Serce ciche i pokorne (19.07.2007)

19. lipca – czwartek; Mt 11, 28-30

Serce ciche i pokorne

         Ciekawe, z czym nam kojarzy się człowiek cichy i pokorny? Może z kimś, kto nie nadaje się na dzisiejsze czasy? Taka szara myszka, popychadło, na które można wszystko zwalić, a ona się nie odezwie, albo niezaradny życiowo facet, żyjący zawsze w cieniu innych mężczyzn. Kto z nas chciałby kimś takim być? W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi o sobie, że jest cichy i pokornego serca i zachęca, by tego uczyć się od Niego, wtedy uzyskamy ukojenie naszej duszy. Jeśli te słowa Jezusa odczytamy w perspektywie nakreślonej na początku, to rzecz wydaje się mało atrakcyjna i mało kto zechciałby od Jezusa uczyć się cichości i pokory.

"Co, mam zostać taką szarą myszką lub łamagą życiowym"? Ale Jezus nie był ani szarą myszką, ani jakąś ofiarą losu, świadczy chociażby o tym Kościół Święty, który na Nim zbudowany, trwa już 2000 lat. 
                Pierwsza sprawa, to Jezus mówi, że jest cichy i pokornego SERCA. Nie chodzi, więc o zewnętrzny wyraz twarzy, czy zewnętrzną postawę ukazujące człowieka wycofującego się, chowającego się w cień. Nie chodzi o to, żeby być milczkiem, który mało mówi, nie wypowiada się publicznie, niczego nie komentuje, nie ma własnego zdania. Wcale nie takie jest serce ciche i pokorne. Ci utrudzeni i obciążeni, których Jezus zaprasza, aby przyszli i uczyli się od Niego, to ludzie, którzy mają odwagę brać na siebie nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich. Zmęczeni są nie tylko troską o siebie, ale jak On, o wielu. To ci, którzy jak Jezus, odważają się dawać swoje życie za drugich, dźwigać ich ciężary, a nawet grzechy. Tacy ludzie mają serca ciche i pokorne, bo nie komentują i nie sądzą innych i ich postępowania, stojąc z boku jak widzowie, nie brudząc sobie rąk i nie pocąc się, ale są aktywni, angażują się, biorą odpowiedzialność i ponosząc tego konsekwencje, które czasem domagają się ofiary z życia. Właśnie takim ludziom Jezus mówi: „weźcie Moje jarzmo na siebie”. Jarzmo, to poprzeczny drążek, który spinał parę wołów w zaprzęgu. Jednym słowem, Jezus mówi: „zobacz, w tej pracy nie jesteś sam. W tym zaprzęgu jestem z tobą, jesteśmy jedną „parą pociągową” i to Ja ciągnę, a ty mi tylko pomagasz”. Jak się to widzi, to twoje utrudzenie i ciężary stają się naprawdę słodkie, a brzemię wynikające ze służby innym staje się lekkie. I ten pokój serca! Coś pięknego! 
              
Może jednak warto pomyśleć i zmienić nastawienie z krzykacza i pyszałka na cichego i pokornego, ale SERCEM!
              

  
Ks. Robert Muszyński, Lublin
 


(Medytacja wygłoszona 19.07.2007 w Radiu Lublin 89,9 FM o godz. 6.20 - Słowo na dziś)
TOP