"Między duchem i psychiką" - Jan Paweł II w Lublinie

Jan Paweł II w Lublinie

         Trudno mi uwierzyć, że to już dwadzieścia lat. Dwadzieścia lat temu uczestniczyłem we Mszy św., którą sprawował Jan Paweł II właśnie tu w Lublinie. Udzielając święceń kapłańskich mówił: „Kapłan – z ludzi wzięty – dla ludzi postanowiony”, jak czytamy w Liście do Hebrajczyków (por. 5, 1). Stąd też wyrażam radość, że w tym momencie, w którym synowie Kościoła na tej ziemi otrzymują sakrament kapłaństwa, jest tutaj tak licznie zgromadzony cały Lud Boży, pośród którego dojrzewało powołanie kapłańskie dzisiejszych neoprezbiterów.”


           Myślę sobie o tym ludzie, pośród którego dojrzewało powołanie kapłańskie, moje także. Nie doceniałem wtedy, jak ważne jest rozumienie własnych korzeni. Nie wiedziałem, że to, czego uczymy się w pierwszych latach życia, tak mocno w nas zostaje. To pierwszy program na miłość, na wartości, na styl i sposób radzenia sobie, na życie, na Boga. Jest on mocno osadzony w każdym z nas. Możemy go rozwijać, modyfikować, uzupełniać, ale nie możemy wymazać. Niereflektowany pozostaje jedynym programem na życie. Rozumiany staje się inspiracją do budowania własnego programu. Czasami uda się go poprawić, czasami trzeba budować coś nowego, ale zawsze w odniesieniu do tego, co było u początków naszego życia.
             W osadzonych w historii słowach wypowiadanych przez Jana Pawła II, którymi rozpoczynał swoje kazania widziałem kiedyś przede wszystkim kurtuazję. Później zaczynałem rozumieć, jak były ważne. Rozumiałem to tym bardziej, im bardziej zdawałem sobie sprawę ze znaczenia ludzkich korzeni.
            Mówił dalej: „…drodzy synowie, aby być wychowawcą sumień, aby prowadzić innych, aby pomagać im dźwigać się z grzechów, nałogów, aby dźwigać „lud upadający”, sami musimy być zawsze gotowi stanąć „w obliczu Boga” i „wobec osądu sumienia każdego człowieka”. Sami musimy od siebie wymagać. Kapłaństwo jest wymagające. Jest wymagające. Wymaga – i przez to wyzwala.”
            Tak, zrozumienie własnych korzeni jest wymagające, a rozwijanie tego, co otrzymaliśmy na początku, przemiana historii naszego życia w duchu Ewangelii jeszcze bardziej.
            Podziwiam kapłanów, którzy nie ulegają pokusie upodabniania się do świata, z którego wyszli. Jednocześnie jestem wdzięczny tym, którzy nie budują swojego życia na zaprzeczeniu tego, co otrzymali. Kapłan z ludu brany winien być coraz bardziej świadom swoich korzeni nie po to, aby się od nich odcinać, lecz po to by przynosić owoc. Jakże różnią się korzenie od owoców. Jednak nie ma owoców bez korzeni, a z drugiej strony korzenie bez tego, co z nich wyrasta, obumierają.
             Wreszcie te słowa o współpracy: „Waszym zadaniem, drodzy neoprezbiterzy, będzie współpraca ze świeckimi w poczuciu odpowiedzialności za Kościół, za chrześcijański kształt polskiego życia. Trzeba świeckich darzyć zaufaniem. Mają oni, jak uczy Sobór Watykański II, swoje miejsce i zadanie w wykonywaniu potrójnej misji Chrystusa w Kościele. Jest w nich wielki potencjał dobrej woli, kompetencji i gotowości służenia.” Kapłani nie mają wyłączności na prawdę. Mają jednak dary, które wraz z bogactwem darów innych osób pozwalają nam przekraczać otrzymany na początku program na życie.
             Dobrze, że po dwudziestu latach mamy okazję się zatrzymać. Dobrze byłoby móc właśnie dzisiaj ucieszyć się tym, co udało się zbudować dla ludzi na fundamencie od ludzi otrzymanym.

Ks. Wiesław Błaszczak SAC, OTS Lublin