Co powinna wiedzieć synowa? - Agnieszka i Jakub Kołodziejowie

tesciowa o           Warto ustalić granice zaraz na początku - choćby relacja z teściami miała się źle zacząć. Wiele można załatwić już na etapie przygotowań do ślubu, wtedy dużo „wychodzi".

 

Ustępowanie dla tzw. świętego spokoju - np.: „Mama ma chore serce, najlepiej siedź cicho" - taka postawa ostatecznie pogarsza problem. W rodzicach wyrabia przekonanie, że słusznie postępują, że są potrzebni - „Pomagamy dzieciom". W dzieciach narasta napięcie, izolacja. Pojawiają się hipokryzja, udawanie, w końcu wybuchy emocji, konflikty. Często bywa tak, że teściowa w ogóle nie wie, jak jest odbierana. Wydaje się jej, że wszystko robi dobrze, nikt jej wcześniej nie postawił żadnych granic.

Ustalenie wspólnej linii postępowania - np.: „Idź sobie do swojej mamusi" - porządkowanie relacji z rodzicami należy zacząć od uporządkowania relacji ze współmałżonkiem. Żona czy mąż powinni wiedzieć, jak czuje się współmałżonek w relacji z ich rodzicami. Jeżeli nie ma choćby próby zrozumienia racji drugiej strony, więź małżeńska staje się bardzo zagrożona. Małżeństwa nie rozpadają się przez teściową tylko przez brak bycia razem w problemie z teściową.

Najlepiej rozmawiać we dwoje - jest to bardzo wyraźny sygnał siły małżeństwa - rodzice/teściowie widzą, że młodzi są razem i mają wspólną wizję relacji. W takiej rozmowie należy jasno wypowiedzieć chęć ułożenia sobie życia po swojemu, nawet gdyby miało to być trudne, długotrwałe i z błędami. Warto podkreślić, że jest to ważne dla więzi małżeńskiej, że nie chodzi o zerwanie relacji, tylko o ustawienie jej we właściwych granicach. Ostatecznie rodzice dobrze to przyjmują. Niektórzy potrzebują więcej czasu, ale zależy im na dobru dziecka.

Ważne jest nie tyle, co się powie, ale co się zrobi - np.: „Mamo, nie przynoś nam już więcej jedzenia" - jeżeli po takich słowach przyjmiemy przyniesione jedzenie, zazwyczaj nic się nie zmieni; zmiana rozpoczyna się, kiedy jedzenie oddamy.

Nie dopuszczać do krytykowania współmałżonka - np.: „Dlaczego nie solisz tej zupy?!" - dotychczas to nie przeszkadzało, ale jak powiedziała o tym mama, zaczęło. Warto wiedzieć, że choć świadomie odcinalibyśmy się od krytyki, wiele z niej pozostaje i zaczyna pracować. Przekazy takie bywają bardzo subtelne i początkowo trudno je zauważyć. Dobrym sposobem jest mówienie o wszystkich uwagach współmałżonkowi, najlepiej w obecności rodziców/teściów - to szybko ucina tego typu interwencje.

Nie krytykować współmałżonka do rodziców lub przy rodzicach - rodzicom trudno jest zachować neutralność, która jest konieczna, żeby skutecznie pomóc; zazwyczaj stają się adwokatem którejś strony, najczęściej swojego dziecka.

Starać się nie krytykować rodziców współmałżonka - np.: „Twoja matka zawsze..." „Jesteś taki, jak twój ojciec..." - zazwyczaj są to mocne słowa, potrafiące nieźle wkurzyć i dopiec drugiej stronie. Nie oznacza to jednak, że nie należy mówić o swoich uczuciach, np.: „Czuję się zlekceważona brakiem zaproszenia"; „Czuję się odsunięty na bok, gdy nie mówisz mi o swoich sprawach z matką".

Życie sytuacją w domu rodzinnym - np.: „Ojciec znowu pije i robi awantury" - potrafi to mieć ogromny wpływ na małżeństwo. Często na poziomie nieuświadamianym mówienie o nieszczęściach w domu będzie sposobem na utrzymanie dzieci przy sobie. Żadne dziecko, choćby dorosłe, nie musi wysłuchiwać narzekań dotyczących nieudanego życia małżeńskiego swoich rodziców.

Jedzenie - np.: „Dzieci będą miały przynajmniej świeże i ciepłe" - dokarmianie to kolejny sposób na podtrzymywanie zależności. Z jednej strony jest to wygodne, ale jeżeli pod spodem jest kontrola i domaganie się lojalności, to wprowadzamy do domu bombę z opóźnionym zapłonem.

 „Niedzielne obiadki" - mogą być wyrazem rodzicielskiej kontroli. Jeżeli są naciski, wzbudzanie poczucia winy, poczucie, że nie wypada odmówić, ciągła rezygnacja z własnych planów, komentarze po wyjściu w stylu: „Nuda, mam już tego dosyć", świadczy to o zależności, podporządkowaniu, lęku przed powiedzeniem swojego zdania. Ważna jest świadomość, że każda rodzina ma prawo do swojego życia i do decydowania o sobie.

Informowanie, a nie tłumaczenie się - tłumaczenie się, zwierzanie są oznaką zależności.

Choroby - np.: „Zabijesz matkę, już ledwo chodzi"; „Mam chore serce, a ty jeszcze coś takiego mi robisz", „Zaraz ciśnienie mi podskoczy" - mogą być nieświadomie wykorzystywane, żeby wywierać naciski, wymuszać określone zachowania, utrzymywać dzieci przy sobie. Jest to bardzo skuteczny sposób manipulacji i szantażu, oparty na wzbudzaniu poczucia winy. Zazwyczaj, jak się to zbagatelizuje, zdrowie wraca. Można też potraktować to bardzo poważnie i wezwać pogotowie, wtedy też zdrowie wraca.

Wychowywanie dzieci - np.: „Popatrz, jak on się zachowuje", „To dziecko jest niewychowane" - krytyka rodziców przy dzieciach, dawanie pieniędzy wnukom, pomimo że rodzice sobie tego nie życzą, to sposoby na podważanie ich autorytetu. Często dziadkowie przejmują dużą część opieki nad dzieckiem, zwłaszcza gdy jest małe i rodzice pracują. Ważne jest pamiętanie, że to rodzice wychowują i mają ostateczny głos w podejmowanych decyzjach.

Prezenty finansowe lub rzeczowe, jednorazowe lub stałe - jest to najczęstszy sposób na utrzymanie kontroli nad dziećmi. Na wierzchu jest dobro dzieci: „Rodzina musi sobie pomagać", pod spodem zależność, hipokryzja, napięcie. Nie ma nic za darmo. Trzeba będzie to oddać, choćby poprzez lojalność. Są małżeństwa, które żyją w patowej sytuacji - nie potrafią sobie poradzić bez materialnej pomocy rodziców i jednocześnie mają poczucie bycia niezaradnymi, poczucie dużej zależności i pogarszającej się relacji małżeńskiej. Im więcej dostają, tym gorzej się czują.

Być razem - razem podejmować decyzje odnośnie do odwiedzin, prezentów, wyjazdów, wychowania dzieci. Informować współmałżonka o sprawach, telefonach, planach, nawet mało ważnych, żeby nie musiał się domyślać, upominać, podejrzewać.

 

Artykuł ukazał się w „Zbliżeniach" nr 6

www.pismozblizenia.pl

TOP