Biblia a homilia - Chino Biscontin

«Ojcowie synodalni po ponad czterdziestu latach od promulgowania Konstytucji dogmatycznej Soboru Watykańskiego II o Objawieniu Bożym Dei verbum wdzięcznym sercem uznają wielkie korzyści, jakie przyniósł dla życia Kościoła ten dokument w wymiarze egzegetycznym, teologicznym, duchowym, duszpasterskim i ekumenicznym».

Kto mógł obserwować to, co nastąpiło w przepowiadaniu homiletycznym w ostatnich dziesięcioleciach, nie może nie podpisać się pod tym, co ojcowie synodalni stwierdzili w Propositio n. 2, przytoczonej również w adhortacji Verbum Domini, która ze swej strony potwierdza w n. 3: «Powszechnie wiadomo, jak wielki impuls do odkrywania na nowo słowa Bożego w życiu Kościoła, do refleksji teologicznej na temat Bożego Objawienia oraz do studium Pisma świętego dała Konstytucja dogmatyczna Dei verbum».

Pozostaje jeszcze wiele do zrobienia, ale reforma soborowa ugruntowała powszechne przekonanie odnośnie do słów zawartych w n. 24 Sacrosanctum Concilium: «Pismo święte ma doniosłe znaczenie w sprawowaniu liturgii. Z niego bowiem pochodzą czytania, które wyjaśnia się w homilii, oraz psalmy przeznaczone do śpiewu. Z niego czerpią natchnienie i ducha prośby, modlitwy i pieśni liturgiczne. W nim też trzeba szukać sensu czynności i znaków». Powyższe przekonanie znajduje wyraz w posoborowych dokumentach kościelnych, mówiących o związku, jaki powinien istnieć między homiliami i Biblią. Oto przykład dla wszystkich, zaczerpnięty z dokumentu Kongregacji ds. Duchowieństwa z 19 marca 1999 r. Prezbiter — mistrz słowa, szafarz sakramentów i przewodnik wspólnoty wobec trzeciego milenium chrześcijaństwa: «Logicznie zasadniczym źródłem przepowiadania powinno być Pismo Święte, głęboko rozważane podczas modlitwy osobistej i poznawane przez studium i lekturę odpowiednich książek. Doświadczenie duszpasterskie poucza, że siła i wymowa świętego Tekstu poruszają głęboko słuchaczy. (...) Pedagogika, z jaką liturgia Kościoła odczytuje, interpretuje i stosuje słowo Boże w różnych okresach roku liturgicznego, powinna także stanowić punkt odniesienia w przygotowaniu przepowiadania».

Jest to więc przekonanie mocno już ugruntowane, chociaż nie zawsze mające odpowiednie odzwierciedlenie w praktyce. W szczególności w odniesieniu do przepowiadania homiletycznego pozostają otwarte niektóre problemy, zarówno natury teoretycznej, jak i praktycznej. Wymienię trzy, które wydają mi się szczególnie pilne.

2. Pierwszy problem dotyczy poprawnej hermeneutyki biblijnych fragmentów, której Verbum Domini poświęca wiele pełnych treści stron, poczynając od n. 29 aż do n. 50. Hermeneutyka, do której dalej nawiązuję, związana jest z naturą homilii. Są bowiem kaznodzieje pojmujący swoje zadanie tak, jakby chodziło o krótki wykład egzegezy, dlatego ograniczają się do przekazania wyjaśnień koniecznych do zrozumienia sensu dosłownego czytań biblijnych. Często dodają w trakcie coś, co można nazwać transkodyfikacją, polegającą na powtórzeniu przesłania biblijnego w potocznym języku.

Oczywiście, zadaniem homilii jest również wyjaśnienie sensu dosłownego fragmentów biblijnych i, ogólniej, przyczynienie się − obok katechezy − do zaznajomienia wiernych z językiem, głównymi wydarzeniami oraz istotnymi pojęciami i symbolami świata biblijnego. Jednakże nie może ograniczyć się do tego. Jej natura wymaga, aby kaznodzieja wskazał w sposób przekonywający, że to, co Pisma opowiadają i głoszą, staje się tu i teraz dla tego zgromadzenia uczniów Pana Jezusa, ludu Bożego. Tak więc homileta nie może ograniczać się do interpretacji biblijnych fragmentów, ale czerpiąc z nich światło, powinien ukazać słuchaczom interpretację wiary tego, co ma miejsce w tej celebracji.

Obserwacje bieżącego przepowiadania upoważniają do stwierdzenia, że nie jest jeszcze wystarczająco rozpowszechniona świadomość tego zadania, właściwego i charakterystycznego dla głoszenia Słowa Bożego. Zbyt często homilie przybierają formę krótkiej konferencji bez powiązania z kontekstem podczas celebracji. Ilu kaznodziejów ma świadomość, że mówiąc o Bogu i o Jezusie w homilii, czynią to w obecności Boga i Pana Jezusa? Nie mówimy w ten sam sposób o kimś obecnym i o kimś nieobecnym. Głoszący homilię nie może się ograniczyć do pośredniczenia w zrozumieniu doktrynalnych treści fragmentów biblijnych. Powinien on także pośredniczyć w uobecnianiu Przemawiającego. Benedykt XVI daje przykład takiego odczytywania w n. 2 Verbum Domini: «Chciałbym przede wszystkim przypomnieć, jak piękne i fascynujące było ponowne spotkanie z Panem Jezusem w czasie zgromadzenia synodalnego». Warto również rozważyć n. 51, zatytułowany: «Stała obecność Chrystusa w życiu Kościoła».

Być sługami Słowa Bożego oznacza również i zasadniczo być pośrednikami obecności i spotkania. Można o tym wnioskować z n. 11 Verbum Domini, gdzie przytoczony jest ważny fragment encykliki Deus caritas est w kontekście fascynującej «Chrystologii Słowa»: «Słowo nie wyraża się tu przede wszystkim w sposób dyskursywny, poprzez pojęcia lub reguły. Obcujemy tutaj z osobą samego Jezusa. Jego jedyna i szczególna historia jest ostatecznym słowem, jakie Bóg kieruje do ludzkości. W tej perspektywie można zrozumieć, dlaczego 'u początku bycia chrześcijaninem nie ma decyzji etycznej czy jakiejś wielkiej idei, jest natomiast spotkanie z wydarzeniem, z Osobą, która nadaje życiu nową perspektywę, a tym samym decydujące ukierunkowanie'».

W tej perspektywie należy rozumieć to, co ojcowie synodalni piszą w Propositio 7: «Słowo Boże staje się sakramentalnym ciałem w wydarzeniu eucharystycznym i prowadzi Pismo Święte do jego spełnienia. Eucharystia stanowi hermeneutyczną zasadę Pisma świętego, tak jak Pismo święte oświeca i wyjaśnia tajemnicę eucharystyczną». Verbum Domini mówi natomiast w n. 52: «Należy pojąć i wykorzystać zasadniczą wartość, jaką czynność liturgiczna ma dla zrozumienia słowa Bożego. W pewnym sensie punktem odniesienia hermeneutyki wiary dotyczącej Pisma świętego powinna być zawsze liturgia, w której słowo Boże jest celebrowane jako aktualne i żywe słowo».

W świetle tych rozważań należy stwierdzić, że liturgia słowa, łącznie z homilią, stanowi sakramentalne pośrednictwo obecności Boga i Pana Jezusa, Ich przemawiania do zgromadzenia tu i teraz. Mówi o tym wyraźnie cały n. 56 Verbum Domini: «Głoszenie słowa Bożego podczas celebracji pociąga za sobą uznanie, że sam Chrystus jest obecny i mówi do nas, abyśmy Go przyjęli». A dalej: «Chrystus, rzeczywiście obecny pod postaciami chleba i wina, w analogiczny sposób jest obecny w Słowie głoszonym w liturgii».

Żywa świadomość tego zadania powinna prowadzić do większego zaangażowania w przygotowywanie homilii i dbałości o jej wysoki poziom religijny co do treści i sposobów wyrazu, zauważa się bowiem tego rodzaju potrzebę.

3. Z tym pierwszym problemem łączy się następny. Niech mi wolno będzie wprowadzić do niego przez odwołanie się do ćwiczenia umysłowego. Wyobraźmy sobie, że bierzemy do ręki Biblię i przeglądamy ją z zamiarem usunięcia z niej wszystkich kart, na których występuje narracja. Co nam pozostanie w ręku oprócz okładki i niektórych fragmentów mądrościowych? A następnie spróbujmy nagrać homilie wygłaszane w ciągu jednego roku liturgicznego przez jakiegoś księdza i spisać je na papierze. Przeglądnijmy wszystkie wydrukowane strony i powtórzmy eksperyment, to znaczy usuńmy wszystkie strony, na których występuje narracja. Co nam pozostanie w ręku? Z całym prawdopodobieństwem wszystko! Oczywista różnica rezultatów jest symptomem, że coś nie jest w porządku z naszym przepowiadaniem, jeśli ma mieć ono w Piśmie swoi wzór. Verbum Domini zawiera interesujący fragment narracyjny w n. 4, gdzie mówi: «Wspólnie słuchaliśmy słowa Bożego i je celebrowaliśmy. Opowiadaliśmy sobie nawzajem o tym, czego Pan dokonuje w ludzie Bożym, dzieliliśmy się nadziejami i troskami».

Powracając do tego, co nie funkcjonuje w przepowiadaniu Słowa, chodzi o zadanie właściwe homilii, które zwykło się nazywać «aktualizacją». Jak przypomina również Propositio n. 15, «dzięki homilii głoszone Słowo staje się aktualne: 'Dziś spełniły się te słowa Pisma, któreście słyszeli' (Łk 4, 22)». Również to zadanie nie jest, jak się wydaje, wypełniane w sposób zadowalający w zwyczajnym przepowiadaniu.

Aby zrozumieć, w czym rzecz, należy wyjaśnić pojęcie aktualizacji. Możemy zauważyć, że już w samej Biblii wydarzenie rozgrywające się obecnie, właśnie tu i teraz, nabiera szczególnego znaczenia. Dla wykazania tego wystarczy m.in. uważna lektura Dziejów Apostolskich. Jeśli jest prawdą, że teksty święte rzucają światło na historyczno-zbawczy sens chwili obecnej, również jest prawdą, że chwila obecna, pojmowana jako historyczno-zbawcza, pozwala Pismom odsłonić się, jak gdyby wzrastały do pełni swojego sensu. Podajmy przykład z Dziejów Apostolskich 4,23-28: «Uwolnieni [Piotr i Jan] przybyli do swoich i opowiedzieli, co do nich mówili arcykapłani i starsi. A ci, wysłuchawszy tego, wznieśli jednomyślnie głos do Boga i mówili: 'Wszechwładny Stwórco nieba i ziemi, i morza, i wszystkiego, co w nich istnieje, Ty przez Ducha Świętego powiedziałeś ustami sługi Twego, Dawida: Dlaczego burzą się narody i ludy knują daremne spiski? Powstali królowie ziemi i książęta zeszli się razem przeciw Panu i przeciw Jego Pomazańcowi. Zeszli się bowiem rzeczywiście w tym mieście przeciw świętemu Słudze Twemu, Jezusowi, którego namaściłeś, Herod i Poncjusz Piłat z poganami i pokoleniami Izraela, aby uczynić to, co ręka Twoja i myśl zamierzyły'. Wersety Psalmu 2 oświecają to, co przydarza się młodemu Kościołowi, a z kolei rozgrywające się w nim wydarzenia odsłaniają w tych wersetach pełniejszy sens, przez który Bóg przemawia do prześladowanych uczniów, podtrzymując ich wierność i nadzieję. W ten sposób Przemawiający staje się obecny w wydarzeniu i słowie, ściśle ze sobą powiązanych, a to wszystko można przekazać jedynie dzięki narracji.

Dlaczego w Biblii spotykamy tyle narracji, a w przepowiadaniu jest ona nieobecna? Ponieważ ci, którzy przekazali nam Pismo, byli świadomi tego, że uczestniczą w świętej historii, w której działa sam Bóg, natomiast my zbyt często żyjemy w historii, również w skromnej historii naszych wspólnot chrześcijańskich, jak gdyby to była historia świecka. Dlatego w naszym przepowiadaniu znajduje miejsce wykład doktrynalny i przedstawienie przykazań moralnych, ale nie ma w nim takiego samego miejsca dla świadectwa przez narracje wydarzeń historyczno-zbawczych, w których sami uczestniczymy. Tylko jeśli odnajdziemy spojrzenie wiary, które w świetle Biblii potrafi rozpoznać działanie Boga w naszej historii, przepowiadanie będzie zdolne dokonać autentycznej aktualizacji, co jest jego zadaniem.

Konstytucja Dei verbum w n. 2, bardzo często cytowanym, ukazała wybrany przez Boga sposób objawienia się i przedstawienia ludziom: «Ta ekonomia Objawienia realizuje się przez czyny i słowa wewnętrznie ze sobą połączone, tak że czyny dokonane przez Boga w dziejach zbawienia ujawniają i potwierdzają doktrynę i sprawy wyrażone w słowach, słowa zaś obwieszczają czyny i rozświetlają zawartą w nich tajemnicę». W tej perspektywie homilia jawi się jako słowo, które może pośredniczyć w samoobjawieniu się Boga tylko wtedy, gdy jest ono ściśle związane z dotyczącymi nas bezpośrednio wydarzeniami historyczno-zbawczymi. Jedynie mając świadomość, że jesteśmy uczestnikami świętej historii, jesteśmy w stanie aktualizować teksty biblijne odczytywane podczas liturgii, ponieważ mostem łączącym nas z nimi jest przynależność do tej samej historii świętej.

Pojmowana w ten sposób aktualizacja może dokonać się tylko wtedy, gdy interweniuje Duch Święty, który przez Pisma głoszone w wierze oświeca drogę przemierzaną przez tę wspólnotę i swoją mocą ją kształtuje oraz wskazuje kierunek. Verbum Domini mówi w n. 16: «Tak jak Słowo Boże przychodzi do nas w ciele Chrystusa, w ciele eucharystycznym oraz w Pismach dzięki działaniu Ducha, może też być ono przyjęte i naprawdę zrozumiane jedynie dzięki owemu Duchowi».

W związku z tym niech mi wolno będzie wyrazić wątpliwość co do posługiwania się w przepowiadaniu metodą lectio divina, w jej kanonicznej formie, która dojrzała w środowisku monastycznym. Verbum Domini słusznie wypowiada się o niej wielokrotnie w formie pochwalnej, w szczególności w nn. 86-87. Uznając wszak wielki pożytek duchowy tej metody uważam, że odpowiada ona poszukiwaniu, które nie wyczerpuje poszukiwania właściwego kaznodziei. Podczas gdy w lectio perspektywę wyznacza samotne poszukiwanie treściwego pokarmu duchowego, w przygotowaniu homilii perspektywę hermeneutyczną wskazuje caritas pastoralis, jako troska o zbawienie danego zgromadzenia zebranego na celebrację, w jego wiernym dążeniu do Boga przymierza, z jej wszystkimi wielorakimi wymiarami. Ponieważ Słowo święte jest dane przede wszystkim dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia, ten aspekt hermeneutyczny jest najbardziej stosowny dla jego pełnego zrozumienia. Verbum Domini stwierdza w n. 29: «Właściwym miejscem interpretacji Biblii jest życie Kościoła». A w n. 30 mówi: «Jak bowiem stwierdziła Papieska Komisja Biblijna, nawiązując do zasady przyjętej we współczesnej hermeneutyce, 'tekst biblijny może właściwie zrozumieć tylko ten, kto sam przeżył to, o czym mówi tekst'».

Piękny przykład tego wszystkiego znajdujemy w 2 Kor 5,19-6, 2: «Albowiem w Chrystusie Bóg jednał ze sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania. Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem! On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą. Współdziałając z Nim, napominamy was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej. Mówi bowiem [Pismo]: W czasie pomyślnym wysłuchałem cię, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia».

4. Trzecią kwestią jest aktualne przygotowywanie przyszłych kaznodziejów. W przeszłości program ich formacji zwykle przewidywał naukę o przepowiadaniu. W ramach reform, jakie miały miejsce po Soborze Watykańskim II, przedmioty cyklu instytucjonalnego zostały poszerzone zarówno jakościowo, jak i ilościowo. Spowodowało to konieczność wyborów, między innymi niemal wszędzie rezygnowano z kursu oratoria sacra, czyli kaznodziejstwa, jak go nazywano. Różne są motywy wyjaśniające ten wybór. Pośród nich wymienia się fakt, że nierzadko przedmiotowi temu nie poświęcano zbytniej uwagi, uznając go za mało pożyteczny, albo naiwne przekonanie, że skoro ktoś wie, co ma powiedzieć, wie również, jak to powiedzieć. Faktycznie ta dyscyplina zanikła. Na przykład, we Włoszech można uzyskać licencjat lub doktorat z liturgii pastoralnej bez uczęszczania na jakikolwiek kurs poświęcony wyraźnie przepowiadaniu. O ile wiem, jest niewiele seminariów duchownych we Włoszech, mających w programie nauczanie w zakresie przepowiadania Słowa, przewidziane zresztą być może w formie zbyt ogólnej w: Formacji prezbiterów w Kościele włoskim. Orientacje i normy dla seminariów z listopada 2006 r. Brakuje nawę programów specyficznej formacji dla ewentualnych przyszłych wykładowców tej materii.

Oczywiście przedmioty normalnego kursu instytucjonalnego stanowią nieodzowne przygotowanie do przepowiadania, ale coraz bardziej odczuwa się potrzebę specyficznej dyscypliny. Jej wyraźnym symptomem jest Propositio n. 32 wyrażająca postulat «pogłębienia formacji do przepowiadania podczas lat spędzonych w seminarium oraz troski o formację stałą podczas pełnienia posługi, tak by homilia mogła poruszyć słuchaczy». Ponadto ojcowie synodalni uważają za konieczne «opracowanie 'Dyrektorium homiletycznego', które obok zasad homiletycznych i sztuki komunikowania powinno omawiać treść tematów biblijnych zawartych w lekcjonarzach używanych w liturgii». Troskę ojców synodalnych podziela wyraźnie Benedykt XVI w nn. 59 i 60 Verbum Domini.

Odnośnie do tego trzeba stwierdzić, że troska o to, by homilia była owocem również odpowiedniej sztuki komunikowania nie dotyczy tylko formy przepowiadania. Jeśli posługę przepowiadania pojmować w sensie sakramentalnym, jako że słowo ludzkie ma być pośrednikiem przemawiającego samego Boga, słowo ludzkie musi być odpowiednie dla prawdziwej i skutecznej komunikacji. Jest to sprawa analogiczna do tego, co zaleca się w sferze sakramentów, gdzie skrupulatność co do autentyczność «materii» chroni prawdę znaku, więc i samego sakramentu.

Uważam, że kurs homiletyczni bezpośrednio przygotowujący do posługi powinien mieć formę seminarium albo laboratorium, podczas którego nie tylko przekazuje się wiedzę teoretyczną na temat homilii, ale rozwija się odpowiednie zdolności poszukiwania nadawania odpowiedniej formy treści przepowiadania. Celem powinna być od samego początku praktyka świadomego i przemyślanego przepowiadania, aby młodzi homileci zdobywali odpowiednie doświadczenie. Następnie, biorąc za punkt wyjścia to pierwsze doświadczenie, podczas formacji stałej kaznodziejów powinno się przeprowadzać kursy weryfikujące i ćwiczące w dobrym przepowiadaniu.

W ostatnich tylko pięćdziesięciu latach egzegeza i hermeneutyka biblijna doznały istotnych przemian, a Verbum Domini postuluje dalszy postęp i ubogacenie. Kaznodzieja powinien być informowany i znać na bieżąco wyniki tych badań oraz powinien mieć możliwość lektury i zrozumienia dobrych i popularnych tekstów na wysokim poziomie, które o tym mówią. W ostatnich sześćdziesięciu latach studia na temat komunikowania się doznały nadzwyczajnego rozwoju, w tym również studia dotyczące publicznego przemawiania, i przyniosły solidne rezultaty. Jako że komunikowanie jest zapośredniczeniem wszelkiej działalności duszpasterskiej, zadziwia fakt, że w studiach dla przyszłych księży nie ma odpowiedniej troski o przekazanie wiedzy i umiejętności dotyczących komunikowania. Naturalnie odnosi się to również do homiletyki.

Poważne przygotowanie zarówno co do natury homilii, jak i warunków poprawnego i skutecznego głoszenia pozwala kaznodziejom wejść na ambonę z głębokim przeświadczeniem, że pełnią cenną posługę wobec Boga i zgromadzonych, i ze świadomością, że potrafią to czynić w sposób profesjonalny, skuteczny. Wynikająca stąd pogoda ducha i samoocena, a nawet entuzjazm są ważnymi czynnikami, decydującymi o tym, czy głoszenie Ewangelii dotarło do serca adresatów i dotknęło ich głęboko. Nie tylko, ale tego rodzaju przygotowanie ma także efekt ascetyczny i dobroczynny wpływ na duchowość homilety. Świadomość bowiem prawdziwej natury i prawdziwych celów homilii oraz poznanie funkcjonowania komunikacji korygują i oczyszczają nierzadkie zachowania i postawy homiletów. W szczególności zostaje zakwestionowany pewien narcyzm, bardziej rozpowszechniony niż jesteśmy skłonni przyznać, który prowadzi wielu kaznodziejów do pojmowania homilii jako krótkiej konferencji, zależnej od ich sądu, i do zbytniego skupiania się na własnym wystąpieniu i treści swojego przemówienia. Asceza związana z poważnym przygotowaniem sprawia, że uwaga coraz bardziej skierowana jest na tych, którym homileta służy: na Boga, na Pana Jezusa, na zgromadzenie i jego potrzeby duszpasterskie. A więc na tę troskę, jakiej oczekuje się od tego, kto jest sługą i pełni posługę.

Kończę gorącą modlitwą, znajdującą się w Mszale w języku włoskim, wyrażającą wielką świadomość związaną z posługą przepowiadania: «Boże, Ty w swoim Synu, który stał się człowiekiem, powiedziałeś nam wszystko i dałeś nam wszystko, a ponieważ w planach Twojej opatrzności potrzebujesz także ludzi, aby się objawić, i pozostajesz niemy bez naszego głosu, uczyń nas godnymi zwiastunami i świadkami słowa, które zbawia» (Mszał Rzymski, kolekta XIV na dni okresu zwykłego, s. 1020). Źródło:
“L’Osservatore Romano” (pol.) 32(2011) nr 4, s. 45-49.