Źródła prawdziwej radości (Kol 1, 24-28) 16 Niedziela Zwykła C

Ani Paweł ani tym bardziej Kolosanie nie wybrali cierpienia, które jest źródłem radości dla Apostoła Narodów.

Długa jest lista doświadczeń i prześladowań apostolskich: „Są sługami Chrystusa? Zdobędę się na szaleństwo: Ja jeszcze bardziej! Bardziej przez trudy, bardziej przez więzienia; daleko bardziej przez chłosty, przez częste niebezpieczeństwa śmierci.

Przez Żydów pięciokrotnie byłem bity po czterdzieści razów bez jednego. Trzy razy byłem sieczony rózgami, raz kamienowany, trzykrotnie byłem rozbitkiem na morzu, przez dzień i noc przebywałem na głębinie morskiej. Często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od własnego narodu, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustkowiu, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach od fałszywych braci; w pracy i umęczeniu, często na czuwaniu, w głodzie i pragnieniu, w licznych postach, w zimnie i nagości, nie mówiąc już o mojej codziennej udręce płynącej z troski o wszystkie Kościoły. Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął?”

Ja nie potrafię odczuwać radości z cierpień, nawet wówczas, kiedy miałyby być bezpośrednio owocne dla innych. Moje spojrzenie na Kościół nazbyt często obarczone jest interesownym poszukiwaniem poczucia bezpieczeństwa i wsparcia. U Pawła wygląda to całkiem inaczej. Kluczem do zrozumienia jego entuzjazmu nie jest emocjonalny związek z Kolosanami czy też jakąkolwiek inną wspólnotą. Paweł nie domaga się ani gratyfikacji ani podziwu ze względu na znoszone cierpienia dla Kościoła. Myślę, że jedynym możliwym wyjaśnieniem jest jego osobista więź z Chrystusem. To w Nim Paweł odkrywa tajemnicę miłości Boga. Śmiałego przystępu do Boga nie dają mu ani poczucie sprawiedliwości, ani też świadomość bycia wybranym i obdarowanym szczególną misją głoszenia Dobrej Nowiny. Spotkanie pod Damaszkiem zaowocowało radykalną przeminą natury wiary. To nie moje czyny, moje cierpienia, moje wysiłki budują moją wiarę. Zwycięstwo krzyża w życiu Pawła objawia się pragnieniem ofiarowania własnego życia Chrystusowi. Znoszone cierpienia stają się wyłącznie świadectwem autentycznej przynależności do Niego.

Jak więc wygląda moja radość „znoszenia cierpień dla innych”? Radość darowania swego życia Kościołowi, żywej i braterskiej wspólnocie, która jest Ciałem Chrystusa? Jaki dar czyniony z mojego życia sprawia mi radość? Stawiając te i podobne pytania dostrzegam jak niewiele jest we mnie autentycznej bezinteresowności, działania wyłącznie ze wględu na miłość Boga. Czyniąc dobro zawsze spodziewam się jakiejś formy rekompensaty, wdzięczności, dowartościowania. I powracam do smutnej refleksji, iż nie czuję się własnością Chrystusa, nie odkrywam swojej do Niego przynależności. Nieustannie pragnę żyć dla siebie samego, należąc wyłącznie do siebie samego. Pawłowy sposób życia dla Chrystusa poprzez życia dla braci głosząc ewangelię pozostaje tylko teoretycznie wzorem, ku któremu nie zmierzam, bowiem nie jest przedmiotem moich intymnych pragnień. Ale prawda wiary nie może mieć w sobie nic z aktywizmu czy poszukiwania poczucia własnej wartości. Przynależność do Chrystusa uwalnia od zabiegania o względy świata, niezależnie czy jest to świat wrogi czy przyjazny Bogu. Przynależność do Chrystusa uwalnia od smutku niedocenienia i od zabiegania o ludzką wdzięczność i uznanie.

ks. Maciej Warowny, Francja

TOP