Mocny swoją słabością (2 Kor 12, 7-10) 14 Niedziela Zwykła B

Spotkanie Chrystusa Zmartwychwstałego na drodze do Damaszku nie czyni z Pawła człowieka odpornego na pokusy pychy. Podobnie doświadczenie mistyczne opisane w wierszach poprzedzających dzisiejszą lekturę rodzi niebezpieczeństwo uznania się za lepszego, pobożniejszego, szczególnie wybranego przez Boga.

Pycha nie jest obca Apostołowi Narodów, zwłaszcza w kontekście jego działalności prześladowczej, o której wspomina Galatom: „Jak z niezwykłą gorliwością zwalczałem Kościół Boży i usiłowałem go zniszczyć, jak w żarliwości o judaizm przewyższałem wielu moich rówieśników z mego narodu, jak byłem szczególnie wielkim zapaleńcem w zachowywaniu tradycji moich przodków”. Te doświadczenia łączą się wprost z „ościeniem dla ciała”. Chociaż nie potrafimy odpowiedzieć na pytanie, czym był tenże oścień upokarzający Pawła, to z całą pewnością nie przysparzał mu uznania w oczach ewangelizowanych braci. Mogła to być przykra dla otoczenia choroba, wybuchowe zachowanie lub też nadmierna uległość wobec braci, jak o tym pisze w dziesiątym rozdziale: „Listy bowiem - jak utrzymują - są groźne i nieubłagane, lecz gdy się zjawia osobiście, słaby jest, a jego mowa nic nie znaczy”, lub też bolesne i zniechęcające wspomnienie bycia prześladowcą Kościoła.

Niezależnie od natury wspominanego ościenia dla ciała sprawia on, że Paweł czuje się człowiekiem słabym, nie może polegać na sobie, nie może tworzyć wizerunku „nienagannego Apostoła”, ale nieustannie musi powracać do swoich słabości, bowiem w nich objawia się moc Boga. W ten sposób Paweł doświadcza wierności Boga, któremu „spodobało się, aby objawić Syna swego w nim, by Ewangelię o Nim głosił poganom”. Ludzka słabość, świadomość kompletnie pomylonej gorliwości i wyrządzonego Kościołowi zła stają się dla Apostoła Narodów gwarantem działania Boga w jego życiu. Tak skrajne doświadczenie tego, co słabe wiąże się wprost z tajemnicą Chrystusowego krzyża, w której „co jest głupstwem u Boga, przewyższa mądrością ludzi, a co jest słabe u Boga, przewyższa mocą ludzi”. Codzienne doświadczanie swoich słabości staje się szczególnym sposobem trwania przy Chrystusowym krzyżu. Słabość nie oznacza bowiem grzechu, ale jest przestrzenią szczególnego i jednoznacznie Bożego działania. Dzięki słabości dzieło Chrystusa jest widoczne w jego życiu.

Współczesna cywilizacja nie znosi słabości, nie chce pamiętać o kruchości ludzkiego życia i o jego naturze podatnej na pychę i rodzące się z niej zło. Mamy przeogromną potrzebę, aby kontrolować całe nasze życie, a w wymiarach niemożliwych do kontrolowania przynajmniej wielorakimi ubezpieczeniami staramy się zagwarantować sobie zaplanowany rozwój zdarzeń. Stąd też nasza coraz mniejsza zdolność do akceptacji rzeczywistości. Wmówiono nam, że to rzeczywistość ma się dopasować do naszych pragnień. Dlatego brak sukcesu, choroba, nagła śmierć, czyli wydarzenia, których nie da się kontrolować, stają się przyczyną wielkiej liczby nerwic, depresji i poczucia wypalenia się. Przegrywamy z rzeczywistością naszego życia. Dlatego świadectwo Pawła jest tak cenne. Wiara nie potrzebuje ludzkiego sukcesu, ale potrafi odnajdywać siłę także w tym, co po ludzku osądzamy jako przegraną. Wiara może naszą słabość, niezdolność do kontrolowania najprostszej rzeczywistość, przekuć w zaufanie Bogu i zawierzenie Mu wszystkich wymiarów naszego życia. Ale tak rozumiana wiara nie może zaistnieć w życiu człowieka, który nie przyjmuje do wiadomości swej słabości, który za wszelką cenę każde wydarzenie chce zamienić w rozpoznawalny przez wszystkich sukces. Wiara tak rozumiana nie może współistnieć z poszukiwaniem w każdej działalności samego siebie, realizacji własnych planów, spełnienia swych ambicji, uznania w oczach innych. Paweł pisze: „najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości”. Ale czy ja znam swe słabości? Czy gotów jestem przyznać się do nich, „aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”?

Paweł nie jest duchowym masochistą, zamiłowanym w poniżaniu siebie, samobiczowaniu i upokorzeniach. Ale dojrzewa do akceptacji tego, co wydawało mu się największą herezją, mianowicie, że krzyż jest jedynym znakiem Boga miłującego. Doświadczając upokorzenia z powodu swej słabości, „policzkowania przez Szatana”, spontanicznie modli się, walczy, aby Bóg zabrał od niego to doświadczenie. Ale wówczas odkrywa, że słabość człowieka nie jest przeszkodą dla Boga. Dlatego Paweł stawia mi pytanie o mój stosunek do moich słabości? Co z nimi robię w moich codziennych postawach, zachowaniach, planach, oczekiwaniach? Czy ja w ogóle znam źródła moich upokorzeń, korzenie poniesionych klęsk? A może jestem uciekinierem czyniącym wszystko, aby tylko nie stanąć twarzą w twarz z własną słabością?

ks. Maciej Warowny

TOP