Dłużnik swoich braci (Rz 13, 8-10) 23 Niedziela Zwykła A

Medytacja pierwszego zdania dzisiejszej lektury prowokuje refleksję, iż nigdy nie spłacę długu miłości. Wszystkie inne należności Paweł chce, abym gorliwie spłacał.

Podatki, cło, uległość, posłuszeństwo, cześć mam oddawać w sposób należny i bezzwłocznie. Ale jest coś, czego nigdy nie uda mi się należycie oddać. Jest to moja miłość, do której ma prawo mój bliźni. Zawsze będę dłużnikiem. Nigdy nie będę kochał tak bardzo, żebym mógł powiedzieć: dość, moja miłość jest doskonała, nic więcej nie muszę ci już dać. Tylko taki dług może istnieć w życiu chrześcijanina. Nie jest to poczucie długu, ale realny dług. Patrząc na każdego człowieka mam dostrzegać, że jestem jego dłużnikiem. Szaleństwem będzie usiłowanie dopełnienia tej miłości. Niestety nieszczęśliwe tłumaczenie ostatniego zdania błędnie sugeruje, że możliwe jest poprzez uczynki miłości doskonałe wypełnienie obowiązków wobec bliźniego. Paweł zupełnie co innego chce przekazać, pisząc, że pełnią Prawa jest miłość. Tu nie chodzi o wypełnianie, o setki uczynków, które przykładamy do jakiegoś wzorca i zastanawiamy się, na ile są one bliskie doskonałości, a może wręcz doskonałe?

Jeden z już nieżyjących moich profesorów miał zwyczaj w teatralny sposób, dzięki temu dobrze zapisany w pamięci, pokazywać nam, że w chrześcijaństwie nie miłość jest najważniejsza, ale osoba ludzka, jej godność. Miłość jest wyłącznie środkiem, który pozwala nam owej godności nie zniszczyć, ale ją umacniać. Tylko miłość w każdej sytuacji jest zdolna ochronić prawdę o ludzkiej godności dziecka Bożego, obdarowanego życiem wiecznym. Niestety sytuacja jest skomplikowana, bowiem żyjemy w czasach, kiedy miłość jest najbardziej nadużywanym słowem. Można zazdrościć Pawłowi, że on nie musiał do słowa „agape” dodawać żadnych przymiotników. Miłość to miłość. A my dziś próbujemy uratować to słowo przed sprośną dewaluacją dodając przymiotniki „chrześcijańska, prawdziwa, dojrzała, wierna, etc.” A miłość to miłość. Jak ona wygląda? Tego nie da się zobaczyć na ulicy czy w tasiemcowym serialu. Do tego trzeba godzin medytacji męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Jako Bóg jest On miłością, jako człowiek pokazuje, jak kochać Ojca Niebieskiego. Medytując relację Chrystusa do Ojca zaczynam rozumieć, dlaczego jestem dłużnikiem mojego brata. Bo nigdy, nawet oddając życie za niego, nie uczynię tego, co uczynił dla niego Chrystus. Dlatego każdy człowiek przypomina mi o moim długu, którego nigdy nie spłacę, ale też nie muszę usiłować tego zrobić.

Moraliści zakrzykną oburzeni: „Jako to nie musisz usiłować? Właśnie, że musisz starać się kochać bliźniego, jak Chrystus! Musisz się wysilać, aby tak czynić!” Paweł jasno napisał, że pełnią Prawa jest miłość. Sercem Prawa nie są zakazy i nakazy, ale nowa natura, która kocha. My zaś rozmieniamy na drobne pełnię Prawa, szukając nieustannie takich formuł prawnych, które będziemy mogli wypełnić i żyć w poczuciu własnej sprawiedliwości. Tylko, że to jest ślepa uliczka, która prowadzi do egocentrycznego zapatrzenia się w siebie i do nieustannego dawania siebie za wzór dla innych: „skora ja mogę, to i on powinien …”. Moja sprawiedliwość nie jest owocem wypełniania zakazów i nakazów boskich czy kościelnych. Jestem dłużnikiem Boga. Dostałem kredyt, którym jest zdolność kochania. Ale nigdy go nie spłacę, bo Bóg wcale tego nie chce. Jemu zależy, abym tę zdolność inwestował w moje relacje. Jednak zawsze pozostanę dłużnikiem Boga i ludzi. Nigdy nie uda mi się kochać doskonale, oddać tego, co otrzymałem. Jest to niemożliwe, bo z otrzymanej od Boga miłości „opłacam” swoje własne życie. W ekonomii gospodarstwa domowego jest to najprostszy i najczęstszy powód, aby popaść w spiralę długów niemożliwych do spłaty. A Paweł zachęca – bądźcie dłużnikami waszych bliźnich, nie bójcie się żyć ze świadomością, że nie kochacie dość swych bliźnich.

ks. Maciej Warowny