Chrześcijański mistycyzm na co dzień (Rz 13, 11-14) I Ndz. Adw. A

List do Rzymian jest dla nas niezmiernie ważny teologicznie. Zrodził się z konieczności ukazania relacji Chytrusa,

który jest Sprawiedliwością Bożą, wobec ludzkiej aspiracji do sprawiedliwości, jako owocu własnych wysiłków. Treść całego Listu będzie nieustannie wskazywać na grzeszność człowieka, który otrzymuje zbawienie dzięki wierze, z łaski, a nie dzięki zasługom swoich uczynków.

Sakramentalne doświadczenie śmierci dla grzechu i życia dla Boga jest fundamentem nowej moralności, zbudowanej na miłości Boga i bliźniego. Szczegółowe wskazania moralne są owocem tak przeżywanej relacji do Chrystusa. Wydaje się jednak, iż w praktyce już chrześcijanie pierwszych gmin mieli poważny problem z codziennym przeżywaniem daru łaski, jakim jest życie wieczne otrzymane na chrzcie. Natura nowego człowieka, zrodzonego z wody i Ducha Świętego, winna objawiać się praktykowaniem na co dzień miłości braterskiej, szukaniem woli  Boga, odcięciem się od pogańskiej idolatrii i jej niemoralności. Czyżby wezwanie do powstania ze snu było znakiem, że rzymscy chrześcijanie są w dalszym ciągu pod panowaniem śmierci, a spełniając uczynki ciemności, nie są świadkami darmowości zbawienia?

Wprowadzeniem do napomnienia jest wezwanie, aby „rozumieć chwilę obecną”. Dosłownie Paweł pisze: „znając czas stosowny”. „Czas stosowny” to greckie słowo „kairos”, oznaczające „punkt, który dotyka końca; punkt krytyczny, niebezpieczny; korzystna okazja; dobry moment”, a etymologicznie mające związek ze słowem oznaczającym linkę łączącą osnowę z ramą tkacką. Dla Pawła jest rzeczą oczywistą, że Bóg poprzez historię chce stworzyć więź pomiędzy nami a Nim, pomiędzy naszym czasem wyrażanym poprzez „wczoraj, dziś, jutro”, a Swoją wiecznością. Ale nie tylko rzymianie mieli problem z odczytywaniem eschatologii realizującej się w ich czasie, w momencie historii, który był ich udziałem. Kto z nas przeżywa swoją doczesność, rozumiejąc, że właśnie teraz realizuje się najważniejsze dzieło Boga, zbawienie.  Czy mogę powiedzieć o sobie, iż rozumiem znaczenie aktualnie przezywanego „dziś” dla mojej wieczności? Takiego bardzo konkretnego „dziś”: muszę rano wstać, choruję, popsuł mi się samochód, ktoś na mnie się obraził, etc. Naturą czasu mi użyczonego przez Boga jest jego ograniczoność. Ale to nie przeszkadza Bogu, abym dziś doświadczał Jego wieczności, odkrywając i przeżywając Jego miłość do mnie.

Paweł daje wyraz pewności Bożej miłości pisząc: „I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” Jest to naprawdę dobra nowina dla wszystkich zalęknionych, którzy trwożą się, popadając nierzadko w histeryczne formy pobożności, że „ktoś” lub „coś”, wbrew ich woli, na przekór ich modlitwom, odbierze im dostęp do Boga. Tym jedynym sposobem, aby między człowiekiem a Bogiem została zniszczona więź jest decyzja człowieka. Nie jakaś pomyłka, gorąco żałowana, nie modlitwa niedokładnie odmawiana, nie brak skrupulanckiej dokładności na spowiedzi. Odchodzę od Boga, kiedy mój czas jest wyłącznie dla mnie, kiedy nie przeżywam go jako czasu krytycznego, wiążącego mnie z Bogiem tu i teraz. Paweł wzywa rzymian, aby zwlec z siebie uczynki ciemności. Ich lista w rozważanym tekście jest dość „grubo ciosana”, daleka od finezji i niuansów, które przypisujemy życiu dojrzałych chrześcijan, świętych, wyświęconych lub konsekrowanych. Ale lista ta uświadamia mi, że w praktyce jest jeden grzech, którym niszczę stosowny czas zbawienia, Boże „dziś”. Jest to grzech schlebiania własnym pożądliwością. Grzech stawiania siebie, swoich przyjemności, pragnień, uczuć na najbardziej centralnym miejscu mojego życia. Chyba nie na darmo Ewagriusz Pontyjski rozpoczyna listę grzechów głównych od obżarstwa.

Skrupulanckie liczenie, ile razy przez nie więcej niż pięć sekund źle myślałem o bliźnim, zaczynanie od początku modlitwy, na której uległo się chwilowemu rozproszeniu, życie w ciągłym poczuciu zagrożenia przez „złe moce”, mogą być tak samo groźne dla życia nowym życiem, zrodzonym z wody i Ducha Świętego, jak hulanki, bijatyki i waśnie. Wyłącznie dlatego, że między skrupulantem a faryzeuszem jest bardzo niewielka różnica. Skrupulant to taki faryzeusz, co jeszcze od czasu do czasu dostrzega jakieś swoje uchybienia. A Paweł wzywa nas do przeżywania naszego „dziś”, obciążonego naszymi słabościami i cierpieniami naszej epoki, jako czasu zbawienia. Nie jutro, kiedy świat się poprawi, kiedy będę bardziej spokojny o moją przyszłość, kiedy „posiądę” kolejną cnotę, ale dziś jest czas stosowny do zwleczeni z siebie uczynków cielności, aby przyoblec na siebie zbroję światła. List do Efezjan w szóstym rozdziale zawsze jest pomocny, aby przypomnieć sobie, jak ta zbroja, darowana nam od Boga, wygląda.

Ks. Maciej Warowny

TOP