Nie krępuj Słowa Bożego! (2 Tm 2,8-13) 28 Ndz. Zw. C

Przebywając w więzieniu, czyli „znosząc niedolę, aż do więzów jak złoczyńca”,

Paweł ma pełną świadomość swej misji, w czasie której „aż do tej chwili łakniemy i cierpimy pragnienie, brak nam odzieży, jesteśmy policzkowani i skazani na tułaczkę, i utrudzeni pracą rąk własnych. Błogosławimy, gdy nam złorzeczą, znosimy, gdy nas prześladują; dobrym słowem odpowiadamy, gdy nas spotwarzają. Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich aż do tej chwili.”

W tym tak trudnym po ludzku doświadczeniu słowo Boże nie uległo jednak skrępowaniu. Jak to możliwe? W Liście do Filipian Apostoł jeszcze dobitniej ukazuje związek pomiędzy swoim uwięzieniem, a ewangelizacją: „I tak więcej braci, ośmielonych w Panu moimi kajdanami, odważą się bardziej bez lęku głosić słowo Boże.” Kluczem do takiego spojrzenia na historię własnych trudności i bolesnych doświadczeń, w której sensownymi i celowymi są nawet doznane niesprawiedliwości, jest zaufanie Bogu, iż to On jest jedynym Panem świata i jego dziejów, a każde wydarzenie może wykorzystać On ku umocnieniu wiary: „Lecz jak zawsze, tak i teraz, z całą swobodą i jawnością Chrystus będzie uwielbiony w moim ciele: czy to przez życie, czy przez śmierć.” Ufne przyjęcie najtrudniejszych doświadczeń staje się widocznym świadectwem, wymownym sposobem głoszenia słowa Bożego. Paweł jest skrepowany, ale słowo Boże w nim działa i promieniuje na innych.

Ewangelia powstania z martwych Jezusa jest dla Pawła kluczowym doświadczeniem w rozumieniu własnych cierpień. Jeśli Chrystus wkracza w śmierć i wychodzi z niej zwycięsko, to każdy chrześcijanin, zjednoczony z Nim poprzez wiarę, podobnie wkraczając w śmierć, rozumianą dosłownie, lub jako symbol cierpienia, porażki czy odrzucenia, doświadczy mocy zwycięstwa nad własną śmiercią. To, co po ludzku jest przeszkodą dla głoszenia Ewangelii i dla poczucia spełnienia własnego życia, w Bożej ekonomii grobu otwartego przez zmartwychwstanie, staje się zyskiem. Poddanie się ludzkiej przemocy, a w wypadku naszej lektury, przemocy niesprawiedliwego uwięzienia, nie powoduje skrępowania słowa Bożego. Ono cały czas działa i rodzi wiarę u tych, którzy są świadkami Pawłowego przeżywania doświadczanych niesprawiedliwości. Jego podejście do cierpienia, które wydawałoby się, iż uniemożliwia tak ważną misję, jaką jest głoszenie Ewangelii, stawia mi pytanie o moje przeżywanie trudności i cierpień. Czy nie jest tak, że nawet niewielka choroba powoduje, iż zamiast głosić Chrystusa głoszę swoje cierpienie i zamiast prowadzić ku Niemu, uwagę otoczenia pragnę skupić na sobie, licząc na gesty współczucia i trochę więcej zainteresowania moją osobą? A moje klęski i porażki życiowe? Czy nie stają się okazją, aby czynić Bogu wyrzuty, że źle traktuje swoje dzieci? To wówczas zapieram się znajomości Boga. Wówczas patrząc na moje życie, można dostrzec wyłącznie rozczarowanego, przegranego człowieka, który w niczym nie przypomina ufającego Bogu apostoła. Moje naiwne spojrzenie na sens przymierza z Bogiem, którego owocem winno być realizowanie się moich oczekiwań, planów i projektów, bo przecież staram się pełnić Jego wolę i zachowywać wszystkie Jego przykazania, sprawia, że w każdym cierpieniu i wobec każdej przegranej, uważam, iż Bóg nie dopełnia swoich zobowiązań wobec mnie i sam szkodzi swoim dziełom w świecie.

Pawłowy sposób patrzenia na historię, w której każde wydarzenie nabiera Bożego sensu, a nawet największe cierpienie i sama śmierć, stają się momentami uwielbienia Boga, są dla mnie wezwaniem, aby przyjrzeć się moim „życiowym więzieniom”. Paweł zapewnia mnie, że Bóg jest wierny, że wierność jest Jego naturą. Jeśli więc w moim przymierzu z Bogiem jest „coś nie tak”, to nie o Boga chodzi, ale o mnie. Bóg jest wierny, w konsekwencji muszę postawić sobie pytanie, o to, jak moje choroby, nieakceptowane ułomności, słabości mojej natury lub też agresja i głupota innych wpływają na głoszone przeze mnie Słowo. Nie odgraniczam tej refleksji do życia duchownych czy katechistów. Każdy ochrzczony, zanurzony w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa, jest Jego apostołem. Niech pomocą w tej refleksji będzie Pawłowe świadectwo cierpień i porażek: „Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono naszej posługi, okazujemy się sługami Boga przez wszystko: przez wielką cierpliwość, wśród utrapień, przeciwności i ucisków, w chłostach , więzieniach, podczas rozruchów, w trudach, nocnych czuwaniach i w postach, przez czystość i umiejętność, przez wielkoduszność i łagodność, przez objawy Ducha Świętego i miłość nieobłudną, przez głoszenie prawdy i moc Bożą, przez oręż sprawiedliwości zaczepny i obronny, wśród czci i pohańbienia, przez dobrą sławę i zniesławienie. Uchodzący za oszustów, a przecież prawdomówni, niby nieznani, a przecież dobrze znani, niby umierający, a oto żyjemy, jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu, jako ci, którzy nic nie mają, a posiadają wszystko.”

ks. Maciej Warowny