Miłość to wybór (J 15, 9-17)

"Echo" Ewangelii J 15, 9-17

Miłość to wybór

             Miłość to jedna z tych rzeczy, których nie można nakazać nigdy i nikomu. Miłość to wybór a wybór to wolność. Niewolnik nie kocha nawet samego siebie, tym bardziej innych. Zanim jednak Jezus powie o przykazaniu miłości, która ma być istotą doświadczenia chrześcijańskiego i znakiem rozpoznawczym Jego uczniów, ukaże tajemnicę winnego krzewu. To wielka metafora łączności, zjednoczenia przez wiarę z Bogiem, który jest miłością. Każdy z nas widział wykorzenione drzewo, choćby wyłomy po halnym czy gwałtownej burzy; każdy widział ułamaną gałąź, która martwa jak kikut sterczała wśród powodzi kwiatów, sama pozostając bez żadnych szans na piękno i smak owoców. W naturze, a szczególnie w życiu ludzi zachodzi ścisła, wręcz oczywista zależność przyczyny i skutku. O ile jesteśmy skłonni  zauważać ją w rzeczach doczesnych, o tyle trudno nam traktować z całą powagą tę zależność w świecie wiary. Jakby w wierze nie obowiązywała logika, tylko bliżej nieokreślone prawa albo wszechobecne bezprawie.
          
   Jezus mówi, że w każdej roślinie, a więc w każdym człowieku, są pędy, które owocują, ale też są pędy jałowe, zbędne a nawet uschłe. Pierwsze wymagają pielęgnacji, drugie radykalnego cięcia. Te pędy to skłonności, zamiary, natchnienia myśli, porywy woli, intencje serca, cnoty i wady. Nie ma ludzi, którzy mieliby wyłącznie cnoty lub wyłącznie wady! W każdym jest jedno i drugie, choć wrażenia możemy mieć inne.
           
   Idąc dalej tropem tej metafory trzeba się zapytać: co konkretnie we mnie wymaga jedynie oczyszczenia, które bynajmniej nie jest ani proste, ani łatwe ani szybkie?  Co we mnie koniecznie musi umrzeć, by całe moje życie nie uległo jakiemuś zatraceniu? Trudno powiedzieć co jest trudniejsze: proces oczyszczenia czy proces umierania? Trzeba słuchać podpowiedzi, których subtelnie ale konsekwentnie udziela Duch Święty! Trzeba rozeznawać w Jego świetle! Tym, który oczyszcza i ożywia, wyzwala i uśmierca jest Bóg! To On, i tylko On, wie które pędy jaki owoc przyniosą, które zaś są zbędne! Sami z siebie nie możemy tego robić. Ryzyko błędu i możliwych konsekwencji jest zbyt wielkie!
           
  Dopiero gdy do końca odczytamy tajemnicę zjednoczenia z Chrystusem i uznamy ją za źródło, możemy przymierzać się do miłości wzajemnej. Odkryjemy ze zdumieniem, że to, co niemożliwe jest w świecie ludzkiej natury, możliwe jest w świecie Bożej łaski. Miłość jest najpierw i przede wszystkim dziełem Bożym. Konieczne jest więc zakorzenienie w Bogu inaczej miłość będzie wielkim, nieustannie przez wszystkich wyrażanym postulatem i pragnieniem!
            Jak świat ma się przekonać o miłości Boga? Jakie znaki mogą okazać się  wystarczającym świadectwem? Pojedynczy człowiek nie jest w stanie pokazać miłości, potrzebuje bliźnich, obojętnych a nawet wrogów, by się okazało czy w ogóle kocha, jaka jest to miłość i gdzie jest jej źródło! Jeden znak wystarczy – wspólnota grzeszników, którzy pozwolili się osądzić miłości Chrystusa Zmartwychwstałego. Wspólnota ludzi, którzy w swojej słabości i niemocy, doświadczają rzeczywistego uzdolnienia przez Miłość, która wszystko zwycięża. Wspólnota ludzi podniesionych z upadku, odszukanych wśród wielorakich zagubień, ocalonych pośród zwątpień, natchnionych żywą wiarą i niezłomną nadzieją. Jakim skandalem i zgorszeniem dla świata były wojny religijne, stosy, inkwizycja, krucjaty, niewolnictwo, holokaust, gdy ludzie uważani lub uważający się za chrześcijan, zabijali w imię Boga? Nie jest żadnym argumentem, że inne religie mają podobne grzechy na sumieniu. Nas powinien interesować znak, który może być ikoną samego Jezusa i tej miłości, która objawiła się w Nim! Za ten znak bezpośrednio odpowiedzialny jest każdy ochrzczony.
         
  Biblijnym przykładem takiej wspólnoty są trzej młodzieńcy w piecu ognistym (Dn 3). Babilońscy prześladowcy zrobili wszystko by ich zniszczyć: zmienili im imiona, chcąc zabrać im tożsamość i złamać morale; rozpalili ogień, który był wielokrotnością wcześniejszych prób itp. A oni pośród płomieni, w całkowitym zjednoczeniu z Bogiem i między sobą, spotykają anioła, który ich ocala. Wspólnota w której wszyscy poddani są tej samej próbie, tym samym cierpieniom, temu samemu odrzuceniu a mimo to żyjąca uwielbieniem Boga, wdzięczna za wszystko także za ten ogień, który ją oczyszcza. Dlatego właśnie niektóre pędy Bóg usiłuje w nas oczyścić a inne radykalnie odciąć! Chodzi o prawdziwe owoce, których smak zachwyci również tych, którzy nie wierzą! 

Krzysztof Drogowy