Duch Święty czy Prawo? (Ga 5, 16-25) Niedziela Zesłania Ducha Świętego

Katecheza o chrześcijańskiej wolności kończy się wskazaniem sposobu życia tych, którzy rzeczywiście są wolni. Pawłowi nie chodzi o jakąś bliżej nieokreśloną wolność, ale o relację wierzących do Prawa Starego Testamentu.

Bowiem w galackiej wspólnocie pojawili się bracia, którzy nauczali, że także chrześcijanie muszą zachowywać wszystkie przepisy Prawa tak, jak czynią to Żydzi. Chodzi więc o przyswojenie sobie i przestrzeganie dziesiątków zakazów i nakazów dotyczących obmyć, czystości rytualnych, pobożności, praktyk modlitewnych, etc. Dowiedziawszy się o tym Paweł jest zbulwersowany i ostrymi słowami napomina: „Nadziwić się nie mogę, że od Tego, który was łaską Chrystusa powołał, tak szybko chcecie przejść do innej Ewangelii. Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową. (…) O, nierozumni Galaci! Któż was urzekł, was, przed których oczami nakreślono obraz Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego? (…) Czyż jesteście aż tak nierozumni, że zacząwszy duchem, chcecie teraz kończyć ciałem?”. Chrystus wyzwala z niewoli Prawa, niewoli lęku o swoją przyszłość, powodzenie, zbawienie. Lęk jest bowiem owocem braku doświadczenia miłości Boga. Boża przychylność, Jego miłość nie są uwarunkowane czynami człowieka, ale to wiara daje do nich przystęp.

Dobre czyny obecne w życiu chrześcijan nie są skutkiem lęku przed karą, wyrazem poczucia wyższości, przekonaniem o konieczności zapracowania na ziemskie powodzenie i pośmiertną nagrodę. Dobre czyny, czyny płynące z miłości i całkowicie bezinteresowne, są w życiu wierzących dziełem Ducha Świętego. Nie mogę ich sobie przypisać w żądnym stopniu. Ale też nie rodzą się z nieustannej walki ze swymi złymi skłonnościami. „Postępujcie według ducha, a nie spełnicie pożądania ciała”. Tym, co chroni mnie przed czynieniem niesprawiedliwości nie jest uporczywa walka z pragnieniami ciała, z egoistycznymi przyjemnościami, z chęcią dominowania, posiadania władzy, zabezpieczenia życia w dobra materialne, ale posłuszeństwo Duchowi Świętemu. Poranna medytacja to nie jest czas programowania swego dnia, wyciągania wniosków z popełnionych błędów, czy też określania, co mi wolno, co powinienem robić, a czego nie mogę. Medytuję, aby być przy Panu, aby nie wątpić w Jego obecność w mojej codzienności. To czas doświadczenia Bożej troski o moje życie nieustannie poddane próbie słabości, złości, egoizmu, rywalizacji. On się o mnie troszczy, On mnie kocha, ogarnia Swą miłością, utula. Duch Święty działa jako obrońca, adwokat, pocieszyciel, przewodnik. Dlatego każdego poranka na nowo potrzebuję odcinania się od mojej woli, woli mojego ciała, aby „postępować według ducha”.

Lista owoców Ducha Świętego dostępnych w naszym życiu jest naprawdę urzekająca. Z żadnego nie chcę rezygnować, ale też nie mogę ich zdobyć przy pomocy czynów sprawiedliwych. Bowiem autentycznie sprawiedliwe czyny są … owocami Ducha. Dlatego warto skonfrontować nasz sposób patrzenia na nasze „dobre czyny” z sugestią Richarda Rohr`a, iż jednym ze współczesnych imion grzechu jest potrzeba kontroli. Chcę kontrolować całe moje życie, planować i programować moją przyszłość, przewidywać i uprzedzać wszelkie możliwe niepowodzenia, a w obliczu niemożliwych do uniknięcia katastrof mieć sowicie rekompensującą polisę ubezpieczeniową. W życiu duchowym zaś pokusa kontrolowania swego życia przejawia się paradoksem, że pobożnymi aktami chcemy … kontrolować Boga, Jego dzieła na naszą korzyść. To nie Bóg obdarza mnie Swymi dobrodziejstwami, ale to ja poprzez modlitwy, medytacje, posty, pielgrzymki i inne pobożne praktyki wskazuję Mu słuszne sposoby „obdarowywania” mnie. Dlatego też krzyż gorszy. Bo krzyż to miłość darmo dana. O krzyż potykają się wszyscy, którzy żyją w pobożności zasług. Nawet Jezusowe umieranie na krzyżu nie jest „zasługą”, za którą Ojciec obdarzy Go miłością, ale owocem całkowitego oddania się miłującemu Ojcu. To samo dotyczy naszego krzyża. On gorszy, zwłaszcza wówczas, kiedy uświadamiamy sobie i innym długą listę naszych zasług, godziny modlitw, adoracji. Dlaczego Bóg nie odpowiedział odsunięciem krzyża? Dlaczego dopuścił cierpienie niewinnych? Krzyżowanie ciała z jego namiętnościami zawsze rodzi sprzeciw, dlatego tak łatwo wyrzekam się wolności i szukam niewoli Prawa, niewoli ciągle powracających przekonań, że … należy mi się, zasługuję na więcej, tak się starałem, czyniłem więcej niż inni, nie jestem taki, jak inni, etc. Jeśli te kilka ostatnich zwrotów stanowią codzienność mojego języka modlitw i „świadectwa”, to nic dziwnego, że obietnica Ducha Świętego jest dla mnie dość mglista i mało interesująca. Ale jeśli jestem już zmęczony zasługiwaniem i rywalizowaniem, jeśli chcę odpuścić walkę o wewnętrzne przekonanie, że jestem sprawiedliwy, to … obietnica Ducha jest właśnie dla mnie.

ks. Maciej Warowny

TOP