Problem intencji serca (09.07.2007)
Problem intencji serca
Świat lubi oklaski. Kocha się przeglądać w kolorowych magazynach pełnych ludzi sukcesu. Próżne kobiety w strojach i partnerach, puści mężczyźni w samochodach i biznesie upatrują swe miejsce w hierarchii. Rywalizacja o zaszczyty napędza całą machinę przeróżnych zachowań. Wśród nich mogą być i takie, które na pozór wydają się bardzo szlachetne i przynoszące ogólne dobro.
Jezus gani uczonych w Piśmie, elitę towarzyską, za ich obłudę. Są zainteresowani jedynie własną chwałą. Ludzie ich pokroju mogą nawet długo się modlić i wydawać dużo pieniędzy na jakieś cele po to tylko, by ich dostrzeżono i wywyższono.
Jeśli nie ma czystych intencji, nie ma też dobrych owoców. Na zewnątrz mogą one wyglądać smakowicie, ale wewnątrz są robaczywe i nadają się tylko na wyrzucenie. Św. Paweł, z właściwą sobie przenikliwością, powie: „Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (1 Kor 13,3).
Jeśli nie ma czystych intencji, nie ma też dobrych owoców. Na zewnątrz mogą one wyglądać smakowicie, ale wewnątrz są robaczywe i nadają się tylko na wyrzucenie. Św. Paweł, z właściwą sobie przenikliwością, powie: „Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (1 Kor 13,3).
Kluczowe jest zatem pytanie o motywy, kierujące naszymi poczynaniami. I nie ważne jest to, czy będzie to problem ucznia, który chce zdobyć lepszy stopień, psychologa pomagającego w poradni, sponsora dzieł charytatywnych, czy też księdza budującego wspaniały kościół. Każdy w swym zapale ma serce albo jak pachnidło, albo jak gnojowisko. Św. Tereska z Lisieux ostrzegała: „Pamiętajcie, aby w wasze działanie nigdy nie wkradł się nawet cień osobistej korzyści”.
Ks. Wojciech Rebeta