Po co odmawiać różaniec? - ks. Wojciech Rebeta

Modlitwa różańcowa jest bardzo ważna, ale nie wystarczy wiedzieć o tym tylko w ogólności, lecz trzeba być samemu przekonanym o jej wartości, aby modlić się „z przekonania”, a nie tylko dlatego, że „tak się robi”.

 Przedstawiam zatem kilka powodów, które, mam nadzieję, pomogą w budowaniu motywacji sięgania na co dzień po paciorki różańca.

             1. Modlitwa różańcowa jest modlitwą głęboko b i b l i j n ą. Dzieje się tak z dwu powodów. Po pierwsze wypowiada się słowa, które zaczerpnięte są wprost z Pisma Świętego, a po drugie należy czynić rozmyślanie w oparciu o tekst Ewangelii. Co do wypowiadanych słów, to chodzi przede wszystkim o modlitwę Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo. W przypadku pierwszej z nich, cały jej tekst pochodzi z Ewangelii według św. Mateusza: 6, 9-13 (wersja Łukaszowa: 11, 2-4 – jest nieco krótsza). Pamiętajmy, że tę modlitwę podyktował swoim uczniom sam Jezus i polecił, aby odmawiać właśnie te słowa, które podał. Z kolei, w skład Pozdrowienia Anielskiego wchodzą słowa skierowane przez Archanioła Gabriela do Maryi: Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą (Łk 1, 28) oraz wypowiedziane przez św. Elżbietę: Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona (Łk 1, 42).

W centrum każdego Zdrowaś Maryjo jest imię JEZUS, albowiem nie ma w żadnym innym zbawienia, gdyż nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, przez które moglibyśmy być zbawieni (Dz 4, 12). Samo więc powtarzanie tylko (albo aż!) tego Imienia jest już modlitwą. Aklamacja „Chwała Ojcu”, kończąca każdy dziesiątek, jest nierozerwalnie związana z centralną prawdą objawioną (a więc mającą swe źródło w Piśmie Świętym) o Bogu, który jest Trójjedyny. Uczniowie wierni Chrystusowi z miłością przyjmują wezwanie swego Boskiego Mistrza: Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego (Mt 28, 19).

Samo więc powtarzanie tych wszystkich modlitw jest karmieniem się słowem Bożym, które jest skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny (Hbr 4, 12). Bożego chleba boi się szatan, który nie ma mocy związać tego, który Nim żyje (por. kuszenie Jezusa, Mt 4, 4). Z tej racji nie należy bać się posądzeń o „głupie klepanie Zdrowasiek”, gdyż (przynajmniej) minimalną wartość i siłę różańca stanowi intencja, z jaką ktoś zabiera się do modlitwy, największe zaś dzieło czyni w modlącym się sam Bóg, zgodnie ze słowami Jezusa: Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak (Mk 4, 26-27).

Kwestią rozważań wydarzeń biblijnych, zgodnie z treścią określonych tajemnic różańcowych, nie będę się w tym miejscu osobno i szczegółowo zajmował, gdyż z jednej strony jest to zagadnienie bardzo szerokie, a z drugiej wydaje się oczywiste, że od jakości podejmowanej medytacji zależy w znacznej mierze doskonałość wewnętrzna i rozwój człowieka modlącego się (Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? – 1 Kor 3, 16).

 

2. Drugim fundamentem, który pozwala zaufać sile i niezwykłości różańca jest Tradycja Kościoła, utwierdzająca w przekonaniu, że ta forma modlitwy jest uprzywilejowana w oczach Boga. A jeśli sam Bóg chce, by człowiek, i to przez pokolenia, brał do ręki koronkę i zwracał się do Niego przez pośrednictwo przyzywanej Maryi, to na bok można odłożyć wszelkie dyskusje (pokusy?), czy warto modlić się na różańcu. Wystarczy sięgnąć do przebogatej spuścizny doświadczenia wiernych Kościoła katolickiego, wyrażanej zwłaszcza nauczaniem papieży i biskupów oraz świadectwem świętych, by zyskać pewność co do roli i znaczenia modlitwy różańcowej. Z życia świętych przytoczę wypowiedź św. Jana Bosko, który usilnie nakłaniany przez pewnego arystokratę, aby zrezygnował „z tej staroświeckiej formy zabobonu”, powiedział: „Ogromnie cenię tę modlitwę i mógłbym powiedzieć, że to na niej opiera się moje dzieło; gotów byłbym zrezygnować z tylu innych rzeczy o wielkim znaczeniu, ale nie z różańca; a gdyby to było konieczne, wyrzekłbym się z żalem nawet pańskiej przyjaźni, panie markizie, ale nigdy nie poniecham odmawiania różańca świętego”.

Szczególnym, a zarazem oficjalnym potwierdzeniem wyjątkowego charakteru różańca są przede wszystkim słowa bardzo licznych Następców św. Piotra i to na przestrzeni wielu wieków. Przytoczę niektóre z nich: „Różaniec święty postanowiony został przeciw niebezpieczeństwom grożącym światu” (Leon X), „Różaniec jest skarbem łaski” (Paweł V), „Jeśli pragniecie, aby spokój panował w waszych sercach i w rodzinach i w Ojczyźnie, zgromadzajcie się co wieczór dla odmawiania Różańca (…). Oto największy skarb Watykanu (Pius IX), „Weźcie znów ufnie do rąk koronkę różańca, odkrywając ją na nowo (…). Oby ten mój apel nie popadł w zapomnienie niewysłuchany!” (Jan Paweł II).

Nie do przecenienia jest także rola bardzo licznych objawień maryjnych, stale wskazujących na różaniec jako polecany przez Stwórcę środek modlitewnej z Nim komunikacji. W Fatimie, w 1917 r., Maryja przedstawiła się dzieciom jako Matka Boża Różańcowa i poleciła odmawiać stale różaniec. Zapewniała, że w ten sposób można uprosić zakończenie wojny. Chciałoby się zapytać: kto dzisiaj na świecie w to wierzy i walczy o pokój w ten sposób? Tak niewiele trzeba…

 

3. Różaniec jest wreszcie modlitwą pokornych. Zakłada pokorę, a jednocześnie jej uczy i ją wyjednuje. To szalenie ważne, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a wywyższa pokornych, jak zaświadcza sama Maryja w Magnificat (Łk 1, 51-52). Różaniec uczy pokory, bo sam jest środkiem niezwykle ubogim i prostym (nie prostackim!), a owoce przynosi, można powiedzieć, nie ręką ludzką zerwane. Dobrze jest więc przytoczyć słowa z pierwszego Listu do Koryntian: Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał, co niemocne, aby mocnych poniżyć (1, 27). Myli się bardzo ten, kto z pogardą, lekceważeniem, czy też wyższością patrzy na modlących się na różańcu jako tych, którzy mieliby być ślepi, prymitywni, naiwni. Jest dokładnie odwrotnie. Wszak Jezus modlił się: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11, 25).

Bóg chce wychować człowieka ubogiego, to znaczy takiego, który wie, że jest jedynie słabym naczyniem glinianym i wszelka moc, którą dysponuje, pochodzi od Boga, a nie od niego samego (por. 2 Kor 4, 7). Człowiek, który ma taką postawę, oddaje chwałę i sprawiedliwość należną Stwórcy, sam zaś zostaje obdarowany ponad miarę.

W kontekście tego chciałbym zapytać, gdzie jest inteligencja? Gdzie wielu mężczyzn? Gdzie młodzież? I jeśli się spojrzy na polską pobożność, to wydaje się, że odpowiedź jest następująca: są okryci wstydem, a jednocześnie wspaniałomyślnie obdarowani życiem nadprzyrodzonym od tych, których usta spękane i palce wytarte…

 

 

 ks. Wojciech Rebeta, Lublin

TOP