„Zaufaj Panu już dziś …” (2 Kor 5, 6-10) 11 Niedziela Zwykła B

Cóż bardziej oczywistego, niż człowiek przygnieciony problemami i cierpieniami codzienności, który zaczyna się modlić, gorliwie spełniać praktyki i oczekuje dla siebie ratunku?

A kiedy oczekiwany ratunek z nieba nie przychodzi, mimo, że nie porzuca przekonania o istnieniu Boga, to jednak wszelkie praktyki religijne stają się dla niego czymś kompletnie zbędnym, niepotrzebnym bagażem. Wydaje się, że Paweł dobrze rozumie ten mechanizm i taką właśnie postawę dostrzega wśród korynckich braci. Dlatego wskazuje na dwie „ojczyzny”, dwa porządki, do których przynależymy. Pierwszy z nich to prządek ciała. Jesteśmy obywatelami krainy ciał. Stąd bierze się udręczenie i wzdychanie, których pierwowzorem jest udręka niewoli egipskiej. Ale jest drugi porządek, druga ojczyzna, do której także przynależymy. Duch Święty daje nam pewność nieśmiertelności w obecności Boga. Chrześcijanami są ci, którzy żyjąc w kraju ciał kierują się prawami ojczyzny nieśmiertelnych. Prawa cielesności ustępują miejsca prawom Chrystusa i tak rodzi się pewność Bożej miłości nieustannie wlewanej w nasze serca dzięki obecności Ducha.

Zmagania doczesności są czymś oczywistym i naturalnym dla Apostoła Narodów. Myślę, że poważnym problemem naszego chrześcijaństwa jest fałszywie prezentowany ideał życia duchowego, życia w posłuszeństwie Duchowi Świętemu. Wielu „charyzmatycznie” nastawionych chrześcijan oczekuje, że rozeznawanie duchowe, posłuszeństwo kierownikowi duchowemu, doświadczanie stanów radości w Duchu, pewność pełnienia woli Bożej staną się gwarancją, iż żadne trudności, cierpienia i porażki nie dotkną ich życia. Im właśnie przypomina Paweł, że w „ojczyźnie ciał” „jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana”. Religijność zasług i nagród niestety wciska się w nasze życie każdą szparką. Ciągle powracającym pragnieniem niedojrzałego życia duchowego jest znalezienie takiej formuły pobożności, dzięki której cierpienia i porażki będą nas omijać z daleka. Ekonomię zasług i nagród stasujemy zarówno w przyjmowaniu charyzmatów, mówieniu językami, otwieraniu Pisma Świętego, aby znaleźć odpowiedzi na konkretne problemy, jak i w słuchaniu Słowa Bożego, ewangelizacji, angażowaniu się w życie wspólnoty i częstym korzystaniu z sakramentów.

Paweł stara się zneutralizować najgroźniejszego przeciwnika wiary, czyli poleganie na mocy naszych uczynków i naszych aktywności. W życiu chrześcijanina zawsze jest napięcie między „ojczyzną ciał”, a „mieszkaniem od Boga, domem nie ręka ludzką uczynionym”. Ziemska ekonomia zasług jest wroga Bogu, bowiem wiedzie nas ku poleganiu na nas samych, ku ufności złożonej w mocy naszych duchowy sił i praktyk. Nasze pragnienie kontrolowania rzeczywistości wokół nas, aby znaleźć poczucie bezpieczeństwa i namiastkę spełnienia, jest w jawnej opozycji do ufności pokładanej w Bogu. Apostoł pisze dosłownie „okazujemy śmiałość polegania na Bogu”, od którego otrzymujemy „pierwszą ratę” nowej ojczyzny, dar Ducha Świętego, „my, którzy sprawujemy kult w Duchu Bożym i chlubimy się w Chrystusie Jezusie, a nie pokładamy ufności w ciele”. Złożenie ufności w Bogu to wyrzeczenie się kontrolowania wszystkiego i wszystkich w naszym otoczeniu. Trywialny zwrot „odpuścić sobie” (w znaczeniu „zrezygnować”) wraża umiejętność zrezygnowania z kontrolowania i nadzorowania rzeczywistości naszego życia i w ten sposób staje się zalążkiem wiary i ufności pokładanej w Bogu.

Zaufanie Bogu napotyka jednak kolejny problem, którym jest „zadaniowość” naszego przeżywania wiary. Nauczając o wierze często słyszę pytanie: „To proszę mi powiedzieć, co mam zrobić, aby mieć wiarę (rozwiązać dręczący mnie problem, etc.)?” Za takim pytaniem kryje się nieustanny aktywizm. Słyszymy, że Bóg za darmo obdarowuje swą miłością i w odpowiedzi stawiamy pytanie, co zrobić, aby otrzymać za darmo? Zupełnie jak gdybyśmy pytali, odwołując się do poprzedniego akapitu, jak mogę kontrolować i wpływać na… porzucenie niszczącego mnie pragnienia kontrolowania wszystkiego? Zostaje wyłącznie zakrzyknąć zdaniem z Listu do Rzymian: „Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku tej śmierci?” Dramat rozdarcia między „ojczyzną ciał”, a domem Ojca jest codziennością chrześcijańskiego życia. Tylko dlatego możemy dokończyć wraz z Pawłem: „Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego!” A tym, którzy szukają doskonałości zacytuję Richarda Rohr`a: „Jeśli w ogóle istnieje coś takiego jak ludzka doskonałość, wydaje się, że jest ona właśnie owocem sposobu, w jaki obchodzimy się z otaczającą nas zewsząd niedoskonałością, szczególnie z naszą własną. Cóż za zmyślne miejsce wybrał Bóg, by ukryć świętość, tak by tylko pokorni i gorliwi mogli ją znaleźć! Człowiekiem „doskonałym” ostatecznie zostaje raczej ten, kto potrafi świadomie przebaczyć i przyjąć niedoskonałość, niż ten, kto sądzi, że jest całkowicie poza i ponad jakąkolwiek niedoskonałością”.

ks. Maciej Warowny

TOP