Miłość Ojca i Krew Syna (1 P 1, 17-21) 3 Ndz. Wielkanocna A

Dla mieszkających w Azji chrześcijan przychodzi trudny czas. Są prześladowani przez wyznawców pogańskich kultów, atakowani przez Żydów za rzekome fałszowanie ich wiary, podejrzewani o nastawienie antypaństwowe i antyspołeczne.

Sposób ich zachowania jest odczytywany jako znak pogardy dla wartości ówczesnego społeczeństwa, wynoszenia się ponad innych, lekceważenia obowiązków wobec bogów, ludzi i cesarstwa. Wobec takich trudności Piotr Apostoł kieruje do nich listy, które mają umacniać ich w wierze, podtrzymywać wytrwałość i nadzieję oraz dodawać otuchy. Ale nie znajdujemy w nich naiwnej wiary, że za chwilę wszystko się skończy, że Bóg jest litościwy dla swoich wyznawców i zrobi dla nich wszystko, byleby tylko pozostali w jego „obozie religijno-politycznym”. Jest wręcz przeciwnie. Adresaci słów otuchy w pierwszym rzędzie są wezwani do nawrócenia, wierności i czynienia daru ze swego życia, nawet jeśli tym darem ma być męczeństwo.

Żyjemy w społeczeństwie, które miłość myli z dowolnym, uczuciowym zawłaszczaniem drugiej osoby oraz czynienie dobra z naiwnym schlebianiem własnemu egocentryzmowi poprzez nieprzemyślaną i niszczącą godność człowieka „pomoc” społeczną, a międzyludzką solidarność sprowadza do rozdawnictwa środków odebranych innym poprzez przymus płacenia podatków. Poszukiwanie przyjemności „tu i teraz, i to natychmiast” staje się wyznacznikiem naszej kultury i sprawia, że starożytna mądrość rozważania i przewidywania konsekwencji naszych czynów (quidquid agis, prudenter agas et respice finem) została zamieniona na chwilową użyteczność i samozadowolenie z podejmowanych działań. Nawet obraz Boga w pojęciu wielu wierzących niebezpiecznie zbliża się do rozumienia miłosierdzia na sposób pobłażliwości, a głębia i szaleństwo Miłości objawionej na krzyżu zostają sprowadzone do zarozumiałego używania Bożej miłości jako „uprawomocnienia” naszych nieprawości i grzechów.

Dlatego też wielu nie usłyszy w medytowanej dziś lekturze słów Piotra, iż Ojciec sądzi każdego z jego uczynków. Przecież Ojciec jest miłosierny, nie sądzi nikogo i zawsze czeka na powrót marnotrawnych dzieci. Ale Piotr przypomina, że to właśnie Ojciec określa dobro i zło, wychowuje dzieci do odrzucania zła, nawet kosztem osobistego cierpienia, pragnie byśmy wzrastali do coraz większej miłości, wiedząc, że taki wzrost dokonuje się w kryzysach i nieustannym obumieraniu tego, co w nas stare i grzeszne, aby dać miejsce dziełom Ducha Świętego. Ojciec nie utwierdza w nas przekonania, że jesteśmy „cudowni, ukochani, niepowtarzalni, etc.”, które z łatwością rodzącą się z zamykania oczu na prawdę, przekształcamy w egocentryczne przekonanie o własnej wyjątkowości i wymagamy od innych respektowania tej „niepowtarzalnej wartości”. Niestety także do Kościoła niepostrzeżenie wślizguje się mentalność yuppie, którzy swój pragmatyzm, indywidualizm, pragnienie kariery, sukcesów  i wygodnego życia ukrywają przed sobą i przed światem, często i gęsto mówiąc i pisząc o miłosierdziu Bożym, miłości bliźnich i zdrowej akceptacji samego siebie.

Dla Piotra Apostoła fundamentem naszej tożsamości jest prawda o naszym grzesznym dziedzictwie, niewolniczej zależności od grzechu, z którą przyszliśmy na ten świat, a z której zostaliśmy wykupieni Krwią Chrystusa. Ojcostwo Boga nie jest naiwnym zamykaniem oczu, aby nie patrzeć na popełniane zło, ale jest aktywnym wkroczeniem w rzeczywistość grzechu. Chrystus z woli Ojca staje pomiędzy popełnianym przez nas grzechem, a jego śmiertelnymi konsekwencjami. Mechanizm przypisywania sobie zasług i obwiniania innych za zło zostaje sprowadzony do absurdu. Także oskarżenie samego Boga, że nie czyni dość dla ratowania człowieka z doświadczanego zła zostaje ostatecznie zdementowane. Bóg wprowadza nas w coraz głębsze rozpoznawanie naszej niewolniczej zależności od grzechu Adama („będziecie jak Bóg”) i otwiera nas na przyjęcie nowego życia zapoczątkowanego „zapłaceniem” kłamliwemu ojcu („Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca.”) ceny naszej wolności. Wiara nie jest przeżyciem emocjonalnym, w którym każde obniżenie nastroju, smutek, zranienie czy niepowodzenie, nie mówiąc o prześladowaniach, podważają pewność Bożej miłości. Wiara głoszona przez Piotra jest oparta na darowanej nam przez Boga pewności, że jesteśmy tak cenni dla Ojca, iż zapłacił za nas Krwią Swego Jedynego Syna. Płacąc za nas taką cenę Ojciec nie chce dopuścić, by strach przed prześladowaniami, wewnętrzne wątpliwości, niespełnione oczekiwania i egocentryczna emocjonalność na nowo poddawały nas niewoli grzechu.

 

Ks. Maciej Warowny

TOP