Sumienie małżonków - Ks.W.Błaszczak SAC

Sumienie małżonków 

       Sumienie każdego człowieka wymaga nieustannej formacji, tak jak wiara wymaga nieustannego zgłębiania tajemnicy Boga. Istotnym elementem formacji sumienia jest poznawanie Boga objawionego w Chrystusie. To właśnie na bazie tego poznania kształtuje się zdolność odróżniania dobra od zła oraz wrażliwość pozwalająca na realną ocenę wartości dobra i ciężaru zła. W tym kontekście została podjęta próba ukazania kierunku formacji sumienia małżonków, trudności na drodze tej formacji oraz propozycja praktycznej realizacji tego zadania.
I. Cel formacji sumienia małżonków 

              Małżonkowie są ludźmi znajdującymi porozumienie na wielu płaszczyznach swojego życia, jednak różna bywa jakość tego porozumienia. Na pewnym etapie porozumienie między małżonkami jest wystarczające, innym razem jego brak prowadzi do konfliktów, jest źródłem kryzysów, czy wręcz powodem rozpadu związku. Prócz jakości porozumienia ważna jest jego dynamika. Bywa tak, że żyjąc razem małżonkowie rozumieją się coraz bardziej. Bywa też tak, że oddalają się od siebie. Czasami znajdują siłę do przezwyciężania trudności i spotkania na wyższym poziomie. Niestety, zdarza się też tak, że w związku zachodzi proces odwrotny.
              Wyżej opisanym prawom podlega porozumienie małżonków w wymiarze sumienia. Trudno wyobrazić sobie związek dwojga ludzi, którzy nie znajdują jakiegokolwiek porozumienia w rozeznaniu dobra i zła. Należy jednak przypuszczać, że z pewnych naturalnych przyczyn jest to porozumienie częściowe nawet, jeśli jest bardzo duże. Te naturalne przyczyny to różnice środowiskowe, osobowościowe, duchowe. W wymiarze pewnych wartości małżonkowie mogą się zgadzać, a w wymiarze innych mogą mieć skrajnie przeciwne poglądy.Wspólne życie zmusza do dokonywania uzgodnień i osiągania kompromisów. Jeśli dzieje się to na drodze różnego rodzaju presji i ustępstw, to kluczem do poszukiwania rozwiązań staje się zdolność do negocjacji i prawo silniejszego. Małżeństwo przypomina wtedy rodzaj marketu, spółki, a nawet pole walki.
             Inną perspektywę daje przyjęcie przez małżonków wspólnego punktu odniesienia. Ich relacja przestaje się wtedy rządzić prawami walki i konkurencji, a staje się wspólnym poszukiwaniem i dążeniem do prawdy. Dla małżonków chrześcijańskich drogą, na której szukają życiodajnej prawdy jest Chrystus. On będąc Drogą daje sposób poszukiwania, będąc Prawdą objawia granice dobra i zła, będąc Życiem czyni możliwym życie we wspólnocie małżeńskiej. Stąd nasuwa się wniosek, że formacja sumienia małżonków winna prowadzić do ich spotkania najpierw z Chrystusem, a potem w Chrystusie. Jest ona w takim ujęciu odkrywaniem dobra i zła poprzez kontakt z Chrystusem obecnym w swoim Słowie oraz w swoim Ciele, obecnym zarówno w Eucharystii, jak i we wspólnocie Kościoła.
            Motywem wprowadzenia katechezy do jednej z prywatnych szkół była troska dyrekcji o podniesienie moralnego poziomu uczniów. Skądinąd słuszna i szlachetna intencja ukazuje brak zrozumienia istoty Kościoła. Głównym celem Kościoła nie jest przecież zmiana zachowań określonych osób i grup społecznych. Głównym celem Kościoła jest umożliwienie jak najbliższego i jak najgłębszego kontaktu z Bogiem objawionym w Jezusie Chrystusie. Zmiana zachowań, w tym zachowań moralnych jest jednym z efektów kontaktu z Chrystusem i to wcale nie najważniejszym.
            O wartości dialogu małżeńskiego można przeczytać w niejednym piśmie kobiecym referującym dokonania współczesnych teorii komunikacji, a metody naturalnej regulacji poczęć są zalecane przez niektóre grupy ekologów, jako zdrowe formy antykoncepcji. Fakty te prowadzą do wniosku, że można uczyć małżonków wielu pożytecznych zachowań moralnych, co nie będzie tożsame z kształtowaniem sumienia w duchu chrześcijańskim.
           W kontekście Wiary za ważny element formacji sumienia należy uznać rozeznanie powołania danego człowieka. Sumienie winno stać na straży realizacji tego powołania. Zasadniczym elementem powołania małżonków chrześcijańskich jest budowanie domowego Kościoła a poprzez to budowanie Kościoła Powszechnego. Nie da się tego osiągnąć uwrażliwiając się jedynie na określone, moralnie dobre zachowania. Nie da się tego osiągnąć bez jasnego rozeznania celu małżeństwa i bez żywego kontaktu z Chrystusem. Kościoła nie da się budować nieświadomie, bez wyraźnego odniesienia do Chrystusa. Zbawienie jest aktem woli a nie czynnością mimowolną. Zbawienie jest wyborem moralnym i to wyborem o najwyższej wartości, którego nie da się czynić z pominięciem świadomości kształtowanej przez Wiarę.
 
             Spotkanie małżonków w Chrystusie należy wyraźnie odróżnić od samego spotkania małżonków. Małżonkowie w wymiarze różnego rodzaju rozstrzygnięć moralnych mogą być ze sobą zgodni, co nie oznacza, że spotykają się w Chrystusie. Zwróćmy uwagę na następujące przykłady: „Jesteśmy dla siebie wszystkim.”, „Żyjemy tylko dla naszych dzieci.”, „W życiu najważniejsze jest zdrowie.” Powyższe sądy egzystencjalne – choć mogą wydawać się bardzo szlachetne – prowadzą do konkretnych rozstrzygnięć moralnych, których realizacja nie ma na celu budowania domowego Kościoła.
             Małżonkowie mogą mieć bardzo podobne doświadczenie religijne, które ustawia ich w opozycji do Boga: „Dlaczego Bóg odsuwa się wtedy, gdy jest najbardziej potrzebny? Dlaczego doświadcza nas w taki sposób?”. Tego rodzaju doświadczenie może kształtować ich sumienia w bardzo podobny sposób skutkiem czego mimo iż stają się sobie bliżsi sobie oddalają się od Boga. Przykładem tego jest następujące rozstrzygnięcie nieprawidłowo ukształtowanego sumienia: „Kościół nie rozumie naszej sytuacji. Przecież to nie Bóg daje środki na utrzymanie kolejnego dziecka. Antykoncepcja w naszej sytuacji to konieczność.”
              Dużej uwagi wymaga religijne zaangażowanie jednego z małżonków przy braku zaangażowania drugiej strony i słabej więzi małżeńskiej. Wybór między Bogiem a człowiekiem – szczególnie gdy jest to człowiek bliski – należy chyba do jednego z bardziej dramatycznych. Niekiedy bywa to jednak wybór pozorny. Dzieje się tak na przykład wtedy, gdy konflikt małżeński zostaje przeniesiony na sferę religijną. Zaangażowanie religijne jednej ze stron może być formą ucieczki ze związku, może być też formą agresji. Agresywna reakcja drugiej strony wydaje się w takiej sytuacji czymś naturalnym. Być może przykładem tego jest następujące stwierdzenie: „Nie chcę takiej religijności jak ty. Nie chcę uciekać od życia.” Rolą duszpasterza jest rozeznanie na ile zdanie to dotyczy wiary, a na ile ujawnia konflikt między małżonkami, konflikt który może mieć źródło w zupełnie innym miejscu. W podobnej sytuacji może być małżonek wypowiadający na temat wychowania następujące zdanie: „Nie można narzucać dziecku światopoglądu. Daj mu szansę dokonać racjonalnego wyboru.” Na ile chodzi tu o wychowanie dziecka, a na ile jest to wyraz agresji w stosunku do wierzącej małżonki.
              Podsumowując należy wyraźnie stwierdzić, że zarówno celem jak i sposobem formowania sumienia małżonków winno być ich spotkanie w Chrystusie. Spotkanie tworzące jedność między małżonkami oraz między małżonkami a Bogiem. Tego rodzaju jedność daje małżonkom szansę realizacji ich podstawowego powołania, którym jest budowanie Kościoła domowego. Realizacja powołania może być potraktowana jako istota zachowań moralnych. 

II. Uwarunkowania jedności małżonków

 
                Realizacja opisanego powyżej celu nie zależy jedynie o szczerej chęci i dobrej woli. Wymaga umiejętnego znalezienia się w sytuacji naturalnych uwarunkowań, które mają bezpośredni wpływ na rozwój jedności małżonków, również jedności w aspekcie ich sumienia.
                Zarówno małżonkowie jak i wspomagający ich duszpasterze potrzebują dużej mądrości w ocenie wagi określonych uwarunkowań. Błędem jest ich niedocenianie, jak też przecenianie ich znaczenia. Jedność małżonków ma swoje uwarunkowania, ale jednocześnie małżonkowie mają w stosunku do tych uwarunkowań pewną wolność. Wolność ta zależy od świadomości różnego rodzaju ograniczeń. Możemy przekraczać naturalne ograniczenia tym skuteczniej im bardziej jesteśmy ich świadomi, im bardziej rozumiemy zasadę ich działania.

 
1. Obraz człowieka, obraz Boga 

Tym, co warunkuje rozwój sumienia małżonków jest ich obraz człowieka i związany z nim obraz Boga. Podstawowym odczuciem człowieka może być odczucie, że drugi człowiek jest po jego stronie, jest aby dawać wsparcie. Podobnie może być z odniesieniem do Boga. Niestety, w niektórych wypadkach, a może w wielu bliska osoba zaczyna być po pewnym czasie sytuowany po drugiej stronie barykady. Po pewnym czasie wspólnego pożycia pojawia się skłonność do traktowania małżonka, jako źródła problemów, jako przeciwnika. Można to zjawisko tłumaczyć między innymi tendencją do idealizowania bliskich osób. Zbyt wielkie, często nierealne oczekiwania w stosunku do bliskiej osoby prowadzą do rozczarowań, a to sprawia, że zaczyna być ona postrzegana jak przeciwnik po drugiej stronie barykady.
Innym wytłumaczeniem takiego stanu rzeczy może być brak umiejętności w przebaczaniu doznanych krzywd. Osoba skrzywdzona ma naturalną tendencję do podejmowania aktów zemsty, czyli do wejścia w rolę krzywdziciela. Przeciwstawienie się tej tendencji, czyli wejście w proces przebaczenia i pojednania wymaga pewnego poziomu kultury moralnej i duchowej, kultury której poziom przez całe życie wymaga podnoszenia. To z kolei związane jest z podejmowaniem trudu rozwoju. W efekcie przez całe życie możemy być narażeni na popadanie w konflikty i traktowanie bliskich nam osób bardziej jako przeciwników niż sprzymierzeńców, co z kolei godzi w podstawy jedności, tu jedności małżeńskiej.Z opisanym powyżej problemem wiąże się również skłonność do traktowania Boga, jako źródła problemów i przeciwnika. Można to tłumaczyć złym przekazem wiary, a szczególnie takim jego elementem jak straszenie Bogiem. Można to kojarzyć z jurydyczną duchowością, w której Bóg występuje przede wszystkim jako sędzia, którego głównym celem jest rozliczanie i wymierzanie kar. Kara jest tu rozumiana jako dodatkowe zło, a nie jako konsekwencje zła wyrządzonego. Można wreszcie identyfikować w tego rodzaju postawie psychologiczny mechanizm projekcji. Upraszczając można powiedzieć, że dla psychiki łatwiejsza do zniesienia jest wiara w złego Boga niż w złych rodziców. Tym należy tłumaczyć pojawienie się nieświadomego procesu prowadzącego do rzutowania negatywnych uczuć do osób bliskich na Boga. W konsekwencji Bóg zostaje obarczony za pojawiające się w życiu małżonków zło. Może nawet stawać się ich wspólnym wrogiem. Nie godzi to bezpośrednio w ich jedność. Na dłuższą metę jest jednak dla związku w najwyższym stopniu destruktywne.
                Ważnym wyzwaniem dla duszpasterza jest w tym kontekście przekraczanie powyższych uwarunkowań poprzez ukazywanie zarówno Boga i człowieka jako sprzymierzeńca, który po pierwsze osobiście doświadcza spotykających drugą stronę trudności, a po drugie daje wsparcie w ich przeżywaniu. Wsparcie to – w sytuacji Boga zawsze, a sytuacji małżonków częściej lub rzadziej – polega nie tylko na rozumieniu i współczuciu, ale przede wszystkim na wspólnym ponoszeniu dotkliwych konsekwencji zła. 
              
Jeszcze raz warto podkreślić, że kształtowanie obrazu Boga, który jest po stronie człowieka winno leżeć u podstaw formacji sumienia. Należy się spodziewać, że będzie miało ono bezpośredni wpływ nie tylko na relację człowieka do Boga, lecz także na relację człowieka do człowieka, a w odniesieniu do treści niniejszego artykułu na relację małżonków.
 

2. Źródła naturalnych konfliktów 

               
Natura relacji międzyludzkich jest źródłem nieuniknionych konfliktów. Nie są to więc konflikty zawinione, a ich pojawienie się nie jest moralną porażką lecz naturalną konsekwencją relacji. Moralnym zwycięstwem, czy też moralną porażką nie jest więc pojawienie się tego rodzaju konfliktów, lecz sposób ich rozwiązania. Najpierw warto poddać analizie kilka tego rodzaju konfliktów, by potem zwrócić uwagę na istotne elementy formacji sumienia, które pozwolą na jak najlepsze odnalezienie się w sytuacji konfliktu.
                Pierwszy z nich wynika z naturalnej skłonności do rywalizacji między rodzinami małżonków. Jest rzeczą naturalną, że każda rodzina stara się zapewnić jak najlepsze warunki swojemu dziecku. Oczywiście możemy obserwować odstępstwa od tej reguły. Nie trudno o przykłady zaniedbywanych i odrzuconych dzieci. Jednak nawet w takich sytuacjach potrafi dochodzić do głosu czynnik rywalizacji. Nie chodzi wtedy o zapewnienie dziecku jak najlepszych warunków, lecz o wykazanie, że i tak otrzymało od swojej rodziny więcej niż jego małżonek od swojej.
                Po ślubie poziom życia małżonków w pewnych aspektach obniża się. Jest to również naturalny proces, ponieważ małżonkowie przechodzą od życia w zorganizowanym systemie rodzinnym do budowania zupełnie nowej struktury, którą jest ich własny związek. Z tego względu jest im trudniej. To z kolei w połączeniu z naturalną tendencją rodzin do rywalizacji może prowadzić do wniosku, że jedno z małżonków nie potrafi zapewnić drugiemu godziwych warunków, że żyje kosztem tego, co drugie wniosło ze swej rodziny. Nietrudno tu o poczucie krzywdy i wykorzystania, a to z kolei jest prostą drogą do rozbicia jedności małżonków. Jeśli nawet związek trwa, to jego zdolność do wzrastania jako domowy Kościół zostaje ograniczona.
 
                Istotą problemu jest poczucie, że małżonek stoi bardziej po stronie swojej rodziny, niż po stronie związku, czy wręcz wraz ze swoją rodziną staje się przeciwnikiem drugiej strony. W poczucie początkowo świadomie wybranej i wyraźnie deklarowanej w momencie ślubu jedności pojawia się dojmujące poczucie, że teraz „wybierasz nie mnie”. W skrajnych wypadkach dochodzi tu do wyraźnego odczucia zdrady i porzucenia.
                Kolejnym pojawiającym się problemem jest konflikt powstający na bazie naturalnej skłonności do tworzenia koalicji rodziców z dziećmi. Najczęściej matka trwa w mocnym związku z synem, a ojciec z córką. Problem jest tym większy im słabsze są więzi małżeńskie. Syn wciągany jest przez matkę w rolę męża, a córka przez swego ojca w rolę żony. Może dochodzić do tego, że rodzice znajdują w swoich dzieciach najbliższych powierników wprowadzając je w krąg swoich osobistych i małżeńskich spraw, spraw które winny być zarezerwowane jedynie dla współmałżonka.
                W tej sytuacji małżonek osoby nadmiernie związanej z jednym ze swoich rodziców staje się dla tego rodzica naturalnym rywalem. Ojciec ma poczucie, że potrafi zapewnić swojej córce lepsze warunki niż jej mąż, a matka żyje w przeświadczeniu, że żadna kobieta nie zadba tak o jej syna tak jak ona sama. Stawia to osoby żyjące w małżeństwie w trudnej sytuacji wyboru pomiędzy własnymi rodzicami a małżonkiem. Niewłaściwe rozwiązanie tego naturalnego konfliktu przyczynia się do osłabienia więzi małżeńskiej, a nawet do rozpadu związku. Zdarza się, że syn wraca do matki a córka do ojca. Tym samym małżonkowie ponoszą poważną porażkę w realizacji swojego powołania, którym jest budowanie domowego Kościoła.
                Naturalna skłonność do tworzenia więzi z dzieckiem kosztem więzi małżeńskiej jest trudną dla małżonków sytuacją, szczególnie w pierwszych miesiącach po pojawieniu się dziecka. Przed i tuż po narodzinach dziecka matka jest z nim bardzo silnie związana na płaszczyźnie fizjologicznej i psychicznej. Dziecko w pewnym sensie staje się bliższe kobiecie niż jej małżonek. On z kolei zostaje postawiony w roli osoby, której głównym zadaniem jest ochrona relacji matki z dzieckiem. Rodzice wyrażają to mówiąc np., że „teraz żyjemy tylko dla naszych dzieci”. W pewnym momencie mąż może zacząć czuć się odrzucony przez żonę, a żona może mieć coraz większe pretensje do męża o to, że daje jej zbyt mało wsparcia.Ponadto dziecko może stać się obiektem, na który małżonkowie będą rzutować własne, niezaspokojone w związku pragnienia. „To jest mój prawdziwy mężczyzna” – mówi matka o swoim synu. „Dam moim dzieciom wszystko, aby mogły zrealizować to, o czym ja jako dziecko mogłem tylko marzyć” – deklaruje zatroskany ojciec. Jakkolwiek przytoczone tu wypowiedzi mogą wyrażać szlachetne intencje rodziców, nie zmienia to faktu, że prawdziwym mężczyzną kobiety jest jej mąż, a dzieci powinny mieć przede wszystkim prawo do realizacji swoich, a nie cudzych marzeń. Może to prowadzić do nadmiernego zaangażowania w relację z dzieckiem, kosztem budowania relacji małżeńskiej. Po raz kolejny małżonkowie dają sobie bolesny komunikat, że – mimo wcześniejszych obietnic – w codziennym życiu nie wybierają siebie.
                Również w tej sytuacji jedność małżonków, a szczególnie jej rozwój jest zagrożony. Przekaz wiary dokonuje się w zniekształconym środowisku, w którym są naruszane granice międzypokoleniowe i w którym zaniedbywany jest rozwój sakramentalnej więzi małżonków. Trudno aby w takiej sytuacji domowy Kościół mógł się rozwijać we właściwy sposób.
                Małżonkowie wyczuwają, że nie mogą zamknąć się w getcie własnego związku. Tego rodzaju zamknięcie nie służy ich osobistemu rozwojowi, a tym samym nie służy ich jedności. Naturalną tendencją jest więc troska o rozwój własnych zainteresowań, zaangażowanie w pracę zawodową, tworzenie własnego środowiska i przestrzeni własnego, indywidualnego zaangażowania. Naturalną trudnością jest tu wyczucie proporcji między zaangażowaniem w budowanie związku ze współmałżonkiem a zaangażowaniem w budowanie własnego życia. Dodatkową trudnością są tu także indywidualne różnice między małżonkami. Jest sprawą naturalną, że ich potrzeby związane z zaangażowaniem w związek, w pracę, w rozwijanie własnych zainteresowań różnią się i podlegają zmianie w ciągu czasu i pod wpływem różnego rodzaju zdarzeń. Małżonek tracący pracę będzie szukał oparcia w związku. Jeśli druga strona osiąga w tym czasie duże sukcesy w pracy i jednocześnie jej pracodawca skłania ją do dużego zaangażowania, pole konfliktu gotowe. 
              
Także w tej sytuacji małżonkowie stają w sytuacji wyboru między budowaniem własnej jedności i związaną z nią realizacją własnego powołania, a różnego rodzaju zaangażowaniami. Nieumiejętne rozstrzyganie powyższych konfliktów może prowadzić do poczucia zdrady i odrzucenia.
                Opisane wyżej pola naturalnych konfliktów nie wyczerpują ich listy. Chodzi tu bardziej o zobrazowanie problemu. W związku z tym nasuwa się kilka wniosków.
                Jak już zostało powiedziane wcześniej pojawienie się naturalnych konfliktów nie jest zawinione ani przez małżonków, ani przez ich rodziców, ani przez pojawiające się dzieci, ani przez środowisko, a przede wszystkim nie jest zawinione przez Boga. Wiąże się z naturalnym biegiem rzeczy, jest w pewnej mierze konsekwencją i warunkiem rozwoju, jak też zapewne konsekwencją życia w świecie zranionym przez grzech. Rozumienie i medytacja tej prawdy chroni przed niewłaściwym obarczaniem siebie lub innych winą za pojawiające się trudności. Ukazywanie w tej perspektywie natury relacji międzyludzkich winno być elementem formacji sumienia małżonków.
                Kolejnym ważnym elementem jest ukazywanie opisanych wyżej konfliktów nie jako jednostkowych zdarzeń, lecz jako trwających – często przez wiele lat – dynamicznych sytuacji. Nie jest możliwe ich szybkie rozwiązanie, natomiast ważną staje się potrzeba nabywania umiejętności radzenia sobie z nimi w czasie.
                W związku z tym kolejnym jest postulat przedstawiania relacji międzyludzkich oraz relacji człowieka z Bogiem jako relacji, których głównym celem jest niesienie wsparcia, a nie walka, osąd i rozliczenie. Zarówno strony konfliktu, jak i Bóg są w kłopocie a przekonanie, że problem leży po jednej stronie jest z gruntu fałszywe. Zazwyczaj trudno o proste rady i rozwiązania, a konsekwencje konfliktu dotyczą wszystkich. Wydaje się ważnym ukazywanie swoistego zakłopotania samego Boga. Prawdą jest, że Bogu nie brakuje mądrości i rozeznania, co nie zmienia faktu, że komunikowanie prawdy człowiekowi nastręcza mu szereg problemów. Prawdą jest także, że Bóg jest wszechmocny. Prawdą jest też to, że swoją wszechmoc wykorzystuje dla ratowania człowieka i czyni to aż po granice krzyża. Jeśli więc ktoś ponosi konsekwencje zła, grzechu, trudności, konfliktów i nieporozumień, to w najbardziej dojmujący sposób ponosi je Bóg objawiony w Jezusie Chrystusie. 
              
Podsumowując warto podkreślić, że małżonkowie potrzebują nie tylko doraźnej interwencji, lecz towarzyszenia, nie tyle osądu, co wsparcia. Poza tym krzywdzące jest stawianie im nadmiernych lub zbyt małych wymagań. Potrzebują pomocy w rozeznaniu i prowadzenia w rozwoju. Konieczny jest też rozwój zarówno małżonków, jak i osób niosących im pomoc i wsparcie. Prowadzi to do pewnych praktycznych wniosków, które zostaną przedstawione w formie sugestii pastoralnych. 

 III. Sugestie pastoralne 

                 Do pewnych zadań, takich jak małżeństwo, rodzina, czy też wspieranie małżeństwa i rodziny np. w formie posługi duszpasterskiej wymagane jest odpowiednie przygotowanie. Funkcję tę w sytuacji narzeczonych pełni m.in. szkoła, katechetyczna i rekolekcyjna posługa Kościoła, kursy przedmałżeńskie. Duszpasterze przygotowują się do swojej pracy w seminariach i poprzez studia specjalistyczne. Warto zwrócić uwagę na nieuniknione ograniczenia tego rodzaju przygotowania. Za podstawowe można uznać to, że przygotowanie dotyczy rzeczywistości, w której osoby biorące w nim udział nie żyją. Narzeczeni nie żyją w małżeństwie, a kandydat do kapłaństwa nie jest duszpasterzem i nie sprawuje sakramentów. Kolejnym ograniczeniem jest wiek. Konsekwencją rozwoju jest to, że inaczej postrzega się życie w wieku dwudziestu, czterdziestu, czy sześćdziesięciu lat. Biorący udział w przygotowaniu są także ograniczeni własnym doświadczeniem życiowym. Inaczej pewne sprawy postrzega student, a inaczej człowiek pracujący zawodowo, inaczej osoba przygotowująca się do życia w stałym związku, a inaczej biorąca za ten związek odpowiedzialność, inaczej osoba myśląca o macierzyństwie czy też ojcostwie, a inaczej będąca rodzicem.
                Z uwagi na te ograniczenia, od których nie jest wolne nawet najlepiej zorganizowane przygotowanie, koniecznym wydaje się niesienie pomocy w rozwoju. Rozwoju, którego istotą jest nabywanie i weryfikowanie doświadczeń. Może warto w tym momencie zaproponować formę kontynuacji kursów przedmałżeńskich. Istotą tych kursów jest pomoc w przekroczeniu progu między narzeczeństwem, a małżeństwem. W małżeństwie można wyróżnić wiele progów, po których przekroczeniu zmienia się jakość związku. Pierwszym ważnym po ślubie momentem jest pojawienie się dzieci. Kolejnym jest wchodzenie dzieci w okres dojrzewania. Dla wielu małżeństw dużym przełomem okazuje się czas, gdy dzieci odchodzą z domu, a dom zaczyna przypominać opuszczone gniazdo. I wreszcie momentem trudnym i szczególnym jest śmierć małżonka.
              Na każdym z wyżej wymienionych etapów małżonkowie potrzebują wsparcia. Tym bardziej, że zazwyczaj etapy te wiążą się z wchodzeniem w kolejne stadia rozwoju takie jak przełom połowy życia, czy starość. Być może konkretna propozycja kursów i rekolekcji składana między innymi narzeczonym spotkałaby się z pozytywnym przyjęciem ze strony małżonków żyjących na różnych etapach małżeńskiego życia. Tego rodzaju kursy i rekolekcje mogłyby być dobrą okazją do formacji sumienia małżonków i dawania im wsparcia w radzeniu sobie z różnego rodzaju konfliktami.
              Nawet najlepiej ukształtowane sumienie dziecka przygotowującego się do pierwszej komunii św. nie poradzi sobie z sytuacjami, które spotykają człowieka dorosłego. Podobnie najlepiej przeprowadzone przygotowanie narzeczonych może się okazać niewystarczające w życiu małżonków, a umiejętności neoprezbitera siłą rzeczy będą niewystarczające dla duszpasterza wspierającego osoby z wieloletnim stażem małżeńskim. Jeśli sumienie nie jest adekwatnie formowane do wieku danej osoby, wtedy wybory moralne muszą rozgrywać się w sferze infantylnej religijności, a dokonujący ich człowiek jest skazany na błądzenie i bezradność w ważnych życiowych sytuacjach. Jeśli duszpasterz nie rozwija swoich umiejętności bardziej lub mniej świadomie unika wyzwań, jakie stawiają przed nim dorośli ludzie. Traci on wtedy radość interesującej i wartościowej posługi. Warto więc stwarzać jak najlepsze warunki do formacji sumień małżonków, która jest fundamentem budowania domowego Kościoła.  



Ks. dr Wiesław Błaszczak SAC

Ośrodek Terapeutyczno-Szkoleniowy OTS


Referat wygłoszony w ramach Duszpasterskich Wykładów Akademickich  KUL 29.08.2007
 

TOP