Zdrada i co dalej - dr Jakub Kołodziej

 

Inni wpadają w szał, mają w sobie tyle agresji, że ich myśli skupiają się tylko na jednym jak się zemścić, umysł wypełniony jest scenariuszami zemsty i w zależności od tego co może najbardziej zranić współmałżonka to w to uderzają, może to być bezmyślny szał łącznie z przemocą fizyczną, ale może to być zimne i wyrafinowane zachowanie.

Jeszcze inni zaczynają działać bardzo spokojnie i racjonalnie albo w kierunku rozpadu związku, czyli składają pozew o rozwód, wynajmują adwokata, zakładają swoje konto bankowe, wynoszą cenniejsze rzeczy z domu i na pozór są bardzo spokojni albo działają w kierunku scalenia związku, zapewniają że chcą być w związku, że będą chcieli przebaczyć, że jakoś to wszystko z czasem się ułoży, sprawiają wrażenie  jakby nic wielkiego się nie stało. Najbardziej chcieliby o tym zapomnieć i żyć tak jakby nigdy nic.

     Proces wychodzenia ze zdrady można przyrównać do procesu żałoby

       W pierwszej fazie następuje szok, osoba która dowiedziała się o zdradzie może sprawiać wrażenie osoby która nie wie co się stało, czuje jakby czas się zatrzymał, jest spowolniona w myśleniu i działaniu. Etap ten najczęściej mija po kilku godzinach.
       Drugi etap to zaprzeczanie, osoba zdradzona niedopuszcza do siebie, że coś takiego się stało w jej życiu, to niemożliwe żeby mi się to przytrafiło, to jakiś żart, trzeba to sprawdzić, powiedz że to nieprawda.
       Kolejny etap to przeżywanie, dociera fala potężnych emocji najczęściej żal, złość, lęk i poczucie winy.

                Żal jest związany ze stratą relacji ale także z upokorzeniem. W zdradzie jest komunikat on/ona jest lepszy/a od ciebie, jest to uderzenie w męskość/kobiecość w atrakcyjność seksualną. Mocno zachwiane jest poczucie wartości.

                Złość i gniew wynikają również z upokorzenia. W zdradzie jest potężna dawka  agresji, nie liczenia się z godnością współmałżonka w tej fazie jest ogromna chęć zemsty i jest to bardzo naturalne, choć bywa tak że zemsta przerasta destrukcją samą zdradę i ruiny są o wiele większe.

                Po zdradzie pojawia się także silny lęk o siebie o swoją przyszłość o przyszłość dzieci, co powiedzą znajomi, rodzina itp.

                Często pojawia się też poczucie winy u osoby zdradzonej, że do tego doprowadziła, zwłaszcza kiedy jest oskarżana przez sprawcę zdrady.

                Wiele zdradzonych małżonków doświadcza bezradności, nie widzą co zrobić jak się zachować, przebaczać ale jak, odejść ale gdzie. Doświadczają konfliktu z jednej strony chcą przebaczyć z drugiej sobie tego nie wyobrażają, czują, że to ich przerasta.

                Niebezpieczne jest przebaczanie na siłę, które wynika z lęku przed samotnością i z braku poczucia własnej wartości. Niebezpieczne jest również nakładanie tłumaczeń religijnych a w konsekwencji tłumienie emocji. Nie jest to czas decyzji ani o pozostaniu ani o odejściu

 Osoby które za szybko odejdą po zdradzie często tego żałują i żeby siebie usprawiedliwić ciągle podsycają w sobie agresję do współmałżonka

                Jest to bardzo trudny etap, wszystkie te uczucia mogą występować naprzemiennie i zmieniać się z godziny na godzinę. W tej fazie bardzo ważna jest obecność kogoś bliskiego i wsparcie poprzez samo wysłuchanie i nie ocenianie. Wszystkie te uczucia są naturalne i mamy do nich prawo. Nie ma limitów czasowych, każdy potrzebuje właściwy dla siebie czas, ale warto pamiętać, że można się zatrzymać na którymś etapie, co zagraża zdrowiu fizycznemu i psychicznemu. Stąd jeżeli stan żalu lub agresji jest bardzo silny, permanentny i przedłuża się powyżej 3 miesięcy warto zwrócić się do specjalisty, najlepiej psychoterapeuty. Terapeuta najczęściej da obiektywizację czy wszystko przebiega w normie. Również niebezpieczne dla zdrowia psychicznego jest nie przeżywanie zdrady, jeżeli była wcześniej bliska relacja to taka reakcja może oznaczać zablokowanie emocji co może ujawnić się w późniejszych objawach somatycznych lub napadach lękowych.

                Często w tej fazie rozmowy współmałżonków są niekonstruktywne albo jest to obrzucanie się oskarżeniami albo wzajemne lub jednostronne upokarzanie i poniżanie, albo zbyt szybka próba odbudowy relacji.

                Małżeństwo w którym miała miejsce zdrada nie jest w stanie wrócić do relacji z okresu przed zdradą

                Kolejny etap to podjęcie decyzji co dalej. Jeżeli małżonkowie decydują się być razem wcale nie muszą znać odpowiedź jak to zrobić, bardziej powinni sobie odpowiedzieć na pytanie dlaczego chcą to zrobić.

                Kolejna faza to budowanie relacji. W tej fazie konieczne jest spojrzenie na zdradę jako proces. Proces zdrady jest wieloaspektowy i o wiele bardziej złożony niż by się to mogło wydawać. Zdrada rozpoczyna się długo długo wcześniej i wynika z bardzo wielu czynników należą do nich m.in.:

             >  nieuporządkowane życie emocjonalne

             >   trudności w doświadczaniu bliskości

             >   wzorce zachowania zaczerpnięte z rodziny pochodzenia ale także ze środowiska w którym się żyje

             >  zaniedbania relacji małżeńskiej na przykład poprzez brak rozmów

             >   wcześniejszych doświadczeń seksualnych bez relacji bliskości

             >  brak satysfakcji w życiu seksualnym

             >  rozłąka

             >  odreagowanie stresu wynikającego z porażek w życiu zawodowym, trudności finansowych, choroby.

               

Rozumienie zdrady jako procesu jest kluczowe do odbudowania związku

               

Często małżonek zdradzony mówi że przecież wszystko było dobrze, ale po bliższej analizie okazuje się, że sporo spraw było zamiatanych pod dywan. Za dużo ustępstw, kompromisów i blokowanych emocji w imię np. dobra dzieci, albo zakupu mieszkania. Albo brak ciepła, troski, często zwykłej kultury. Czasami odkrywają, że w ogóle nie dbali o swoje małżeństwo, żyli przekonaniem, że to się samo układa.

                W tej fazie małżonkowie zaczynają dostrzegać, że ich związek okazał się nie tak idealny jak myśleli, że odbudowanie zaufania to długi proces, że wartości którymi kierowali się w życiu nie sprawdziły się. Zaczynają dostrzegać, że relacja wymaga ciągłej pielęgnacji i są gotowi na podjęcie wysiłku żeby nie doprowadzić do koszmaru przez który przeszli.

                Zwykle w pierwszym etapie po zdradzie bardziej cierpi ofiara zdrady, jednak w dłuższej perspektywie czasowej okazuje się, że jeszcze większe cierpienie dotyka tego, kto dopuścił się zdrady. Sprawca zdrady stopniowo uświadamia sobie, że skrzywdził nie tylko współmałżonka, ale również samego siebie oraz że uczynił coś, co w jakimś sensie jest już nieodwracalne. Coś, czego nie da się już wykreślić z jego życiorysu i co w jakimś stopniu będzie do śmierci wpływało na jego sposób myślenia o sobie i odnoszenia się do samego siebie. Często zdarza się, że ten kto zdradza, nie potrafi sobie przebaczyć, upokarza się biorąc całą odpowiedzialność za sytuację na siebie. Taka postawa niewiele zmienia w relacji a bardzo komplikuje możliwość odbudowania związku.

 

                W zdradzie biorą udział dwie strony, ważne jest aby nie zabrzmiało to jako oskarżenie ale jako zachęta do głębszego rozumienia siebie i współmałżonka.

                Końcowa faza to akceptacja strat i przebaczenie, nie oznacza to zapomnienia ale uwolnienie się od negatywnych emocji, rozpaczy czy chęci odwetu. Przebaczenie również dotyczy przebaczenia sobie.

                Ostateczną konsekwencją zdrady może być przemiana w kierunku pogłębienia relacji małżeńskiej, jest to możliwe choć zajmuje to czasami wiele lat i wymaga głębokiej przemiany siebie

                Częste błędy:

               > Zbyt szybka decyzja o rozstaniu podjęta pod wpływem emocji

               > Wciąganie dzieci, ujawnianie szczegółów zdrady, nastawienie przeciwko

                > Wyrafinowana zemsta, np. jak on zdradził mnie to ja zdradzę jego, żeby poczuł jak to jest.

                > Przebaczanie na siłę np. w imię wartości religijnych albo z lęku przed samotnością

                > Domaganie się ujawnienia szczegółów zdrady

                > Ciągłe wracanie do zdrady po podjętej decyzji o odbudowaniu związku

                > Ciągłe wynagradzanie osobie zdradzonej krzywdy jaką się jej wyrządziło

                > Potraktowanie drugiej strony jako niedojrzałej i usprawiedliwienie zachowania

                > Uwaga na doradców, mówiących co się ma robić i jakie podejmować decyzje

 

                Co pomaga:

                > Wsparcie osób bliskich

                > Wyrażanie emocji, płacz, złość

                > System wartości

                > Unikanie poniżania się np. poprzez kontakt z osobą z którą współmałżonek zdradził, błaganie o pozostanie itp.

 

                Dla lubiących oglądać filmy polecam „Malowany welon”, film oprócz walorów artystycznych bardzo trafnie ukazuje przeżycia małżonków po zdradzie i daje nadzieję, że zdrada jest do przetrwania.

 

                Są oczywiście sytuacje, gdzie jedna ze stron decyduje się na rozstanie o druga się z tym nie godzi

 

                Ten etap nie jest możliwy bez fazy przeżywania emocji.

 

                Bardzo ważna jest postawa

                W pierwszej fazie chodzi o wyrażenie emocji

1.     Wyrażenie emocji

2.     Podjęcie decyzji

3.     Uporządkowanie oczekiwań

 

              Ci, którzy decydują się zostać razem, mają przed sobą nieco inny proces. Bardzo często ten proces przypomina proces żałoby. Jest to czas, w którym ludzie żegnają się z jakąś iluzją na temat siebie, partnera, związku. Weryfikują system wartości. W końcu, odkrywają, że nadal mogą żyć razem i czerpać z tego radość, choć związek, a pełne zaufanie być może nie jest możliwe. Terapia pomaga świadomie i konstruktywnie przechodzić poszczególne etapy tego procesu, w których obie strony borykają się z poczuciem winy, wybaczeniem, „pokutą”, zadośćuczynieniem i w końcu decyzją, żeby uznać sprawę za zamkniętą.

              Czasami jedna osoba chce wyłącznie „postawienia przed sądem” niewiernego partnera i ukarania go, ignorując swój wpływ na sytuację. Czasem ten, kto zdradza, chce się ukorzyć, biorąc cała odpowiedzialność na sytuację za siebie. Terapeuta pomaga uporządkować myśli, uczucia i motywy oraz zobaczyć złożoność sytuacji i wielość aspektów.

               Nie powinniśmy się, bowiem oszukiwać i na siłę przechodzić z tym faktem do porządku dziennego, bowiem sytuacje niewyjaśnione, prędzej czy później wracają. Wszystko zależy od naszego związku. Zdrada dotyka boleśnie obie strony, zarówno osobę zdradzaną, jak i zdradzającego. Nie da się jednak ukryć, że to osoba zdradzona czuję się najbardziej skrzywdzona i najczęściej ma do tego pełne prawo. Jeśli będziemy umieli ze sobą rozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko szczerze, może uda nam się podjąć wspólną decyzję o próbie zbudowania zaufania po  zdradzie. Wbrew pozorom jest to możliwe, choć drzazga w postaci zdradzonego zaufania pozostanie już zawsze. Warto, więc spróbować wybaczyć zdradę, co oczywiście nie jest równoważne z zapomnieniem  i udawaniem, że wszystko jest jak dawniej. Wybaczyć to spróbować pozbyć się narastającego gniewu i złych emocji, wybaczyć to starać się odbudować to, co jeszcze zostało i w końcu wybaczyć to starać się budować na nowo zaufanie po zdradzie.

 

                Karolina Szczęsna-Czernuszczyk, psychoterapeutka

Zdrada małżeńska bywa wyrazem kryzysu, który toczył się w parze od dawna. Niejednokrotnie też ujawnienie zdrady staje się apogeum tego kryzysu, sytuacją, w której para jest skonfrontowana z koniecznością stawienia czoła rozmaitym problemom, które są jej udziałem. Często jest to tak duże wyzwanie, że ludzie właśnie w tym momencie decydują się na konsultację terapeutyczną, w poczuciu, że będzie im potrzebna pomoc z zewnątrz w zmierzeniu się z zaistniałą sytuacją.

 

                Wydaje się, że w spotkanie z terapeutą w tego rodzaju opresji jest dobrym pomysłem. Daje ono szansę na wspólne, a jednocześnie w obecności osoby neutralnej i życzliwej, przyjrzenie się sytuacji i zadecydowanie, co dalej. Dzięki takiej konsultacji niektórzy decydują się na korzystanie z dalszej pomocy terapeuty w ramach terapii małżeńskiej, a inni odnajdują w sobie wystarczające zasoby i gotowość, żeby z tą sytuacją się uporać samodzielnie.

 

                Ci, którzy decydują się na pierwsze spotkanie z terapeutą w kontekście zdrady, robią to w różnych okolicznościach i z różnych powodów. W każdej z tych sytuacji możliwe jest inne działanie. Celem pierwszego spotkania z psychoterapeutą jest sprawdzenie, czy te pomysły na rozwiązanie sprawy są realistyczne, a w szczególności, czy ewentualna terapia małżeńska może być w tym pomocna. Terapeuta sprawdza, czy partnerzy mają wspólne cele albo czy są w stanie je uzgodnić. Cele niekoniecznie muszą być wspólne – minimum potrzebnym do pracy w terapii pary są cele możliwe do pogodzenia ze sobą, niesprzeczne.

 

                Czasami ludzie chcą sprawdzić, czy związek może przetrwać ten kryzys. Czasami chcą go odbudowywać, ale nie wiedzą jak to zrobić. Czasami jedna osoba chce wyłącznie „postawienia przed sądem” niewiernego partnera i ukarania go, ignorując swój wpływ na sytuację. Czasem ten, kto zdradza, chce się ukorzyć, biorąc cała odpowiedzialność na sytuację za siebie. Terapeuta pomaga uporządkować myśli, uczucia i motywy oraz zobaczyć złożoność sytuacji i wielość aspektów.

                Ujawnienie zdrady

 

                Jak wspomniałam, momentem, w którym ludzie zgłaszają się do terapeuty w kontekście zdrady, bywa najczęściej jej ujawnienie. Czasem dzieje się to wówczas, gdy osoba zdradzająca wyznaje zdradę partnerowi, czasem wtedy, gdy osoba zdradzana mówi partnerowi, że dowiedziała się o zdradzie. Oczywiście w części par dla jednej lub obu osób oznacza to natychmiastową decyzję o rozstaniu. Jednak większość zgłaszających się par to ludzie, którzy w tej sytuacji doświadczają bezradności wobec decyzji, co robić.

 

                Czasem we dwójkę dużo o tym rozmawiają, zwykle pod wpływem bardzo silnych emocji. Bywa, że są to pierwsze tak intensywne rozmowy od lat, czasem pierwsze we wspólnym życiu. Paradoksalnie wtedy właśnie pierwszy raz mówią sobie o wzajemnych oczekiwaniach, pragnieniach, rozczarowaniach, pretensjach, zawodach. Oczywiście te rozmowy toczą się w szczególnych okolicznościach, które determinują fakt, że towarzyszy im mnóstwo wzajemnego ranienia, bólu i cierpienia. Jednak to właśnie te okoliczności części ludzi pozwalają, czasami pierwszy raz w życiu, mówić bardzo szczerze. Co za tym idzie, ludzie ci mają też szanse bardziej realnie zobaczyć rzeczywistość swojego związku, siebie samych i partnera. Często jedną z konstatacji jest ubolewanie, że do takiej rozmowy nie doszło wcześniej. Terapeuta pomaga zrozumieć, dlaczego partnerzy nie byli wcześniej w stanie rozmawiać ze sobą otwarcie, co było przyczyną ich oddalenia i dlaczego, żeby mogli porozmawiać musiała się zdarzyć tak dramatyczna sytuacja.

                Dlaczego dochodzi do zdrady?

 

                To pytanie stawia sobie większość ludzi, którzy znajdują się w opisywanej sytuacji. Oczywiście przyczyny bywają różne, a ich pełne zrozumienie nie zawsze jest możliwe. Bywa tak, że do zdrady prowadzą rozmaite sytuacje życiowe, z którymi jedna z osób lub obie nie są w stanie sobie poradzić.

 

                Mogą to być przewlekłe osobiste lub rodzinne kryzysy, wówczas zdrada bywa odreagowaniem emocji z nimi związanymi. Do nich należą na przykład: porażki w życiu zawodowym, kłopoty finansowe, trudności w budowaniu relacji z innymi ludźmi (szczególnie w przeżywaniu bliskości), choroby własne lub członków rodziny, relacje z rodzicami, problemy z dziećmi. Oczywiście ludzie zadają sobie pytanie, dlaczego niektórzy odreagowują właśnie w taki, często bardzo destrukcyjny sposób. Odpowiedzi pomaga szukać terapeuta, a kryją się one w specyfice związku i będących w nim osób, ich historii, doświadczeniach w relacjach z bliskimi osobami, wzorcach funkcjonowania zaczerpniętych z rodzin pochodzenia. Wiedza dotycząca własnych motywacji, którą można pogłębić w terapii często bywa źródłem ulgi i daje szansę na bardziej świadome i mniej destrukcyjne funkcjonowanie w przyszłości. To w wypadku kryzysu związanego ze zdradą daje nadzieję, że kolejne kryzysy mogące zdarzyć się w życiu pary będą rozwiązywane bardziej konstruktywnie.

                Czy można wybaczyć zdradę?

                 Odpowiedź na to pytanie jest oczywiście bardzo subiektywna i ma tak naprawdę sens tylko wówczas, jeżeli brzmi ono: czy ja w ogóle mogę wybaczyć zdradę, czy mogę wybaczyć temu człowiekowi, w tych okolicznościach? Jest ono często jednym z pierwszych, podstawowych pytań, które stawiają sobie ludzie w sytuacji zdrady. Dotyczy ono często obu osób – czy można wybaczyć partnerowi, który zdradził oraz czy można wybaczyć sobie, że się zdradziło. Czasami to pytanie jest tożsame z pytaniem o możliwość kontynuacji związku, ale zwykle niekoniecznie oznacza to samo. Tak czy inaczej, ta odpowiedź często determinuje decyzję, co dalej.

                Co dalej?

                 To pytanie, z którym boryka się chyba każda para w tej sytuacji. Podstawowo są dwa wyjścia – kontynuacja związku lub zakończenie go. Jest to odrębna decyzja każdej z osób w parze, a także ich wspólna. Często ludzie w trakcie terapii „sprawdzają”, czy po uprzątnięciu gruzów dokopią się do fundamentów, które pozwolą na odbudowę związku. Ci, którzy decydują się rozstać, często korzystają z pomocy terapeuty po to, żeby oni sami, ale często także inne osoby z najbliższego otoczenia, szczególnie dzieci przeszły cały proces z możliwie najmniejszymi stratami. Ci, którzy decydują się zostać razem, mają przed sobą nieco inny proces. Bardzo często ten proces przypomina proces żałoby. Jest to czas, w którym ludzie żegnają się z jakąś iluzją na temat siebie, partnera, związku. Weryfikują system wartości. W końcu, odkrywają, że nadal mogą żyć razem i czerpać z tego radość, choć związek okazał się nie tak idealny jak myśleli, a pełne zaufanie być może nie jest możliwe. Terapia pomaga świadomie i konstruktywnie przechodzić poszczególne etapy tego procesu, w których obie strony borykają się z poczuciem winy, wybaczeniem, „pokutą”, zadośćuczynieniem i w końcu decyzją, żeby uznać sprawę za zamkniętą.

                 Zdrady małżeńskie portal katolicki

                 Więź małżeńska to najsilniejszy, najbardziej intymny i zarazem najbardziej niezwykły związek między mężczyzną a kobietą. Chrystus podkreślił wagę tego związku i jego niezwykłość stwierdzeniem, że małżonkowie opuszczą swoich najbliższych i staną się jednym ciałem. Ponieważ więź małżeńska - właśnie dlatego, że jest więzią najsilniejszą - opiera się na miłości wiernej i wyłącznej, to również najbardziej intymne przejawy czułości między ludźmi powinny być okazywane wyłącznie w małżeństwie. Wzajemna wierność małżonków odnosi się nie tylko do współżycia seksualnego, lecz także do wszelkich form fizycznej bliskości i czułości, jakie mogą zaistnieć między mężczyzną i kobietą. Niewierność to jedna z najbardziej bolesnych ran dla małżonków, a jednocześnie jedna z najbardziej dramatycznych form kryzysu małżeńskiego. Pozamałżeńskie współżycie seksualne jest tak bolesnym i głębokim zranieniem więzi i miłości małżeńskiej, że prawo kanoniczne Kościoła katolickiego uznaje, iż udowodniona zdrada małżeńska to wystarczająca podstawa do uzyskania trwałej separacji.

                 Chcąc zrozumieć podłoże zdrad małżeńskich, trzeba pamiętać, że pozamałżeńskie współżycie seksualne nie jest zachowaniem przypadkowym czy wyizolowanym z całego kontekstu sytuacji między małżonkami. Przeciwnie, niewierność to raczej jedno z ostatnich ogniw nawarstwiającego się kryzysu danego związku. Problemy z wiernością małżeńską nie zaczynają się zwykle od współżycia pozamałżeńskiego, ale mają mniej zauważalny czy mniej drastyczny punkt wyjścia. Każda para małżeńska tworzy w jakimś sensie niepowtarzalną historię, ale można określić pewne typowe zjawiska i tendencje, które stanowią poważne zagrożenie dla wierności małżeńskiej. Punktem wyjścia zagrożeń w tej dziedzinie mogą być negatywne doświadczenia czy błędne postawy jeszcze przed zawarciem małżeństwa. Warto pamiętać, że przecież współżycie przedmałżeńskie jest już zranieniem przyszłej więzi małżeńskiej, nawet jeśli dokonuje się między ludźmi, którzy mają zamiar się pobrać. Mężczyzna i kobieta, podejmując współżycie seksualne w takiej sytuacji, wzajemnie sobie wtedy deklarują, że dopuszczają kontakt seksualny poza kontekstem małżeństwa. Z oczywistych względów jeszcze większym zagrożeniem dla przyszłej wierności małżeńskiej jest wielokrotne współżycie z różnymi osobami. Czystość przedmałżeńska jest zatem optymalną drogą do zachowania wierności małżeńskiej.

 

                Innego rodzaju podłożem czy punktem wyjścia przyszłych zdrad małżeńskich może być pornografia lub masturbacja. Pornografia sprawia, że małżonek uczy się odnosić do drugiej osoby tak, jak do przedmiotu, którym można się w dowolny sposób posługiwać dla zaspokojenia swego popędu czy dla osiągnięcia fizycznej satysfakcji. Tego typu mentalność prowadzi do uczenia się filozofii życia opartej na szukaniu doraźnej przyjemności, a taka postawa ogromnie utrudnia zachowanie wierności w małżeństwie. Wystawianie się na działanie seksualnie prowokujących czy niepokojących lektur, obrazów, filmów, rozmów lub innych bodźców to typowy w naszych czasach punkt wyjścia, który prowadzi do pojawienia się trudności w panowaniu nad popędem seksualnym i w zachowaniu wierności małżeńskiej.

 

                Z kolei masturbacja jednego z małżonków już zupełnie bezpośrednio godzi w wierność i czystość małżeńską, chociaż nie pojawia się jeszcze wtedy trzecia osoba. Masturbacja sprawia, że współmałżonek czuje się zdradzony, poniżony i odtrącony. Także osoba, która się masturbuje, z jednej strony okazuje niedojrzałość i niezdolność do panowania nad popędem, a z drugiej strony pośrednio deklaruje małżonkowi, że ich wzajemna więź wchodzi w fazę kryzysu. Z powyższych względów masturbacja jednego z małżonków jest częstym punktem wyjścia do współżycia pozamałżeńskiego. Przy okazji warto zdawać sobie sprawę, że nie tylko masturbacja w małżeństwie, ale także masturbacja przedmałżeńska może być źródłem poważnych trudności małżeńskich. Z jednej bowiem strony onanizm prowadzi do postaw egoistycznych, do nadmiernego skupiania się na samym sobie, do osłabienia woli i wewnętrznej dyscypliny oraz do traktowania samego siebie oraz innych ludzi przedmiotowo. Tego typu negatywny bagaż doświadczeń i postaw jest zagrożeniem dla miłości i wierności małżeńskiej. Z drugiej strony masturbacja może powodować zaburzenia w małżeńskim pożyciu seksualnym.

 

                W czasie rozmów z małżonkami nieraz spotkałem się z wyznaniem, iż masturbacja przedmałżeńska doprowadziła daną osobę np. do nerwic na tle seksualnym, do oziębłości w tej dziedzinie albo że jedną z konsekwencji masturbacji stał się przedwczesny wytrysk podczas stosunków w małżeństwie. W rezultacie ktoś, kto masturbował się przed zawarciem małżeństwa, ma teraz poważne problemy ze współżyciem seksualnym w małżeństwie.

 

                Ogromnym zagrożeniem wierności małżeńskiej są błędne czy naiwne poglądy na temat zdrad małżeńskich. Przykładem takiej sytuacji może być coraz modniejsze twierdzenie, że pozamałżeńskie współżycie seksualne czasami jest jedynie zdradą "fizyczną" a nie "psychiczną". Tego typu rozróżnianie rodzajów zdrady małżeńskiej jest absurdalne od strony merytorycznej, gdyż człowiek to przecież jedność psychofizyczna oraz duchowa i dlatego tylko ludzie zaburzeni psychicznie mogą się łudzić, że jakiegoś działania dokonało wyłącznie ich ciało, a nie oni sami. Ponadto sugerowanie, że istnieje jakaś różnica między zdradą "fizyczną" a "psychiczną" okazuje się groźne również od strony wychowawczej. Jest bowiem wykorzystywane do cynicznego usprawiedliwiania zdrad małżeńskich oraz do naiwnego pocieszania zdradzonego współmałżonka poprzez sugerowanie, że w danym przypadku chodzi "tylko" o zdradę "fizyczną".

 

                Jeszcze większym zagrożeniem dla zachowania wierności małżeńskiej jest twierdzenie, że wierność małżeńska w ogóle nie jest konieczna do tego, by być dobrym małżonkiem i że ewentualne pozamałżeńskie współżycie seksualne w ogóle nie stanowi żadnego problemu. Jeden z maturzystów zwrócił się do mnie z następującą wątpliwością: "Chciałbym w przyszłości spotkać wspaniałą dziewczynę, ożenić się i mieć szczęśliwą rodzinę. Kiedy jednak będziemy już kilka lat po ślubie i przyjdą na świat dzieci, to nadejdzie czas, by zająć się też sobą. Może gdzieś spotkam miłą dziewczynę, zaczniemy rozmawiać, zwierzać się i może w końcu dojść do współżycia, przed którym nie będę się bronił. Jednak po powrocie do domu będę nadal dobrym mężem i ojcem. Przyznaję, że gdy o tym teraz myślę, to czuję pewien niepokój, ale to jest chyba tylko skutek otrzymanego wychowania. Jeśli tylko zmienię moje nastawienie, które wpoili mi rodzice i w innym duchu wychowam moje dzieci, to nie będzie problemów z seksualnym współżyciem pozamałżeńskim. Co ksiądz o tym sądzi?".

 

                Zareagowałem na tę wypowiedź maturzysty w taki sposób, aby dać mu szansę na samodzielne odkrycie prawdy o zdradach małżeńskich i ich skutkach. Najpierw spytałem mojego rozmówcę, czy zgodziłby się, aby to jego żona poznała jakiegoś mężczyznę i współżyła z nim, sądząc, że w małżeństwie wszystko będzie nadal w porządku. Młody człowiek aż zerwał się z krzesła i krzyknął: "Ależ nie! Jej nie wolno, to ja.". Dzięki własnej reakcji chłopiec uświadomił sobie, iż bardzo by cierpiał, gdyby zdradziła go jego przyszła żona, mimo że nawet jeszcze jej nie zna! Powiedziałem wtedy: "Masz już pierwszą ważną informację o tym, że zdrada małżeńska bardzo boli. Zawsze. Wróćmy jednak do twojej wersji. A gdyby okazało się, że poznana przez Ciebie dziewczyna zakochała się w Tobie i pewnego dnia przychodzi do twojej żony, mówiąc: ".

 

                Chłopiec spojrzał na mnie z zakłopotaniem i powiedział: "Rzeczywiście, tak mogłoby się to zakończyć. W takiej sytuacji bardzo bym cierpiał nie tylko ja, ale też moja żona i dzieci. Ta dziewczyna również znalazłaby się w trudnej sytuacji. Wszystkim nam skomplikowałoby się życie. Nie pomyślałem wcześniej o tym". Ów maturzysta sam odkrył błędy i złudzenia we własnych przekonaniach. Zrozumiał, że jeśli chce myśleć o jakiejkolwiek dziedzinie życia w sposób realistyczny i odpowiedzialny, to musi - jak szachista - przewidywać przynajmniej kilka ruchów naprzód, aby zdawać sobie sprawę z konsekwencji planowanych postaw czy zachowań. Powinniśmy stale pamiętać, że nie żyjemy na bezludnej wyspie i że każdy nasz czyn ma wpływ na życie innych ludzi. Jeśli decyduję się na określone zachowanie, to nawet gdyby mi się wydawało, że to wyłącznie moja prywatna sprawa i że nikt nie wie, co robię, to zawsze z moim czynem związani są inni ludzie - pośrednio lub bezpośrednio. Jeśli dokonam czegoś niewłaściwego przeciw mojemu mężowi czy żonie, to wcześniej czy później, bezpośrednio czy pośrednio, będzie z tego powodu cierpieć współmałżonek, a w konsekwencji nasze małżeństwo. Nikt nie jest szczęśliwy żyjąc w kłamstwie. Bez względu na to czy prawda zostanie ujawniona, czy nie - zło, naiwność, kłamstwo czy lekkomyślność prowadzi do rozluźnienia, a potem do zerwania więzi i dobrych relacji nawet z najbliższym człowiekiem. Z tego względu każdy człowiek powinien nauczyć się przewidywać konsekwencje swoich zachowań. W przeciwnym przypadku może bowiem pojawić się krzywda, której nie da się już cofnąć, odwrócić ani zapomnieć.

 

                Po naszej rozmowie młodzieniec nie miał już trudności z uznaniem, że zdrada małżeńska przynosi cierpienie i krzywdę niezależnie od rodzaju wychowania czy przekonań religijnych. Boli ona tak samo ludzi wierzących, jak i niewierzących. Człowiek może bowiem zmienić rodzaj wychowania, ale nie może przez to zmienić własnej natury. Przypisanie współżycia seksualnego wyłącznie małżeństwu wynika z samej natury człowieka oraz z natury miłości, a nie z określonej koncepcji wychowania.

 

                Warto ponadto pamiętać, że ryzyko zdrad małżeńskich pojawia się także wtedy, gdy człowiek przeżywa silne lęki, frustracje czy inne formy bolesnego cierpienia psychicznego, moralnego czy duchowego w jakiejkolwiek dziedzinie życia. A zatem nawet wtedy, gdy owe napięcia, niepokoje czy cierpienia nie mają nic wspólnego z jego sferą seksualną czy z popędem seksualnym. Zachowania seksualne nie zawsze są bowiem rezultatem potrzeb seksualnych. Mogą być również przejawem somatyzacji. Somatyzacja polega na wyrażaniu za pomocą ciała napięć i konfliktów pozacielesnych. Im bardziej sfrustrowany i niedojrzały jest dany małżonek jako człowiek, im bardziej czuje się nieszczęśliwy, im mniej satysfakcji i radości doświadcza w różnych dziedzinach życia, tym bardziej atrakcyjna wydaje mu się seksualność, gdyż traktuje ją jako łatwy sposób na doraźne odreagowanie swoich napięć, rozczarowań czy niepokojów. W konsekwencji rośnie wtedy ryzyko, że dopuści się zdrady małżeńskiej, choć jego podstawowy problem nie leży wtedy w sferze seksualnej, lecz w sferze egzystencjalnej. To dlatego właśnie seksualność jest regulowana piątym, a nie pierwszym przykazaniem. Jeśli ktoś ma zaburzoną postawę wobec Boga, wobec człowieka (począwszy od rodziców) czy wobec ludzkiego życia, to nie ma szans, by zajął dojrzałą postawę wobec seksualności. Sposób przeżywania i wyrażania seksualności jest zatem rodzajem termometru dojrzałości oraz sprawdzianem całej sytuacji życiowej danego człowieka. Właśnie z tego względu w okresach trudnych i kryzysowych potrzebna jest szczególna czujność i roztropność w odniesieniu do sfery seksualnej. Ludziom niedojrzałym, niespełnionym w różnych dziedzinach życia seksualność może bowiem wydawać się jedyną drogą do szczęścia, albo łatwym sposobem na doraźne odreagowanie napięć i problemów. Współżycie seksualne staje się dla takich osób patologicznie atrakcyjne i stąd trudno wtedy o zdrowy rozsądek, czujność i wierność złożonej przysiędze małżeńskiej. Pamiętajmy, że nie jest możliwa dojrzała seksualność bez dojrzałej osobowości.

 

                Jeśli dochodzi do zdrady małżeńskiej, to mamy wtedy do czynienia z ogromnym cierpieniem obydwu małżonków. Zwykle w początkowej fazie bardziej intensywnie cierpi zdradzony współmałżonek, jednak w dłuższej perspektywie czasowej okazuje się, że z reguły jeszcze większe cierpienie dotyka tego, kto dopuścił się zdrady. Takiemu człowiekowi zaczyna coraz bardziej komplikować się życie osobiste. Stopniowo uświadamia sobie, że skrzywdził nie tylko współmałżonka, ale również samego siebie oraz że uczynił coś, co w jakimś sensie jest już nieodwracalne. Coś, czego nie da się już wykreślić z jego życiorysu i co w jakimś stopniu będzie do śmierci wpływało na jego sposób myślenia o sobie i odnoszenia się do samego siebie. Zdrada małżeńska powoduje bolesne konsekwencje psychiczne i moralne. Czasem także konsekwencje prawne i ekonomiczne, które wynikają na przykład z pojawienia się dziecka pozamałżeńskiego. Ponadto mogą pojawić się dramatyczne konsekwencje zdrowotne w postaci zarażenia się różnymi chorobami, w tym najgroźniejszą obecnie chorobą AIDS.

 

                W czasie któregoś z moich spotkań z maturzystami jedna z dziewcząt postawiła następujący problem: "Jeśli mój przyszły mąż zachoruje na AIDS, a ja mimo to będę go kochała i chciała z nim współżyć, to chyba rozsądną rzeczą będzie wtedy stosowanie prezerwatywy". W reakcji na ten typowy obecnie sposób myślenia zachęciłem młodzież do szczegółowej analizy sytuacji przedstawionej przez ich koleżankę. Tylko w ten bowiem sposób można uwolnić się od odpowiedzi naiwnych czy dyktowanych jakąś ideologią. Przypatrując się bliżej tej sytuacji trzeba stwierdzić, po pierwsze, że jeśli jeden z małżonków zachorował na AIDS, to prawdopodobnie oznacza to, iż dopuścił się on zdrady małżeńskiej. W niewielkim tylko procencie przypadków choroba ta pojawia się bez winy dotkniętego nią człowieka (np. na skutek transfuzji zakażonej krwi). W obliczu zakażenia wirusem HIV - nawet jeśli współmałżonek jest skłonny wybaczyć ewentualną zdradę małżeńską - to i tak nie powinno dojść do współżycia seksualnego. Jeśli bowiem chory na AIDS naprawdę kocha swego współmałżonka, to - właśnie dlatego, że kocha - on sam nie zgodzi się na współżycie! Nie będzie bowiem chciał narażać kochaną osobę na zarażenie wirusem HIV i na śmiertelną chorobę. Jeśli ktoś kocha, to nie wmawia ani sobie samemu, ani współmałżonkowi, że prezerwatywa gwarantuje bezpieczne współżycie seksualne z nosicielem wirusa HIV.

 

                Ten przykład ukazuje prawdę, że osoba chora na AIDS nie ma prawa wymuszać na swoim współmałżonku współżycia, szukając wątpliwych w takim przypadku środków ostrożności, a jeśli naprawdę go kocha, to nie zgodzi się na współżycie seksualne nawet wtedy, gdy proponuje to druga strona. Człowiek zarażony wirusem HIV powinien do śmierci zachować wstrzemięźliwość seksualną, nawet jeśli choroba pojawiła się bez jego winy. Tego bowiem wymaga miłość do drugiego człowieka, którego nie wolno skrzywdzić. Postawę wstrzemięźliwości seksualnej do śmierci w przypadku pojawienia się choroby AIDS traktuje się obecnie już nie tylko jako obowiązek moralny, lecz także jako obowiązek prawny, gdyż w przypadku ukrycia faktu tej choroby i zarażenia nią innej osoby poprzez kontakt seksualny grożą sankcje karne.

 

                Pamiętam dramatyczną rozmowę na ten temat w pewnej grupie narkomanów, nosicieli wirusa HIV. Jeden z nich powiedział, że zaraził się wirusem HIV, używając wspólnej strzykawki z innymi narkomanami. Odkąd odkrył, że jest zarażony, stosuje zawsze prezerwatywę, gdy współżyje ze swoją żoną. Mówiąc o tym sprawiał wrażenie kogoś przekonanego, że postępuje w sposób właściwy. Wtedy inny z narkomanów opowiedział swoją historię. Nie sięgał nigdy po narkotyki stosowane dożylnie. Zaraził się wirusem HIV w czasie współżycia seksualnego, mimo że zawsze stosował prezerwatywę. Gdy badania wykazały, że jest chory na AIDS, postanowił zrezygnować ze współżycia seksualnego, gdyż wie, że teraz on z kolei może przekazać śmiertelną chorobę drugiej osobie. Po tym wyznaniu pierwszy z wypowiadających się narkomanów zaczął płakać, a po chwili powiedział: "Ja też zdaję sobie sprawę, że współżyjąc z moją żoną, narażam ją na śmierć. Dotąd jednak próbowałem o tym w ogóle nie myśleć, gdyż to strasznie trudne leżeć obok osoby, którą ogromnie kocham, dotykać jej ciała, a mimo to powstrzymać się od współżycia". Oto współczesne tematy tabu. Oto codzienne dramaty ludzi dotkniętych chorobą AIDS. Dramaty skrzętnie skrywane przed młodzieżą przez większość osób i środowisk, które kierują się modnymi ideologiami czy chęcią zysku, zamiast troską o dobro młodego pokolenia. Uświadamianie młodzieży wyżej opisanych nieodwracalnych konsekwencji zdrad małżeńskich, czy choroby AIDS, jest czynnikiem mobilizującym do czujności, do odpowiedzialnego przygotowania się do małżeństwa oraz do dochowania wierności małżeńskiej.

 

                Ponieważ zdrady małżeńskie są wyjątkowo bolesną krzywdą wyrządzoną współmałżonkowi i samemu sobie, a jednocześnie powodują bardzo negatywne, trwałe i w pewnych wymiarach nieodwracalne skutki fizyczne, psychiczne i moralne, to najlepszym sposobem przezwyciężenia zagrożeń w tej dziedzinie jest zapobieganie zdradom małżeńskim oraz wszelkim sytuacjom, które mogą w tym kierunku prowadzić. Zapobiegać zdradom małżeńskim to znaczy najpierw czuwać nad własnym myśleniem, czyli strzec się iluzji, że pozamałżeńskie współżycie seksualne nie jest czymś złym, że nie krzywdzi współmałżonka, że nie niszczy życia małżeńskiego czy rodzinnego. Po drugie, zapobiegać zdradom to eliminować te bodźce, sytuacje, kontakty czy zachowania, które są zagrożeniem dla zachowania wierności małżeńskiej. Po trzecie, należy troszczyć się o pogłębianie więzi ze współmałżonkiem, a także z Bogiem, który poprzez swoją łaskę i głos sumienia pomaga małżonkom respektować wzajemną przysięgę wierności. Po czwarte, należy wcześnie demaskować te zachowania czy kontakty, które mogą stać się punktem wyjścia do ewentualnych zdrad małżeńskich. Wczesne i stanowcze reagowanie w takich przypadkach może uratować wiele małżeństw.

 

                Jeśli jednak już doszło do zdrady, wtedy następuje kryzys małżeństwa, a cierpienie obojga małżonków jest nieuniknione. Zwykle odkrycie, że jest się zdradzanym w małżeństwie, jest ogromnym szokiem i powoduje długotrwały psychiczny i moralny ból. Czasem poczucie krzywdy okazuje się wtedy tak wielkie i tak bardzo boleśnie przeżywane, że nie ma raczej szans na złagodzenie bólu i na powrót do harmonijnego życia małżeńskiego. W takim przypadku nie pozostaje zwykle nic innego, jak wystąpienie do sądu kościelnego z wnioskiem o separację. Przypomnijmy, że udowodniona zdrada małżeńska jest wystarczającą podstawą do orzeczenia trwałej separacji danego małżeństwa.

 

                Oczywiście rozwiązaniem optymalnym w świetle Ewangelii nie jest separacja, lecz przezwyciężenie kryzysu małżeńskiego przez przebaczenie i pojednanie. W świecie ludzi nie ma sytuacji nieodwracalnych, z których nie można byłoby się wyzwolić. Na tej ziemi zawsze możliwa jest przemiana życia i przezwyciężenie bolesnej przeszłości. Przebaczenie i pojednanie to droga, którą człowiekowi podpowiada Chrystus i Jego Kościół w obliczu każdego grzechu i każdej formy krzywdy między ludźmi. Droga ta nie może mieć jednak nic wspólnego z naiwnością, z tolerowaniem zła czy ze zgodą na kolejną krzywdę. Z tego względu przebaczenie i pojednanie - także w kontekście zdrad małżeńskich - jest możliwe wyłącznie wtedy, gdy małżonek, który dopuścił się zdrady, jednoznacznie uznaje swoją winę, gdy nawraca się i gdy wprowadza konkretne zmiany w swoim życiu i postępowaniu. Jeśli warunek ten zostaje spełniony, to między małżonkami może dojść do przebaczenia i pojednania. W takiej sytuacji pojawia się pełna szansa na przezwyciężenie bolesnej przeszłości oraz na budowanie lepszej teraźniejszości. Potrzebne jest wtedy zadośćuczynienie wyrządzonej krzywdy i zadanego bólu. Najdojrzalszym sposobem wynagrodzenia zdrad małżeńskich nie jest nieustanne wypominanie samemu sobie bolesnej przeszłości, lecz uczenie się dojrzałej, ofiarnej i wiernej miłości w obecnym życiu małżeńskim i rodzinnym.

 

                Warto podkreślić, że czuwanie nad zachowaniem wierności małżeńskiej staje się czymś oczywistym i stosunkowo łatwym wtedy, gdy opiera się na pozytywnej motywacji. Motywacja negatywna oznacza sytuację, w której małżonek interpretuje dochowanie wierności małżeńskiej głównie w kategoriach narzuconego nakazu, czy tradycji, albo unika współżycia pozamałżeńskiego jedynie z lęku przed grzechem lub bolesnymi konsekwencjami ewentualnej zdrady małżeńskiej. Zachowanie wierności małżeńskiej przeżywa wtedy jako trudny obowiązek, a nie jako osobisty zysk. Tego typu negatywna motywacja jest powierzchowna i okazuje się mało skuteczna. Człowiek dojrzały kieruje się natomiast motywacją pogłębioną i pozytywną. W kontekście wierności małżeńskiej motywacja pozytywna oznacza, że małżonek przeżywa czystość małżeńską jako wyraz miłości wobec współmałżonka, a jednocześnie jako osobisty zysk i potwierdzenie, że potrafi on samego siebie przyjąć z prawdziwą miłością i odpowiedzialnością. Innymi słowy człowiek dojrzały rozumie, że dochowanie wierności małżeńskiej leży w jego własnym interesie, gdyż chroni go przed bolesną frustracją i krzywdą, przynosi ogromną radość i wewnętrzny pokój, a jednocześnie jest widzialnym potwierdzeniem podwójnej miłości - do współmałżonka i do samego siebie.

 

                Warto zapamiętać:

 

                Zdrada małżeńska oznacza złamanie przysięgi małżeńskiej i wyrządzenie bolesnej krzywdy współmałżonkowi oraz samemu sobie.

 

                Podłożem zdrad małżeńskich może być lekceważenie wierności i dziewictwa przed ślubem, masturbacja, oglądanie pornografii, a także kryzys wewnętrzny oraz osłabienie więzi w małżeństwie.

 

                Podłożem zdrady małżeńskiej może być również somatyzacja, czyli próba doraźnego odreagowania życiowych napięć i niepowodzeń przez współżycie pozamałżeńskie.

 

                Zdrady małżeńskie powodują dotkliwe konsekwencje fizyczne, psychiczne, moralne, prawne, finansowe. Jednym z nieodwracalnych skutków współżycia pozamałżeńskiego może być choroba AIDS. Wtedy chory jest moralnie zobowiązany do powstrzymania się od współżycia seksualnego do końca życia.

 

                Zapobieganie zdradom małżeńskim wymaga prawego myślenia, eliminowania niewłaściwych bodźców, kontaktów czy zachowań oraz pogłębiania więzi ze współmałżonkiem i z Bogiem.

 

                Jeśli doszło do zdrady małżeńskiej, wtedy przebaczenie i pojednanie jest możliwe i dojrzałe wtedy, gdy małżonek, który dopuścił się zdrady, uzna swoją winę, nawróci się i dokona zasadniczej zmiany swego postępowania.

 

                Dochowanie wierności małżeńskiej nie powinno być traktowane jako zewnętrzny nakaz czy narzucony obowiązek, ale powinno stanowić oczywistą konsekwencję miłości do współmałżonka oraz szacunku do siebie samego.

Jakub Kołodziej

Tekst ukazał się w kwartalniku „Zbliżenia” w nr 2 - "Mistyka seksu"

 

TOP