Blask Jezusa ukrzyżowanego (2 Kor 4, 6-11) 9 Niedziela Zwykła B

Bóg pozwolił nam rozpoznać swoją chwałę na obliczu Jezusa Chrystusa. Czytając kontekst poprzedzający pierwsze zdanie naszej lektury narzuca się jednoznacznie dookreślenie, że jest to blask na obliczu Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego.

Zresztą w dalszej części lektury temat męki Chrystusa powraca. Bóg rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem. Tym światłem jest doświadczenie mocy Jezusa Chrystusa ukrzyżowanego, „który jest zgorszeniem dla Żydów, a głupstwem dla pogan, dla tych zaś, którzy są powołani, tak spośród Żydów, jak i spośród Greków, Chrystusem, mocą Bożą i mądrością Bożą”. Rozpoznać w Jezusie ukrzyżowanym miłość Boga do siebie, to jest ten prawdziwy skarb, o którym św. Paweł pisze, iż przechowujemy go w naczyniach glinianych. Naczynie gliniane to nie tylko słabość naszych ciał i naszej natury. Skarb poznania Boga w Jezusie ukrzyżowanym, który zwycięża grzech i śmierć na krzyżu, przechowujemy w doświadczeniu naszego krzyża. Dlatego to naczynie jest gliniane. Krzyż w naszym życiu nigdy nie jest znakiem ani naszej mocy, ani naszej inteligencji, ani naszych zwycięstw. On nie daje zaszczytnego miejsca, nie jest źródłem błyskotliwej kariery, z niego nie rodzi się medialna popularność. W naczyniu glinianym naszego krzyża nosimy prawdę o Bożej miłości do nas samych. Ta moc Boga nie jest z nas, bowiem my byśmy nigdy Boga nie rozpoznali w tym, co w nas jest słabe, kruche, podatne na cierpienie.

Krzyż naszego życia to doświadczenie umierania, oddawania siebie w sytuacjach, w których po ludzku nie mamy szans na jakąkolwiek wygraną, na jakikolwiek zysk. Zranienia słabości to stracone szanse, to nasze własne grzechy, to cierpienia, które spadają na nas z powodu grzechów innych. Tak wyglądają naczynia gliniane, w których nosimy „jasność poznania chwały Bożej na obliczu Jezusa”. Dlatego Paweł może świadczyć, że jako apostoł jest atakowany cierpieniem z każdej strony, ale nie wątpi w miłość Boga, żyje w niedostatku, ale nie rozpacza, prześladowany nie czuje się samotny, przegrywając w swoim ciele przeżywa nieustannie konanie Jezusa. Ale jego świadectwo nie ma nic z cierpiętnictwa, z „poświęcenia się” i epatowania swoim cierpieniem. Paweł ukazuje, w jaki sposób życie Jezusa i moc Jego krzyża objawia się w słabościach jego życia. Jezus Zmartwychwstały zwycięża tam, gdzie Apostoł jest słaby. Stąd rodzi się jego doświadczenie, że jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa i w każdym doświadczeniu utraty życia moc Jezusa objawia się z nowym blaskiem. Kluczem jest akceptacja własnej słabości. Szalonym dla logiki świata i sukcesu jest Paweł, kiedy pisze: „I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem”; „Jeżeli już trzeba się chlubić, będę się chlubił z moich słabości”; „Z tego więc będę się chlubił, a z siebie samego nie będę się chlubił, chyba że z moich słabości”; „Pan mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”; „Chociaż bowiem został (Chrystus) ukrzyżowany wskutek słabości, to jednak żyje dzięki mocy Bożej. I my także niemocni jesteśmy w Nim, ale żyć będziemy z Nim przez moc Bożą względem was”.

Medytując Pawłowe świadectwo rodzi się we mnie pytanie: Jak ma się ono do mojego życia? Czy współdzielę chociaż po części to doświadczenie? Odpowiedź jest raczej smutna. Jakże daleko jestem od oddawania swego życia, jak skrupulatnie bronię każdej mojej zasługi, jak bardzo szukam uznania dla każdego mojego wysiłku, jak bardzo chcę, aby każdy, nawet najdrobniejszy sukces, został zauważony i należycie nagrodzony. Nie chcę i nie potrafię zaakceptować, że cały jestem naczyniem glinianym i prosić, aby Bóg napełnił je „jasnością poznania chwały Bożej”. Wystawienie mojego krzyża na widok publiczny, okazanie się słabym, gotowość na obnażenie swoich zranień, to są te miejsca, w których naczynie gliniane może być napełnione „jasnością poznania chwały Bożej”. W takim doświadczeniu nie ma mechanizmu zasługiwania na nagrodę, że pocierpię odrobinę, podzielę się troszkę poczuciem przegranej, żeby następnie przeżywać radość z sukcesu. Doświadczenie Pawła jest intymnym spotkaniem z Chrystusem kochającym go, Który przyszedł do niego, zapytał go, dlaczego zadaje Mu ból i wskazał nową drogę. Dlatego muszę postawić sobie pytanie o moje spotkanie z Chrystusem zmartwychwstałym: Co było moją drogą do Damaszku? Kiedy zostałem oślepiony blaskiem chwały Boga? Kiedy poznałem Chrystusa przychodzącego do mnie, aby być moją mocą i aby moje słabości stawały się znakiem Jego obecności w moim życiu?

ks. Maciej Warowny