Zjednoczenie z Bogiem jest wyłącznym Jego darem, pochodzącym z Jego inicjatywy. Jezus, Boży Syn, nie postępuje jak inni ludzcy nauczyciele, których kandydaci na uczniów poszukiwali i wybierali sobie, lecz sam wybiera i miejsce, i czas, i osoby, które powołuje. To nie człowiek przychodzi do Boga, to Bóg przychodzi do człowieka. Wszystkie opisy powołania uczniów przez Jezusa są dobitnym tego potwierdzeniem. Dlatego na innym miejscu Jezus powiedział: „Czyż nie wybrałem was dwunastu?” (J 6, 70) oraz: „Ja wiem, których wybrałem” (J 13, 18). Dodatkowym potwierdzeniem jednostronności i darmowości wybraństwa ze strony Boga jest fakt czynienia tego nie ze względu na jakieś przymioty czy zasługi. Wyraźnie o tym mówi św. Paweł (pałający gorliwością Apostoł, a przecież niegdysiejszy prześladowca): „Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Według oceny ludzkiej niewielu tam mędrców, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata” (1 Kor 1, 26-27).
Jezus mówi o celu, jaki wiąże się z powołaniem. Słowo przeznaczenie, samo w sobie, może kojarzyć się w dzisiejszej kulturze z jakąś przypadkowością, bliżej niesprecyzowanym losem, za którym nie wiadomo kto lub co stoi, wreszcie z determinizmem, wykluczającym wolność człowieka. Jego wybór przez Pana jest natomiast niepowtarzalną okazją, aby wziąć udział w realizacji Bożego planu zbawienia. Użyte w oryginale greckie słowo etheka tłumaczy się dosłownie jako: „położyłem” (was), na określenie czynności Jezusa względem swoich wybranych. To samo słowo występuje na przykład, gdy Jezus mówi o dobrej budowli, ponieważ jej fundament położony jest na skale. Uczniowie-przyjaciele, którzy jako latorośle zaszczepieni są w winnym krzewie, stanowią jednocześnie fundament trwałego domu opartego o skałę-Chrystusa (zob. też. 1 Kor 3, 10). Życie tych, którzy miłośnie trwają w Jezusie, ma przynosić owoc coraz lepszy, obfitszy (por. J 15, 2; zob też. Mk 4, 8). Czas życia człowieka, oczyszczanego przez Pana (por.J 15, 2), staje się tym samym czasem dojrzewania, przemieniania, aż do miary doskonałości przyszłego wieku, którą ukazuje Apokalipsa w obrazie drzewa życia, rodzącego stale dwanaście dojrzałych owoców (por. Ap 22, 2).
Doskonała komunia uczniów z Jezusem sprawia, że stając się przybranymi dziećmi Bożymi, wchodzą w najbliższą relację z Ojcem. Jeśli Syn z Ojcem stanowią jedno (por. J 10, 30), to jednocześnie ci, którzy są zjednoczeni z Synem, zyskują zjednoczenie z Ojcem. Tak wypełni się pragnienie Jezusa, który prosił: „aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno” (J 17, 21). Danie przez Ojca wszystkiego nie odnosi się do czczych rzeczy, ale do tego wszystkiego, co jest potrzebne do budowania i pielęgnowania Winnicy Pańskiej. Wszak przedmiotem troski Jezusa jest Królestwo niebieskie, co staje się również przedmiotem troski zjednoczonego z Nim ucznia. Dlatego ten, który słyszy słowa: „Proście, a będzie wam dane…”, ma pewność, że zostanie wysłuchany, gdyż „Ojciec z nieba udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (Łk 11, 9. 13). W ten sposób „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra” (Rz 8, 28).
Imię Jezusa jest pełne Mocy. W Nim objawia się cały Bóg, Pan, Jahwe. Jezus z pełną świadomością daje o tym znać w modlitwie: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś” (J 17 11). Uczeń w Imię Jezusa ma przystęp do serca Ojca.
w. 17. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Ponownie wraca motyw wzajemnej miłości między tymi, którzy na mocy zaszczepienia w ten sam winny krzew, stali się braćmi. Miłość jest konsekwencją wiary, przez którą następuje usynowienie. Więzy wiary stają się silniejsze od więzów krwi. Nie potrafią tego zrozumieć oponenci Jezusa, którzy fałszywie nazywają siebie potomstwem Abrahama, a odrzucają zaszczepienie się w Jezusa (zob. J 8, 31-33n). Dopiero zachowywanie przez uczniów nauki, słów, przykazań Jezusa, czyni ich Jego braćmi (zob. Łk 8, 21). To stawia ich samych w nowej relacji między sobą i uzdalnia do kopiowania miłości, jaką objawia Syn w stosunku do Ojca.
III. Meditatio
OJCIEC I SYN tworzą doskonałą, boską i odwieczną jedność miłości. Przez jej ukazanie jako przynależnej nie pojedynczej osobie, ale osobom, odsłania się jej charakter komunijny. Całkowite oddawanie się Syna Ojcu w posłuszeństwie, a zarazem pełnej wolności, potwierdzone jest ostatecznie ofiarą Krzyża. Taka miłość wyraża się całkowitym i dobrowolnym oddawaniem swojego życia. Jednocześnie Syn otrzymuje wszystko od Ojca, nigdy nie będąc sam, nigdy nie doświadczając jakiejś utraty.
JEZUS I UCZNIOWIE zespalają się. Wzorem i źródłem, które uzdalnia do tworzenia takiej harmonii jest sam Bóg, a właściwie owa miłość, jaka w Nim samym jest przeżywana. Nie jest to jednak związek równych osób, powiedzielibyśmy partnerski. Uczniowie kosztują oblubieńczej miłości przez wejście w miłość Oblubieńca, który jej udziela. Dla uczniów tworzy się nowa jakość życia. Będą w stanie oprzeć się nawet cierpieniom i prześladowaniom ze strony świata. Tak zaszczepiona w winnym krzewie latorośl owocuje słowem: „Wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, mojego Pana” (Flp 3, 7-8).
BRACIA WE WSPÓLNOCIE są w pierwszej kolejności ukonstytuowani na mocy usynowienia każdego z nich przez Ojca. Relacja między nimi a Jezusem, czyni ich braćmi. Na mocy Bożej miłości nie może brakować miłości między nimi samymi. Jej brak zrywa tym samym więzi z Bogiem. Miarą miłości jest gotowość do oddawania życia za tego, który stał się z woli Boga Jego dzieckiem.
IV. Contemplatio et actio
Na ile zdaję sobie sprawę z niezwykłości i wielkości Bożego daru, jakim jest moje własne usynowienie? Czy podziękowałem Ojcu za mój chrzest święty?
Czy jestem wolny - a więc nie przywiązany do moich uprzedzeń, egoizmu, lęku - w odniesieniu do Jezusa, który „do końca mnie umiłował” i czy w pełni Mu ufam; czy czuję się przez Niego kochany?
Czym wyrażam na co dzień moją miłość do braci? A może jej po prostu nie ma?
ks. Wojciech Rebeta, Lublin