienie subiektywnie jest największe z możliwych. Można zapytać: jak się ma krzyż niepłodności do krzyża macierzyństwa, choroba psychiczna do nałogu czy wdowieństwo do nowotworu? Widzimy więc, że podstawowa trudność tkwi w tym, co miałoby być obiektywnym kryterium porównawczym. Trąd co prawda daje możliwość ruchu, tylko dokąd się udać, skoro wszędzie znaczy donikąd! Co to za szczęście, co za świat w którym obecność jest niewskazana, niepożądana, więcej – zakazana? Paraliż ogranicza inaczej.

Paralityk teoretycznie może bywać wszędzie, ale praktycznie zdany jest na łaskę kilku ludzi. Co prawda nosze to nie lektyka a noszenie chorego nie oznacza przywileju, ale mimo to znalezienie czterech chętnych sanitariuszy, którzy spontanicznie gotowi są służyć, nie zdarza się często. Pod tym względem zupełnie wyjątkowym miejscem jest Lourdes. Tam chorzy noszeni są do cudownego źródła i zanurzani z nadzieją, że któryś z nich wróci o własnych siłach. Najczęściej jednak posługa jest konieczna w obie strony. Cuda zdarzają się rzadziej niżby tego chcieli ludzie.

    Praktycznie tożsamość paralityka jest nie do określenia. Poza rodzajem choroby niczego o nim nie wiemy. Nie znamy nawet jego imienia. Pewne jest to, że najwyraźniej miał szczęście a byli nim otaczający go ludzie. 
        Ich tożsamości też nie znamy: rodzina, przyjaciele a może oddana służba? Jedno jest pewne - nie jest sam. Inaczej niż chromy, który nad sadzawką Betesda skarży się Jezusowi: „Nie mam człowieka, aby mnie wprowadził do sadzawki, gdy nastąpi poruszenie wody” – (J 5,7). Tak bywa, że cud obecności doceniamy, poprzez dokuczliwą i niczym nie dającą się zastąpić nieobecność. Iluż z nas odczuwa dotkliwy brak człowieka, który odszedł, zapomniał, umarł albo woli być z kimś innym? Deficyty obecności są najtrudniejsze do zaspokojenia w świecie permanentnego indywidualizmu i pośpiechu.
     
   Wracajmy do paralityka. Gdyby mieszkał w Nazarecie cud by go ominął. Tam z powodu niewiary i zwątpienia Jezus nie dokonał żadnego znaku. Ale na szczęście to jest Kafarnaum. Tutaj ludzie mają na tyle wiary, że wystarczy. Jest za to inna trudność. Tłum jest tak wielki, że niemożliwe są osobowe relacje. W tłumie giną pojedynczy ludzie a z nimi ich tajemnice. To co jednych przeraża w samotności, innych przeraża w tłumie. W tłumie trzeba zrobić coś wyjątkowego, spektakularnego, trzeba czymś zaszokować, czymś zwrócić na siebie uwagę. Inaczej nie ma się szans. Okazuje się, że łatwiej sforsować wszelkie bariery architektoniczne niż jakikolwiek tłum.           Determinacja z jaką niosący paralityka usiłują go przedstawić Jezusowi określona jest jako wiara!  Być może sam paralityk nie ma aż tyle wiary, co ci, którzy go niosą? Uwagę tłumu zwraca jego kalectwo zewnętrzne. Ale on ma jeszcze jeden problem, tyle że ukryty i przemilczany. Jezus mówi o jego grzechach. Ciekawe jakie grzechy może mieć paralityk? Zewnętrzne możliwości ma ograniczone, ale pragnienia, wyobraźnia, pamięć i myśli, nie muszą doznawać w chorym paraliżu! Co jest tym grzechem ukrytym paralityka? Być może głęboka nieakceptacja, bunt i sądy pod adresem Boga, który go uziemił, tak, że musi żyć na uwięzi innych ludzi. Może był pełen bluźnierstw i złorzeczeń, widząc swoje życie nieudanym i przeklętym. Być może była to zazdrość, że inni takiego krzyża nie mają! A może, grzech paralityka polegał na totalnej rozpaczy. Nie można też wykluczyć, że prawdziwym problemem mogła być jego pożądliwość, z którą sobie nie radził. Może z nieznanych nam powodów doznawał straszliwych wyrzutów sumienia. Może nie widział sensu życia itd. Jedno jest pewne – wszystkie jego grzechy zostają odpuszczone obecnością Jezusa Chrystusa! Widać, że Jezus patrzy na człowieka integralnie, że widzi w nim wszystko, także to, co jest zakryte przed bliźnimi! Czy można się więc dziwić słowom psalmisty:
„ Przenikasz i znasz mnie Panie,

  Ty wiesz kiedy siedzę i wstaję

  Z daleka przenikasz moje zamysły

  Widzisz moje działanie i mój spoczynek  
Wszystkie moje drogi są Ci znane.” (Ps 139,1-3).
 
Jezus uznał, że w całym tłumie cierpienie paralityka jest największe a on najsłabszy! Nikt nie jest tak potrzebujący jak on! Dlatego on jeden będzie tym wybranym szczęśliwcem. Dobra nowina dla paralityków i im podobnym!
  Zadziwia reakcja uczonych w Piśmie. Ten, który jest Dobrą nowiną dla grzeszników; który jest pokojem i pojednaniem; najprawdziwszą Miłością zostaje okrzyknięty bluźniercą. Oto przykład poznawania Słowa Bożego bez przyjmowania Ducha, który to słowo natchnął i przez nie się uobecnia. Bez uczciwości poznawczej czyli szczerości intencji nie można doświadczyć bliskości Boga ani uzdrowienia. Przewrotni nigdy nie doświadczą cudu.
     Ale u Św. Jana znajdujemy sytuację jeszcze trudniejszą, gdy wielu słuchaczy bezpowrotnie odeszło i równie wielu zatwardziło swoje serca, uznając że nauka Jezusa jest nie do przyjęcia. Jezus nie zatrzymuje nikogo na siłę. Nie chce by ktokolwiek wierzył w Niego za wszelką cenę. Jedyny komentarz na jaki się zdobył jest taki: „Duch daje życie, ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja  wam powiedziałem, są duchem i życiem” – (J 7,63). Współcześni faryzeusze i uczeni w Piśmie nie usłyszą innego. Usłyszą dokładnie to samo!  

Krzysztof Drogowy