Posłani razem (Mk 6, 7-13)

„Echo” Ewangelii -  Mk 6, 7-13                               

   Posłani razem

 

    W akcie stwórczym każda istota otrzymała misję do spełnienia. Woda, sól, wiatr, ziarno, język, popęd, energia. materia itp., wszystko pojawiło się nie przypadkowo lecz dla jakiejś przyczyny i wszystko na swój sposób zostało posłane! Sensem istnienia i trwania wszystkiego jest jakiś cel. Misja to nic innego jak świadomość zamierzonego przez Stwórcę celu. A jeśli pojawia się cel to musi pojawić się ruch i związane z nim zmiany!

     Misją szczególną jest ta, której posłańcem i adresatem jest człowiek. Dlatego wymaga szczególnej troski, wrażliwości i otwarcia. Po obu stronach możliwe jest odrzucenie misji. Możliwe, że posłani w ogóle nie wyruszą, możliwe jest, że adresaci nie przyjmą posłańców lub, co gorsza, orędzia. Za każdym razem wolność jednych i drugich jest kluczem, którego nie da się obejść w żaden sposób. Nie lekceważmy wolności! Człowiek nie tylko może, ale wręcz musi wybierać! Nie może nie wybierać! Codzienność stanowi  niezwykle konkretny kontekst do rozważań. Oto teraz w każdej diecezji, jak co roku, dokonują się zmiany personalne. Jedni nazywają to karuzelą inni efektem domina. Jednych zabiera śmierć, drudzy idą na emeryturę, inni awansują, jeszcze inni podają się do dymisji. Są i tacy, którzy odchodzą definitywnie i bynajmniej nie wskutek przemijania. Jeszcze są choroby, „zmęczenie materiału”, „syndrom wypalenia”, jakaś bliżej nieokreślona tajemnica itp. Ale wbrew narastającemu przekonaniu, żadna okoliczność nie zwalnia, nie dyspensuje człowieka! Człowiek jest posłany w każdej chwili życia! Ma dawać świadectwo tam gdzie jest i w tym, co przeżywa! 
     
Bo czyż choroba nie jest misją! Nie tylko dla służby zdrowia. O wiele bardziej dla pacjentów. Kiedy człowiek ma więcej czasu niż w szpitalu? Nic nie robi, nie stoi w kolejce, nie sprząta, nie gotuje, niczego nie musi i niewiele może itp. Wszystko wokół robią inni. Pojawia się ogrom wolnego czasu! Wtedy właśnie można a nawet trzeba oddać się misji przemyśleń! Można przeżyć najważniejsze w życiu rekolekcje. Dokonać swoistej „rewizji” życia. Poddać analizie wszystko. W tym sensie szpital jest łaską, niejednokrotnie ostatnią, jakiej Bóg udziela. Szpital może stać się miejscem „przebudzenia”, wyzwolenia, nawrócenia itd. Tutaj, w bliskości rzeczy ostatecznych, może zmienić się wektor naszego życia!
      Albo, czy upragniony urlop nie jest misją? Jak przeżyć podarowany czas, by nie pojawiła się nuda, frustracja, poczucie winy czy wręcz kac moralny? Jak się nie zapomnieć i nie zatracić gdy bardzo wielu ludzi wakacje lub urlop traktuje jako formę ucieczki od rzeczywistości. A przecież odpocząć znaczy począć na nowo. Czy trzeba szukać misji daleko stąd, skoro pojawia się taka możliwość i konieczność na progu domu?!Trzeba nam tylko obudzić w sobie świadomość misji, z której ani my sami, ani nikt inny nie może nas zwolnić! Przypatrzmy się pierwszemu w historii rozesłaniu apostołów.      Pierwsze, co się rzuca w oczy to fakt, że mają iść „...po dwóch”. Nie jest to misja samotników, którzy jak L. Teliga próbują opłynąć świat bez udziału innych i bez zawijania to portu! Wprost przeciwnie! Jest to misja we wspólnocie z drugim człowiekiem, dzielona z kimś drugim. Pojedynczy człowiek może być jakimś szlachetnym wyjątkiem, dwóch i więcej, to początek reguły. Bogu nie chodzi o ewangeliczne wyjątki, ale o regułę Ewangelii, której piękno i autentyzm może ukazać jedynie wspólnota. Nie wystarczy jeden, wielki, święty papież za którym nie może nadążyć cała reszta! Pojedynczy święty nie daje dostatecznej odpowiedzi na wyzwania stawiane przez świat. Świadectwo wspólnoty jest niezbędne by okazał się cud dojrzałych relacji, wyrażonych w miłości i jedności.
      Po drugie: prawdziwa misja nie dzieje się ludzką mocą. Gdyby wszystko było oparte na człowieku nie miałoby żadnej przyszłości. Człowiek na różne sposoby zawodzi: wątpi, zdradza, błądzi, słabnie, choruje, udaje, spłyca się, przeżywa kryzysy, na końcu – umiera. Dlatego też konieczny jest Duch Święty, który ma moc pokonać wszelkie ludzkie słabości, wady i ograniczenia. To On jest gwarantem autentyczności: „ Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy”(J 16,13). Ta moc wystarczy i tylko dziwić się można, że niektórzy szukają jeszcze „dodatkowych” zabezpieczeń w postaci pieniądza czy władzy doczesnej. Historia Kościoła pokazała, że to, co miało być pomocą (inkwizycja, krucjaty, indeks ksiąg zakazanych, państwo kościelne, przymierze tronu i ołtarza itp.) stało się prawdziwym utrapieniem. Z powodu dóbr pozornych, Kościół gubił prawdziwe dobro!
 
      I rzecz ostatnia: misja nie odbiera nikomu wolności. Prawdopodobieństwo przyjęcia lub odrzucenia jest porównywalne. Sprzeciw nie powinien dziwić. Nie jest niczym szczególnym, jest czymś naturalnym. Trzeba nauczyć się z nim żyć. Sprzeciw został przewidziany przez Boga! 

                                                                          
Krzysztof Drogowy