Królewskie kapłaństwo (Ap 1, 5-8) Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata, B

Świadectwem Jezusa nie są słowa, ani też logika ludzkich wywodów, ale jest nim krzyż i zmartwychwstanie. Jezus jest świadkiem pierworodnym, pierwszy bowiem wszedł na krzyż, aby zwyciężyć śmierć, która trzyma nas w niewoli strachu i egoizmu.

Taka jest fundamentalna przyczyna, aby uwielbiać Go i oddawać Mu chwały. Ale autentyczny hymn uwielbienia staje się naszym udziałem wówczas, kiedy śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa owocują w naszym życiu. Na nic się zdadzą najpiękniejsze słowa naszych uwielbień, najwznioślejsze doksologie, jeśli w historii naszego życia nie doświadczyliśmy, że życie rodzi się ze śmierci, że ludzka przegrana daje udział w Bożym zwycięstwie, że tylko darowanie wszystkiego może uczynić nas autentycznie bogatymi. Bez doświadczenia krzyża i zmartwychwstania pozostajemy w duchowości zasług i należnych odpłat, a nasze uwielbienia przypominają umowy o bezzwrotne pożyczki, w których oczekiwany dar jest obwarowany szczegółowymi warunkami, pod którymi może być udzielony.

Uwielbienie, którego Bóg dla nas pragnie, jest owocem darmo otrzymanej łaski. Niczym nie mogę go „wymusić” na Bogu, ani niczym za nie się odwdzięczyć. Nie ma w nim interesowności, ani poczucia obowiązku, ale radość z doświadczenia Bożego zbawienia. A skoro Bóg pragnie, byśmy znajdowali radość w uwielbianiu Go, to nie odmawia nam z pewnością łaski, która jest źródłem takiego uwielbienia. Zaczynając poprzez uwolnienie od grzechów prowadzi nas ku królewskiemu kapłaństwu. Dlatego tak ważnym jest pierwsze doświadczenie wolności, doświadczenie wyzwolenia z zamkniętego kręgu naszego egoizmu i strachu, w którym czujemy się przymuszeni do służenia wyłącznie sobie samym, najczęściej tego w ogóle nie dostrzegając. Doświadczenie uwolnienia ma niewiele wspólnego z oczyszczaniem się z poczucia winy lub przepraszaniem za popełnione zło. Nasze spowiedzi niestety w większości mają właśnie taki moralizatorski charakter: zrobiłem coś złego, upokarzam się, przyznając się do tego, ponoszę konsekwencję i „odplamiam” swoje sumienie. Ale gdzie w tym jest doświadczenie wolności, dziecięctwa Bożego, darmo otrzymanej miłości?

Królewskie kapłaństwo, Chrystusowy dar dla każdego wierzącego, to owoc nowej natury uwolnionego z niewoli grzechu człowieka. Znakiem włączenia w to nowe kapłaństwo jest codzienne pragnienie oddawania swego życia Bogu. Tu już nie ma miejsca na targowanie się z Bogiem o własną wolę i swoje pomysły na życie, nie ma miejsca na modlitwę „bądź wola Twoja” …, ale na moich warunkach, według moich oczekiwań i pragnień. Albo ufam Bogu, uznając w Nim początek i koniec mojego życia, spełnienie siebie, swoich najgłębszych pragnień, albo polegam na sobie, a to znaczy na swojej osądzającej wszystko i wszystkich inteligencji, na pieniądzach (posiadanych lub pożądanych), na egoistyczno-narcystycznym zabieganiu o własną wygodę i życiowy komfort we wszelkich możliwych wymiarach. Zaufania Bogu nie da się nauczyć teoretycznie, z książek czy dobrych konferencji. Miejscem uczenia się zaufania Bogu są przepaści naszego życia, wszystkie te momenty, kiedy grunt usuwa się spod nóg, kiedy rozum mówi, iż przegraliśmy bezpowrotnie nasze życie, kiedy wewnątrz nas wszystko krzyczy, na wzór głosu żona Hioba: „Złorzecz Bogu i umieraj!”

Królewskie kapłaństwo nie ma w sobie nic ze splendoru różnokolorowych sutann, czarnych limuzyn, platynowych kart kredytowych, egzotycznych podróży, ważnych znajomości, zaszczytów, honorów, czy poczucia wgranej. Bowiem w nim, tym jedynym kapłaństwie upragnionym przez Boga, stajemy nadzy w prawdzie o naszej słabości, niegodności, niezdolności do zasłużenia na cokolwiek i jak w przypowieści o miłosiernym ojcu ze zdziwieniem dostrzegamy, że ktoś nas przyodziewa szatą nowej natury, nowych pragnień, nowych radości, że wsuwa nam na palec pierścień oznaczający przynależność do królewskiego rodu, obdarza nas nową godnością, że wkłada na nasze stopy sandały, byśmy się nie zranili, a także przygotowuje na naszą cześć wspaniała ucztę. I dopiero wówczas mogę żyć dla Boga i dla bliźnich, powtarzając jak Paweł Apostoł: „Dla mnie bowiem żyć - to Chrystus, a umrzeć - to zysk”.

ks. Maciej Warowny

TOP