Miłosierdzie czy ofiara (20.072007)

20. lipca – piątek: Mt 12, 1-8

Miłosierdzie czy ofiara 

         Myślę, że każdy z nas miał już do czynienia ze "świętym oburzeniem". Brzmi to mniej więcej tak: „Ależ proszę pani, jak tak można? To oburzające, jak ona mogła coś takiego zrobić? Taka niby porządna, dobra, a tu coś takiego! No wie pani, co?” I co takiego ona zrobiła? Może wbiegła na czerwonym świetle na ulicę,..... ale żeby ratować dziecko przed nadjeżdżającym samochodem, albo pochyliła się nad obcym mężczyzną, który leżał na ławce ......, ale wcale nie był pijany, tylko naprawdę zasłabł.
Na szczęście Bóg, który widzi w ukryciu, patrzy na nasze serce, a nie na to, co zewnętrzne. W dzisiejszej Ewangelii Jezus mówi bardzo piękne słowo, które odsłania przed nami serce Boga: „Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: <Chcę raczej miłosierdzia, niż ofiary>”, wtedy nie będziecie potępiać innych. Właśnie On, Jezus został uznany przez religijnych żydów za wichrzyciela, a nawet bluźniercę, bo zamiast uczyć zdrowych zasad religii, to je łamał: w dzień święty uzdrawiał chorych, zamiast odpoczywać i pobożnie czytać Pismo Św. - "w szabat oddaje się chwałę Bogu, a nie leczy się chorych! Niech przychodzą w dzień roboczy!"; albo pozwalał swoim uczniom, żeby zdobywali pożywienie w święty dzień -  "jak tak można w szabat, jedzenie trzeba było przygotować wcześniej"!  
              
Religia, która nie prowadzi do szukania człowieka, która nie uczy okazywania miłosierdzia człowiekowi, która nie stawia godności osoby ludzkiej ponad rzeczy czy idee jest nieprawdziwa, bo Bóg nie jest w niej na pierwszym miejscu. Apostoł Jan w Pierwszym Liście powiedział: jak można mówić, że kochasz Boga, którego nie widzisz, jeśli nie kochasz swego brata, którego widzisz? Jan Paweł II w pierwszej swoje encyklice Redemptor hominis – Odkupiciel człowieka – przypomniał, że „człowiek jest drogą Kościoła”. 
                Religijni ludzie, zbytnio przywiązani do różnych zwyczajów, form, przepisów nieraz budzą w nas uczucia odrzucenia, czujemy, że coś nie tak. Wraca ktoś taki z kościoła i lepiej trzymać się od niego z daleka, bo od nas ważniejsze są zasady: „znów nie tak położyłeś tę łyżkę, jak powinna leżeć!”. Ktoś taki często  nie widzi, że potrzebujesz rozmowy, bo masz życiowy problem, ale  cię oskarża lub upomina: „znowu chodzisz taka naburmuszona?”. U takich religijnych ludzi miłość się kupuje i trzeba na nią zasłużyć”. Dla nich Bóg nie jest MIŁOŚCIĄ, odkrywają Go raczej jako SUROWEGO OJCA i SĘDZIEGO.
Na szczęście Bóg taki nie jest! On jest Miłością, i po prostu nas kocha! 

               
Ks. Robert Muszyński
 

(Medytacja wygłoszona 20.07.2007 w Radiu Lublin 89,9 FM o godz. 6.20 - Słowo na dziś)
TOP