Umieranie ożywiające

     „ Echo” Ewangelii J 12, 20-34                          

 Umieranie ożywiające

  

            Dzisiejsza Ewangelia poprzedza bliskie wydarzenie Paschy. Jezus językiem przypowieści proklamuje swoją śmierć i zmartwychwstanie. Mówiąc o ziarnie w istocie mówi o sobie. Wcześniej odbył uroczysty wjazd do Jerozolimy a jeszcze wcześniej wskrzesił Łazarza. Arcykapłani i  faryzeusze odebrali to jako oczywistą prowokację. Widząc entuzjazm tłumów poczuli, że najwyraźniej tracą rząd dusz. Nikt nie chce umierać! Nawet zdesperowani samobójcy chcą tylko przekazać innym rozpaczliwy komunikat: nie radzę sobie z tą wersją życia, którą znam i której doświadczam; nie potrafię nieść ciężaru codzienności; nie widzę w tym żadnej logiki ani sensu; jestem w konflikcie z sobą samym itp.
        Umieranie jest wbrew naszej woli. Robimy tysięczne uniki by nie umierać, by niczego nie tracić! Jak lwy bronimy naszego czasu i pieniędzy, zdrowia i świętego spokoju, prawa do odpoczynku i wszelkich innych praw. Bronimy naszych projekcji i nadziei. Wszędzie chcemy zachować strategiczne pozycje by kontrolować co tylko się da. Mamy niekończące się pretensje i żal do tych, którzy powodują w nas jakikolwiek rodzaj umierania.    Lew Szestow mówi: Jest taka dziedzina ludzkiego ducha, która nie zna ochotników. Tam nie wchodzi się dobrowolnie. Jest to dziedzina tragedii. Człowiek przebywający w tej przestrzeni zaczyna inaczej myśleć, czuć i pragnąć”. Poza tragedią myślenie jest wyrachowaną kalkulacją, rodzajem konsumpcji innych. Poza tragedią człowiek tworzy siebie niszcząc innych. Na Zachodzie funkcjonuje termin selfizm (ang. self-made man) na określenie człowieka, który stwarza (dosł. robi) sam siebie, który chce zawdzięczać wszystko samemu sobie, z pominięciem lub wykluczeniem innych. Ten straszliwie żarłoczny narcyz nigdy nie zaznaje nasycenia. Wiecznie głodny i smutny, wiecznie z pretensjami walczy o miejsce w centrum albo przynajmniej o to, by nie znaleźć się na marginesie.    Niedawno pewien ksiądz opowiadał mi jakiego upokorzenia doznał od gimnazjalistów w czasie rekolekcji. Setki nadpobudliwych, zblazowanych nastolatków na różne sposoby usiłowały go uśmiercić jako mówcę. Ich wulgarny język, świńtuszenie, żucie gumy, wysyłanie smsów, prowokacyjny śmiech, ziewanie itp., wszystko było inteligentną strategią zadawania narastającego bólu. Ksiądz przeżył totalne ogołocenie. Poczuł się bezradny i niechciany, lekceważony i wyśmiany. Był gotowy uciec. Ale mimo wszystko został, bo Ewangelia, którą próbował głosić młodzieży obwieszcza paradoksalny sens chrześcijańskiej egzystencji: Chrześcijanie są po to, by obumrzeć niczym ziarna, bez pretensji, bez żalu i buntu. To znaczy, że żyją ze względu na innych. Żyją nie dzięki samym sobie, lecz otrzymując życie od Chrystusa Zmartwychwstałego! Ksiądz więc, nie mógł głosić umierania innych broniąc równocześnie swojego życia. Młodzi od razu zapytaliby: Gdzie jest to ziarno, które nie broni się przed zniszczeniem? Dlaczego ksiądz proponuje innym coś, w czym sam, osobiście nie chce uczestniczyć?
           A poza tym wspomniane umieranie księdza nie było ani jedyne ani największe z możliwych. Każdy może opowiedzieć na jakie próby zostaje wystawiony niemal każdego dnia. Trzymając się dalej metafory wybranej przez Chrystusa trzeba powiedzieć, że każdy zasiew jest ryzykiem, gdyż ziemia może się okazać obca, nieprzyjazna i jałowa. Ale jest też niewątpliwą szansą.
     
  Umieranie przychodzi do wszystkich ale przyjmują je tylko ci, którzy noszą w sobie życie wieczne. W których Duch Święty pokonał strach, egoizm, obojętność i wszelkie przywiązanie do życia ziemskiego. Bez Ducha Bożego niemożliwa jest zgoda na żadne umieranie. A już na pewno bez Ducha Bożego nie będzie ono ożywiające! Dlaczego na umieranie godziły się największe postacie historii zbawienia: Abel, Abraham, Józef, Mojżesz, Estera, Zuzanna, Tobiasz, prorocy, trzej młodzieńcy w piecu ognistym, matka i siedmiu synów, Eleazar, Symeon, Anna, Jan Chrzciciel, wreszcie Maryja? Ponieważ nosili w sobie życie podarowane przez Boga. Nosili w sobie świadectwo, że życie ziemskie nie jest jedynym możliwym. Dlatego, jakkolwiek szczerze nim się cieszyli, to jednak gotowi byli je oddać bez pretensji i żalu! A jakie owoce wydało ich umieranie trzeba popatrzeć na biblijne dzieje. Odkryjemy, że owoce trwają do dzisiaj! 

Krzysztof Drogowy
 

PS. Tytuł rozważania jest tytułem książki A. Pelanowskiego osppe,

       Wyd. W Misji, Oficyna Wydawnicza, Wrocław, 2005

TOP