Jak chrzcić dzisiejszych pogan? (Dz 10, 34-38) Niedziela Chrztu Pańskiego

echo_apostola

Bóg nie czeka, aż któregoś dnia Piotr spotka pobożnego Rzymianina, by go ochrzcić, ale objawia się poganinowi Korneliuszowi i mówi mu, co należy zrobić, aby otrzymać chrzest. Duch Święty także nie zwleka i nie oczekuje, aż Piotr zdecyduje się wymówić sakramentalną formułę chrztu, lecz zstępuje na zgromadzonych pogan, podobnie jak w dniu Pięćdziesiątnicy zstąpił na Apostołów. Chrzest Korneliusza i całego jego domu staje się znakiem, poprzez który Piotr uznaje dzieło Boga otwierające nowe perspektywy ewangelizacji. Duch Święty udziela się ludziom, a sakrament przychodzi jako apostolskie potwierdzenie otrzymanej łaski. Nie takiej teologii chrztu naucza się na wydziałach teologii. Ale to wyłącznie znak, że Bóg nie pozwala na to, aby Jego łaska została uwięziona w ludzkich strukturach teologicznych czy myślowych. Bóg poprzedza dzieło Kościoła, bowiem On jest jedynym i wyłącznym dawcą życia wiecznego.

Piotr jest wezwany do rzymskiego domu, aby swoją powagą uznać misję głoszenia Jezusa poganom. Wydaje się, że Duch Święty „czekał” na Piotra, aby jako Piotr-Skała, stał się oficjalnym świadkiem dzieła, które Bóg zamierzył. Piotr nie ma innego wyjścia, jak powiedzieć, że Bóg działa, a my idziemy śladami Jego dzieł. Stawia to w trudnej sytuacji wszystkich, którzy są przekonani, że od ich posługi i ich gorliwości zależy zbawienie świata. Stawia to w rudnej sytuacji także tych, którzy przyzwyczajeni do „uporządkowanych, przemyślanych i systematycznych” dzieł duszpasterskich, muszą uznać, że Bóg nie czeka na kolejny program duszpasterski, aby dać się z miłością człowiekowi, który „się Go boi i postępuje sprawiedliwie.” Kolejne tabu, które musi upaść, jest związane z przekonaniem, że tylko poprzez struktury Kościoła orędzie Bożego zbawienia może dotrzeć do tego, kto nie jest ochrzczony i żyje według „swojej” pobożności. I wcale nie chodzi tu o naruszanie autorytetu Kościoła czy depozytu wiary, lecz o prosty zachwyt, że Bóg działa, Duch wieje kędy chce, a neurotyczny garb, który mi włożono na plecy, że beze mnie świta zginie w grzechu, że „muszę”, etc., to tylko idea, która zrodziła się w zalęknionych głowach skrupulatów.

Piotr zachwyca pokorą wiary. Przychodzi i uznaje, że jego rolą jest wyłącznie powiedzieć na głos i z autorytetem, to, co Bóg uczynił. Jezus jest Jedynym Zbawicielem, który nie przestaje działać także dziś. Stwierdzenie kompletnie banalne, ale patrząc na „zaangażowanie” dzisiejszych ewangelizatorów, wcale nie takie oczywiste. Z rozważanego wydarzenia wynika ewidentna prawda, iż jedyną rolą także dzisiejszych apostołów i misjonarzy, jest doprowadzenie do spotkania z Jezusem. I wcale nie chcę przez to napisać, że uważam to zadanie za łatwe. Wręcz przeciwnie. Lęk przed zaangażowaniem, odrzucenie wszystkiego, czego nie jestem w stanie natychmiast zrozumieć, uprzedzenia i zabobony, kultura łatwych przyjemności, zniewolenie grzechami, czy też wręcz Złem osobowym, to wszystko sprawia, że „zorganizowanie” spotkania dzisiejszego poganina z Jezusem jest coraz trudniejsze. Tym bardziej, że wielu dzisiejszych „pogan” jest już ochrzczonych i swoim życiem, świadomie lub nie, ale dokonali aktu apostazji, odrzucili wiarę, jako światło na ich życie. Dlatego Piotr jest wzorem ciągle aktualnym. Modli się z wiarą i jest posłuszny wydarzeniom, które Bóg przygotował: „wszedł Piotr na dach, aby się pomodlić (…) wpadł w zachwycenie.(…) Kiedy Piotr rozmyślał jeszcze nad widzeniem, powiedział do niego Duch: «Poszukuje cię trzech ludzi. Zejdź więc i idź z nimi bez wahania, bo Ja ich posłałem».”

ks. Maciej Warowny, Francja