"Między duchem a psychiką" - Zakonnicy na Titanicu

 Zakonnicy na Titanicu
Drugiego lutego osoby konsekrowane odnawiają swoje śluby i przyrzeczenia. Jestem pallotynem, stąd też temat mnie dotyczy i dotyka. Myślę sobie, że gdyby zgromadzenie zakonne porównać do Titanica to górą lodową, o którą może się ono rozbić, jest utrata zdolności realizacji zakonnego charyzmatu.

Charyzmat zgromadzenia to nie to samo, czym zgromadzenie się zajmuje. Charyzmat określa, w jaki sposób to zgromadzenie wierzy. Innymi słowy charyzmat to – jak pisze jezuita Paweł Kowalski – oblicze Chrystusa jakie odkrywa dany człowiek. Może – jak u karmelitów – jest to Chrystus modlący się na górze, a może – jak u salezjanów – nauczający, albo – jak u misjonarzy – niosący dobrą nowinę ubogim? A może jest to Chrystus ubogi jak św. Franciszek, albo jak u pasjonistów – cierpiący na krzyżu, a może jak u jezuitów – głoszący Królestwo Boże? Tak czy inaczej nie o prace, zadania, dzieła tu chodzi, lecz o specyficzny rodzaj wiary.

            Aby być dobrym, wystarczy być człowiekiem. Aby wierzyć w Boga objawionego w Jezusie Chrystusie, wystarczy przygotować się i przyjąć chrzest. Aby być kapucynem, jezuitą, dominikaninem, czy pallotynem to nie wystarczy. Człowiekiem dobrym może być każdy, chrześcijaninem – wielu, a do określonego zakonu powołani są nieliczni. Tylko nieliczni otrzymują określone dary pozwalające im pełnić określone zakonne powołanie. Tylko nieliczni otrzymują te dary i – niestety – nie wszyscy spośród nich te dary pomnażają.

            Po raz kolejny stawiam sobie pytanie, czy było warto? Po raz kolejny zadziwiam się powołaniem, które jest niepowtarzalnym wezwaniem Chrystusa. Po raz kolejny stwierdzam, że warto było wybrać się na niesamowity rejs pod przemożnym powiewem Ducha Świętego. Chcę też po raz kolejny uświadomić sobie, że nie ma niezatapialnych statków, a gór lodowych jak zwykle jest pod dostatkiem. Lubię jak na pokładzie gra orkiestra. Jednak, co pewien czas stawiam sobie pytanie, czy nie za głośno, czy nie zagłuszy wołania człowieka obserwującego ocean z bocianiego gniazda? Świętując dzień życia konsekrowanego przyglądam się kapitanowi i chcę się upewnić, że zadbał o lornetkę dla obserwatora.

            W życiu zakonnym można się pogubić, można wypaść za burtę. Może być też tak, że cała wspólnota zacznie dryfować. To smutne, że niektórzy boją się wyruszyć z portu, a inni – słysząc ostrzeżenia – każą głośniej grać orkiestrze biorąc się za kolejne obiektywnie ważne dzieła. Jeśli i Ty chcesz wyruszyć w niepowtarzalny, natchniony Duchem Świętym rejs wiary, nie pytaj zakonników, czym się zajmują. Pytaj jak wierzą, a wtedy wszystko stanie się jasne.

 

Ks. Wiesław Błaszczak SAC - Ośrodek Terapeutyczno - Szkoleniowy (OTS),  Lublin

 
TOP