O krzywdzie - dr Jakub Kołodziej, OTS Lublin

 Psychika człowieka została wyposażona w szereg sposobów radzenia sobie z doznawaną krzywdą. Świadczy o tym choćby fakt, że na to samo krzywdzące wydarzenie każdy może zareagować w inny sposób, np. kobieta zdradzona przez męża może czuć do niego nienawiść i agresję, ale może też czuć się winna, że mąż ją zdradził; inna z kolei może stwierdzić, że nic się nie stało.

                 Różnorodność w reagowaniu może również występować u tej samej osoby i zmieniać się z różną dynamiką, np. raz czujemy nienawiść do osoby, która wyrządziła nam krzywdę, za chwilę mamy wobec niej poczucie winy, za jakiś czas możemy wytłumaczyć sobie, że nic się nie stało.
                Sposoby reagowania na krzywdę mogą być przez nas zauważalne, ale mogą też być niezauważalne, np. pracocholizm może być formą zasługiwania na akceptację, której nie doświadczyliśmy od naszych rodziców, a nam się wydaje, że robimy karierę.
                Problem w istocie jest dość złożony, jednocześnie bardzo podstawowy i powszechny. W gabinecie terapeutycznym bardzo często można spotkać osoby próbujące na różne sposoby uwolnić się od doznanej krzywdy. Niektórym trudno wyzwolić się od agresji, nienawiści czy też chęci zemsty, inni dopiero odkrywają, że zostali skrzywdzeni i że u podłoża zgłaszanych trudności leży niemożność poradzenia sobie z doznaną krzywdą.
                W jaki sposób możemy reagować na krzywdę? Jednym ze sposobów reagowania jest agresja, atakowanie krzywdziciela. Atakować można różnie: albo bez przemyślenia i bezpośrednio, albo z premedytacją; można to robić fizycznie albo słownie. Korzyści, jakie z takich form zachowania czerpiemy, to: świadomość, że zostaliśmy skrzywdzeni – wbrew pozorom nie zawsze jest to takie oczywiste – mamy również poczucie siły; atakujemy, żeby obronić swoją wartość. Jakie są straty? Tracimy relację – albo się rozstajemy, albo zaczynamy dominować, albo dochodzi do eskalacji konfliktu. Atakując krzywdzimy, czyli z ofiary stajemy się krzywdzicielami, stąd też mamy poczucie winy, z którym musimy sobie jakoś poradzić. Agresja może wymknąć się nam spod kontroli, może przerodzić się w postawę nienawiści, poszukiwania zemsty, może też być przenoszona na innych. Zachowania agresywne rzadko przynoszą oczekiwaną ulgę, a niejednokrotnie powiększają problem.
                Inną z form reagowania na krzywdę bywa stwierdzenie, że dana sytuacja wcale nie jest krzywdząca: „mnie to nie dotyczy”. Obojętność na krzywdę jest również formą obrony. Jakie są zyski? Zachowujemy spokój, nie dajemy wyprowadzić się z równowagi, żyjemy w przeświadczeniu, że jesteśmy mocni, nic nas nie rusza. Taka postawa może doprowadzać do furii krzywdziciela, co daje nam satysfakcję. Jakie są straty? Zaprzeczanie, że zostaliśmy skrzywdzeni powoduje blokowanie emocji, a to z kolei pociąga za sobą szereg negatywnych konsekwencji; nieadekwatne do sytuacji reakcje emocjonalne, wybuchy złości, napady płaczu, zmienność nastrojów, poczucie niezrozumienia siebie, trudność w podejmowaniu decyzji, objawy somatyczne. Długotrwałe fałszowanie znaczenia wydarzeń powoduje utratę kontaktu z rzeczywistością i z własną tożsamością.
                Inną z form reakcji na krzywdę jest ucieczka, wycofanie się, poczucie bezsilności. Takiej postawie często towarzyszy smutek, czasami rozpacz. Jakie są korzyści? Nie rozpętujemy wojny, wręcz przeciwnie – pokazując skutki doznanej krzywdy – wzbudzamy w krzywdzicielu poczucie winy, a u pozostałych współczucie; czasami pojawia się ktoś kto,  widząc naszą krzywdę i bezradność, zaczyna nas bronić – zyskujemy przyjaciela. Jakie są straty? Przede wszystkim pozbywamy się poczucia własnej wartości; doświadczając rozmiaru klęski i własnej bezradności czujemy się gorsi, słabsi, nie wartościowi, a to ma zasadniczy wpływ na sposób naszego funkcjonowania. Ten typ reagowania może prowadzić do szukania słabszych i odreagowywania na nich złości, może też rodzić autoagresję.
                Inną z form reagowania na krzywdę jest doświadczanie poczucia winy. Wydaje się to paradoksalne, ale w krzywdzie bardzo często zawarty jest komunikat – to twoja wina. Np. kiedy rodzic bije swoje dziecko, daje mu do zrozumienia, że zawiniło; kiedy mąż pije i mówi, że pije przez żonę, bo nie jest dla niego dobra, obwinia ją. Jeżeli takich komunikatów jest dużo, bardzo trudno uwolnić się nam od tego typu myślenia, zaczynamy wierzyć, że jesteśmy winni i kiedy ktoś kradnie nam samochód, mamy do siebie pretensje, że zostawiliśmy go w niewłaściwym miejscu i o niewłaściwym czasie. Poczucie winy może również pojawiać się w kontekście odczuwania negatywnych emocji wobec krzywdziciela. Odczuwając agresję, nienawiść, chęć zemsty, czujemy się źli. Tego typu reakcje najczęściej występują, gdy doznajemy krzywdy od naszych najbliższych. Patrząc z boku, poczucie winy wydaje się najbardziej paradoksalnym sposobem reagowania na krzywdę, niemniej bardzo powszechnym. Przynosi sporo strat; przede wszystkim odbiera świadomość własnej wartości, daje poczucie sytuacji bez wyjścia, prowadzi do osamotnienia, rodzi autoagresję. Korzyści: wzbudza poczucie litości u innych, czasami chęć opiekowania się, może też przybrać formę manipulowania otoczeniem.
                Cechą wspólną wymienionych sposobów reagowania na krzywdę jest ich funkcja obronna. Jeżeli atakujemy, bronimy się; jeżeli mówimy: „nic się nie stało” – nie dopuszczamy do siebie krzywdy, czyli bronimy się; unikając konfrontacji poprzez ucieczkę, wycofując się, ulegając też się bronimy; popadając w poczucie winy pokazujemy krzywdzicielowi i otoczeniu rozmiar strat, co ma pełnić rolę zaprzestania krzywdzenia, czyli też obrona.
 
                Można by postawić pytanie: W jaki sposób bronić się, żeby było jak najmniej strat i jak najwięcej zysków? Poszukując odpowiedzi, chciałbym odwołać się do pojęcia uczuć pierwotnych. Wielu autorów stwierdza, że są takie uczucia, w które wyposaża człowieka natura, a ich zadaniem jest ostrzeganie przed zagrożeniem życia lub ratowanie nam życia. Spośród wymienianych uczuć najczęściej pojawiają się: lęk, gniew, żal, miłość. Chciałbym zwrócić uwagę na rolę gniewu i żalu. Emocje te pełnią zasadnicza rolę w procesie radzenia sobie z doznaną krzywdą, są niejako filarami, na których możemy budować przebaczenie.
                W krzywdzie zawsze zawarty jest komunikat: „nie jesteś wartościowy”. Krzywda nie byłaby krzywdą, gdyby nie stanowiła uderzenia w poczucie wartości, godności człowieka; gdyby nie była formą okazania braku szacunku i miłości. Krzywda odbiera nam poczucie wartości, czyli jest przyczyną straty. Naturalną reakcją na uderzenie i stratę jest gniew i żal. Każda forma zaprzeczania tym emocjom, zniekształcania ich, unikania ich przeżywania kończy się ujemnym bilansem zysków i strat. Z drugiej strony dopuszczanie, przeżywanie i wyrażanie tych emocji stwarza wiele problemów, czujemy się rozbici, smutni, czasami niezrozumiani przez innych, jest nam po prostu źle. Niemniej jednak wydaje się, że jest to najbardziej naturalna forma radzenia sobie z krzywdą, zabezpiecza nas przed atakowaniem, nie dopuszcza do ucieczki i stwarza możliwości właściwej obrony.
 
                Sposoby reagowania na krzywdę są wypadkową wielu czynników m.in.: cech temperamentu, środowiska w jakim wychowywaliśmy się i w jakim żyjemy, systemu wartości, sytuacji życiowej w jakiej się aktualnie znajdujemy. W dużej mierze są to nieświadome mechanizmy, które możemy zrozumieć dopiero z perspektywy czasu, a do ich zrozumienia zmusza nas cierpienie; dokuczliwe objawy somatyczne, lęk przed ludźmi, brak bliskich więzi, wybuchy wściekłości, depresja, myśli samobójcze. Cierpienie jest najlepszą motywacją do poszukiwania zmiany.
                Błędem byłoby założenie, że istnieje jakiś jedyny i najlepszy sposób radzenia sobie z krzywdą. W pewnych sytuacjach jeden sposób zadziała, w innych nie. Czasami zbyt szybkie zrozumienia tego, co się stało, może zakończyć się tragicznie dla nas samych lub dla naszego otoczenia, innym razem niebezpieczny jest przedłużający się brak wglądu w znaczenie sytuacji. W momentach krzywdy warto zaufać swojej intuicji nie oceniając własnych reakcji, warto też szukać zrozumienia i akceptacji drugiego człowieka, wprawdzie nie zawsze zmniejsza to ból jednak pozwala przetrwać.                 Jakub Kołodziej                Artykuł ukazał się w miesięczniku Charaktery 4/2004