Problem intencji serca (09.07.2007)

 9 czerwca – sobota; Mk 12,38-44

Problem intencji serca            

       Świat lubi oklaski. Kocha się przeglądać w kolorowych magazynach pełnych ludzi sukcesu. Próżne kobiety w strojach i partnerach, puści mężczyźni w samochodach i biznesie upatrują swe miejsce w hierarchii. Rywalizacja o zaszczyty napędza całą machinę przeróżnych zachowań. Wśród nich mogą być i takie, które na pozór wydają się bardzo szlachetne i przynoszące ogólne dobro.
Jezus gani uczonych w Piśmie, elitę towarzyską, za ich obłudę. Są zainteresowani jedynie własną chwałą. Ludzie ich pokroju mogą nawet długo się modlić i wydawać dużo pieniędzy na jakieś cele po to tylko, by ich dostrzeżono i wywyższono. 
               Jeśli nie ma czystych intencji, nie ma też dobrych owoców. Na zewnątrz mogą one wyglądać smakowicie, ale wewnątrz są robaczywe i nadają się tylko na wyrzucenie. Św. Paweł, z właściwą sobie przenikliwością, powie: „Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic mi nie pomoże” (1 Kor 13,3).

                Kluczowe jest zatem pytanie o motywy, kierujące naszymi poczynaniami. I nie ważne jest to, czy będzie to problem ucznia, który chce zdobyć lepszy stopień, psychologa pomagającego w poradni, sponsora dzieł charytatywnych, czy też księdza budującego wspaniały kościół. Każdy w swym zapale ma serce albo jak pachnidło, albo jak gnojowisko. Św. Tereska z Lisieux ostrzegała: „Pamiętajcie, aby w wasze działanie nigdy nie wkradł się nawet cień osobistej korzyści”.

Ks. Wojciech Rebeta