Jezus moją pełnią (Ef 1, 17-23) Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego C

„Oto idę, abym spełniał Twoją wolę.” Słowa te List do Hebrajczyków odnosi do Jezusa, który we wszystkim, co czyni, wypełnia zamiar i pragnienie Ojca.

Ale Jezusowe pełnienie woli Ojca jest przede wszystkim darem dla mnie. To, czego ja nie potrafiłem i nie potrafię uczynić, Ojciec ofiarowuje mi w Swoim Synu. Wola Boga nie jest zachcianką tyrana, który nie pozwala, aby cokolwiek

wymknęło się spod jego kontroli. Wola Ojca to najpełniejsze spełnienie aspiracji człowieka. Problem tkwi jednak w tym, że poraniony grzechem, obciążony fałszywą wizją miłości, zapatrzony w doczesność i pragnący natychmiastowego zaspokojenia rodzących się potrzeb, nie potrafię dostrzec planu Boga. Moje oczy nie są „światłe”, ale „ciemne.” Oglądam świat z perspektywy swoich pożądliwości, ambicji, zranień i namiętności. Oglądam i orzekam, że świat, który nie potrafi mi ofiarować spełnienia, zaspokojenia, obfitości jest światem wrogim i złym, a w konsekwencji muszę z nim walczyć, aby … zaspokoić swoje ambicje, ukryć zranienia, osiągnąć sukces, etc. Fałszywe przeżywanie chrześcijaństwa wpisuje się dokładnie w taki sposób postrzegania świata. Jakub Apostoł tak to opisuje: „Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz.”

Oglądanie chwały Chrystusa, poznanie Jego potęgi, uznanie w Nim Głowy Ciała, którego jestem częścią, prowadzi do wyzwolenia z agresji, którą mam przeciw światu, swemu ciału i swoim emocjom. Jezus nie przyszedł, aby pogłębić przepaść między grzesznym światem a świętym Bogiem, aby pognębić nas wizją swej miłości i dobroci, do której nigdy nie dorośniemy. Jego pragnieniem nie jest ukazanie nam, że wszelkie próby wypełnienia Prawa, czyli bycia dobrym o własnych siłach są z góry skazane na porażkę. On wszedł w naszą historię, aby dokonać pojednania naszej poranionej cielesności i materialności z Bogiem. Nasze myśli i pragnienia, uczucia i psychika, ciało i jego potrzeby są wpisane w Boży plan zbawienia, w Jego wolę. Kardynał Ratzinger w ten sposób wyjaśnia cielesność w odniesieniu do liturgii!: „Od ciała (…) wymaga się, aby stało się ono „zdolne do zmartwychwstania”, aby kierowało się w stronę zmartwychwstania, w stronę królestwa Bożego, którego krótka definicja brzmi: bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi. Gdzie spełnia się wola Boga, tam jest niebo, tam ziemia staje się niebem.”

Jezus uwielbiony w chwale Ojca nie jest „odłączony” od naszej doczesności, ale „napełnia wszystko na wszelki sposób.” On już w naszym, doczesnym „dziś” jest „wszystkim we wszystkich”. Nasza ograniczoność, skoncentrowanie na odczuwalnych brakach, porównywanie się z innymi, niepohamowana i nienasycona wyobraźnia rodzą w nas poczucie, że miłość Boga, która przepełnia radością, pokojem i nadzieją życie pozostaje wyłącznie pewną teorią teologiczną. Przecież my jej nie odczuwamy, więc jest to najwyżej obietnica dotycząca nieokreślonej przyszłości, ale nie rzeczywistość ziemskiego „tu i teraz”. Nasze cierpienie rodzi się jednak nie z nieobecności Boga, ale z przeżywania Jego obecności pośród nas na sposób „posiadania i zawłaszczania”. Ale Jezus nie jest Dżinem, który spełnia nasze marzenia. On, uwielbiony w chwale Ojca napełnia świat swoją obecnością. Odsłania przed nami Misterium Krzyża, tajemnicę Bożej miłości, która w Jezusie „przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować.”

ks. Maciej Warowny, Francja