„Obudzić olbrzyma” – relacja z II Kongsu Nowej Ewangelizacji (19-22 IX) - Krzysztof Hudzik

hudzikKilka dni temu w Warszawie, w ursynowskim kościele pw. Wniebowstąpienia Pańskiego zakończył się II Ogólnopolski Kongres Nowej Ewangelizacji. Rekolekcyjno-pastoralno-warsztatowe spotkanie nakierowane było na ożywienie polskich parafii i zatytułowane „Obudzić olbrzyma”. Kilkuset uczestników reprezentowało ogromną większość ruchów, stowarzyszeń i inicjatyw ewangelizacyjnych działających w polskim Kościele. Głównym organizatorem tego przedsięwzięcia był Zespół  Episkopatu Polski  ds. Nowej Ewangelizacji, kierowany przez ks. bpa Grzegorza Rysia. Relację z Kongresu w lubelskiej rozgłośni archidiecezjalnej „Radio eR” przygotował Krzysztof Hudzik.

Wybrałem się do Warszawy na II Ogólnopolski Kongres Nowej Ewangelizacji (19-22 września). Wiele dobrych rzeczy się tam działo, ale chciałbym opowiedzieć o wydarzeniu, które osobiście poruszyło mnie najbardziej.

W sobotę po południu było wyjście ewangelizacyjne na Ursynów - w różnych formach. Można było m.in. dołączyć do neokatechumenatu i pójść do bloków, do mieszkań. Poszliśmy we trzech - mocno starszy brat z neo, ksiądz Paweł z Rzeszowa i ja. Pod adresem, jaki otrzymaliśmy, niczego nie zdziałaliśmy, poza paroma wymianami uśmiechów w drzwiach. Po czym Wojciech z neo musiał już wracać, bo przygotowywał liturgię dla wspólnoty.

Zostawszy we dwóch, początkujący w tego typu działalności, postanowiliśmy jednak jeszcze "gdzieś" pójść. W pobliskim bloku akurat mieliśmy przed sobą wejście/wyjście jakby tylne, na poziomie piwnicy, otwierane kluczem. Ale spokojnie można było szarpnąć i otworzyć, no więc weszliśmy w górę na parter i zadzwoniliśmy do najbliższego mieszkania. Pani, która nam otworzyła, zrobiła wielkie oczy (ksiądz był w sutannie). Jak się okazało, to był TEN ADRES, pod który właściwie mieliśmy trafić, tzn. Duch św. nas zaprowadził. Pani Teresa okazała się osobą po bardzo trudnych rodzinno-zawodowych zawirowaniach, która od wielu miesięcy pragnęła dobrej spowiedzi, ale z różnych powodów pragnienie pozostawało niezrealizowane. No i właśnie - mogło się zrealizować. Ja wyszedłem na zewnątrz, żeby spacerując modlić się za dokonywaną spowiedź,  przy okazji sprawdzając, czy drzwi nadal otwierają się "na popych". Sakrament oczywiście trwał długo, potem jeszcze razem się pomodliliśmy. Ponadto w otworzonym "gdziekolwiek" Piśmie św. ukazał się nam fragment o świętym łotrze, który miał być "dziś w raju".
Pani zdziwiła się, że akurat owymi drzwiami weszliśmy, bo ona niedługo przed nami musiała je otwierać na kluczyk. Wyszliśmy tymi samymi drzwiami i już na zewnątrz tak mnie tknęło, żeby je znowu spróbować otworzyć "na szarpanego" - a tu nic z tego... Ks. Paweł zaczął próbować różnymi sposobami, ale nic to nie dało. Po prostu już się bez klucza nie otwierały. Cała wizyta z sakramentem spowiedzi bardzo nas poruszyła, ale te drzwi nas "powaliły".

Powiedziałem o tym następnego dnia, kiedy był czas świadectw. Chwała Panu! Ale też proszę o pamięć w modlitwie o tej pani Teresie, bo bardzo modlitewnego wsparcia teraz jej potrzeba:)

Krzysztof Hudzik, Lublin

TOP