Tłuszcz baranów, czy wola Ojca? (Hbr 10, 5-10) Czwarta Niedziela Adwentu, C

List do Hebrajczyków pragnie wykazać, że dzieło Chrystusa, Jego śmierć i zmartwychwstanie nieodwracalnie przenoszą w przeszłość kult oparty na ofiarach składanych w świątyni.

Jedyna i niepowtarzalna ofiara Chrystusa zajęła miejsce wszelkich ofiar, dzięki którym człowiek zdobywał poczucie oczyszczenia ze swoich przewin i miał dostęp do łaskawości Boga. Chrystus odsłania oblicze Boga, który nie znajduje upodobania w ofiarach, ale w dziełach Jego woli. Paradoks polega jednak na tym, że już prorok Samuel, wytykając Saulowi jego grzech, mówił: „Czyż milsze są dla Pana całopalenia i ofiary krwawe od posłuszeństwa głosowi Pana? Właśnie, lepsze jest posłuszeństwo od ofiary, uległość - od tłuszczu baranów”. Jednak zastąpienie ofiar z tłuszczu baranów pełnieniem woli Ojca potrzebowało wielu stuleci. Dopiero Syn Boży w swoim ciele dokonał tego kroku ku autentycznej świętości.

W Jezusie dokonało się przejście od ofiary składanej Bogu, do Boga dającego się człowiekowi w ogromie swej miłości. Ofiary zadośćuczynienia za grzechy zostały zastąpione darowaniem wszelkich grzechów. „Darował nam wszystkie występki, skreślił zapis dłużny obciążający nas nakazami. To właśnie, co było naszym przeciwnikiem, usunął z drogi, przygwoździwszy do krzyża” – jak ujmie to Paweł w Liście do Kolosan. Wkroczenie Boga w samo centrum ludzkich wysiłków w poszukiwaniu poczucia usprawiedliwienia i darowania win było nieodzowne, bowiem ludzka ograniczoność i niepojmowanie tajemnicy miłosierdzia Bożego zrodziły kult, w którym o oczyszczeniu i poczuciu świętości decydowały sprowadzone do absurdu drobiazgowości rytuały ofiarnicze. Owocem tego było kompletnie mylne przekonanie, że „skuteczność” ofiary zależy od doskonałości odprawionego rytuału.

Niestety nie wystarczy ogłosić, że epoka relacji do Boga opartej na składaniu ofiar na świątynnym ołtarzu definitywnie przeminęła. Potrzebne jest autentyczne nawrócenie, przemiana myślenia o Bogu i o sobie, tak aby wyrzec się mentalności wpływania na Boga i Jego decyzje. Naturalnie religijnemu człowiekowi w gruncie rzeczy jest wszystko jedno, czy Bóg spełni jego prośby pod wpływem ofiar z tłuszczu baranów, czy na skutek pielgrzymki do Lourdes lub nowenny pompejańskiej. Dla niego liczy się to, że swoimi aktami „wiary” decyduje o tym, co dzieje się w jego życiu. Dokładnie takiemu sposobowi myślenia i odnoszenia się do Boga przeciwstawia się Jezus, kiedy dokonuje znaku oczyszczenia świątyni. Wyrzucenie świątynnych sprzedawców nie ma nic wspólnego z troską o czystość rytualną przynależną świątyni, ale jest znakiem odrzucenia wszelkich prób kontrolowania Boga i Jego woli. Boga nie da się przekonać do pełnienia naszej woli ofiarami, poświęceniami i modlitwami, bowiem ON JUŻ JEST PO NASZEJ STRONIE, kochając nas i ukazując miłość miłosierną jak swą naturę.

Problemem mojego życia jest jednak to, że wiedząc, iż Bóg jest po moje stronie, ja sam występuję przeciwko sobie, pragnąc za wszelką cenę, aby to moja wola pełniła się w moim życiu. Skoro Bóg nie potrzebuje moich ofiar i poświęceń, aby mnie kochać i troszczyć się o mnie, to dlaczego nie chce czynić tego, co ja uważam za najlepsze dla mnie? I w takim właśnie myśleniu doświadczam niemożliwej do pokonania moimi siłami religijności naturalnej. Potrzebuję zbawiciela, potrzebuję kogoś, kto mnie przeprowadzi od jarmarcznej mentalności świątynnych kupców do wiary i zaufania miłującemu mnie Ojcu. Dzisiejsza lektura podpowiada, iż pierwszym krokiem jest doświadczenie realności daru, jakim jest moje ciało. W ciele kocham i poprzez ciało kocham. Jak pisał o. Józef Augustyn: „Każda ludzka miłość jest cielesna i nie można wyobrazić sobie innej miłości tutaj, na ziemi. Nawet najbardziej „duchowa ludzka miłość”, jaką jest miłość mistyczna, pozostaje także miłością cielesną. Jest bowiem przeżywana w ciele i wyrażana poprzez ciało”. W ten sposób moje ciało staje się szczególnym miejscem spotkania z Bogiem. Czyż nie tym właśnie jest tajemnica wcielenia Syna Bożego? Tak przeżywana cielesność staje się fundamentem spotkania z Bogiem w pełnieniu Jego woli, a nie mojej.

ks. Maciej Warowny

TOP