Intencje serca (J 6, 24-35)

„Echo” Ewangelii J 6, 24-35

Intencje serca 

            O wartości moralnej czynu decydują motywy, albo mówiąc biblijnie, intencje serca. Bardzo ważne jest co człowiek czyni, ale nie mniej ważne - dlaczego? Jest to fundament moralności chrześcijańskiej, której zupełnie obca jest zasada, jakoby cel uświęcał środki. Cel nie uświęca środków! Można dokonywać wielkich dzieł ale intencje które im towarzyszą mogą te dzieła pomniejszać albo nawet moralnie unicestwiać, czyniąc je w oczach Boga bezwartościowymi.
     Co więcej, mogą nawet stać się argumentem przeciwko czyniącemu. Przykładów jest mnóstwo. Np. można być hojnym i w ten sposób sycić cudzą wdzięcznością i uznaniem swoje ego albo mnożyć własne „zasługi” przed Panem Bogiem w przekonaniu, że na zbawienie można i trzeba zasłużyć. Że nie istnieje miłość darmowa czyli miłość mimo wszystko. Można być wiernym nie kochając lub pozostawać wiernym jedynie fizycznie, lgnąc całą wewnętrzną istotą do kogoś innego (tzw. zdrada psychiczna). Można spełniać perfekcyjnie obowiązki i być bezdusznym służbistą itp.     Nie należy jednak ulegać zewnętrznemu pięknu ani wrażeniu wielkości, trzeba iść w głąb tajemnicy. Najważniejsze jest niewidoczne dla ludzkich oczu, ale Bogu wiadome. Bóg zna nie tylko fakty, ale także ich najgłębsze przyczyny i najdalsze konsekwencje ponieważ zagląda w nasze serca. Psalmista czując się rozpoznanym przez Boga mówi: 
 „Przenikasz i znasz mnie Panie
[...] dobrze znasz moją duszę
nie tajna Ci moja istota,
kiedy w ukryciu powstawałem
utkany w głębi ziemi.
Oczy Twoje widziały me czyny,
Wszystkie są spisane w Twej księdze” – (Ps 139,1.15-16).
    Matka Teresa mówiła do swoich sióstr: „Nie szukajcie wielkich rzeczy, tylko czyńcie małe rzeczy z wielką miłością.[...] Im mniejsza rzecz, tym większa musi być nasza miłość” - (Pouczenia dla Sióstr Misjonarek Miłości – 31.03.1987).
     Jezus w dzisiejszej ewangelii bada i demaskuje intencje serca tych, którzy sprawiają wrażenie ludzi oddanych. To prawda, że w jakimś sensie idą za Nim, ale motywy ich decyzji są czysto interesowne – „Idziecie za Mną nie dlatego, że widzieliście znaki, ale dlatego, że jedliście chleb do sytości”(w.26).Takich gorzkich słów nie mówi się bez powodu. One świadczą o pełnej wiedzy jaką ma o tamtych ludziach, o nas, o człowieku w ogóle Jezus Chrystus!Nie ma w tym żadnego potępienia kogokolwiek, jest natomiast miłość w prawdzie, o którą człowiek siebie nawet nie podejrzewa! Im bardziej człowiek poznaje siebie, tym większa może mu się wydać miłość Pana Boga. Tylko uczciwość poznawcza zatrzymać nas może przy Jezusie. Gdy jej zabraknie każdy pretekst okaże się wystarczający by odejść.Gdy Jezus zacznie poruszać o wiele trudniejsze kwestie (nawrócenie, krzyż, szukanie woli Bożej, miłość nieprzyjaciół, drugi policzek, rzeczy ostateczne) ci sami ludzie faryzejsko zgorszeni albo nieludzko przestraszeni odejdą. Chrystus przestanie dla nich znaczyć, przestanie być kimś naprawdę liczącym się. Wszystko inne, cały ich świat, stworzony po swojemu tzn. bez Chrystusa, okaże się ważniejszy! Inny wybór okaże się niemożliwy! „Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło”(J 6, 66).
 
     Na rozstaju dróg wielu odkrywa swoją totalną niemoc. Tylko, że skrzyżowanie to nie parking. Tu jest konieczny ruch i decyzje. Nie można nie wybierać. Nie można też mieć wielu scenariuszy na jedno życie. Konieczne jest więc badanie i odczytywanie prawdziwych intencji własnego serca. Słowo Boże jest jedynym światłem, które nie myli człowieka. Słowo Boże każdemu pokaże co nim naprawdę kieruje i dokąd w konsekwencji zmierza? Dlatego tak ważna jest poznawcza uczciwość.    Więc, co tobą kieruje? Kompleksy, strach, ambicje, chciwość, zaślepienie, gniew, żal, poczucie winy, rozpacz, pragnienie władzy, chęć odwetu, mechanizmy obronne, nadzieja, posłuszeństwo, wierność, poświęcenie ? A może jeszcze coś innego? Jak długo nie poznamy przyczyn, tak długo nie będziemy w stanie zrozumieć i przyjąć wszystkich konsekwencji.
 
    Święci dają nam niezliczone i niewiarygodne wręcz przykłady badania intencji serca. Pierwsze spotkanie S. Faustyny ze spowiednikiem było, delikatnie mówiąc, mało zachęcające. Ks. Sopoćko pierwsze co jej polecił, to wizytę u psychiatry. Wyobraź sobie, że w konfesjonale słyszysz taką propozycję! Co wtedy myślisz? Co robisz? Zakonnica pokornie przyjęła pouczenie spowiednika, poddała się badaniu, które wykluczyło chorobę. Ale to był dopiero początek rozeznawania motywów serca. Całe dalsze życie było jednym, wielkim pytaniem: czego chce Bóg od jej serca? Dzięki wytrwałej pokorze prostej zakonnicy wszyscy mamy: Dzienniczek, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, Niedzielę Miłosierdzia, sanktuarium w Łagiewnikach, Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego, dwoje świętych i jeden z najbardziej rozpoznawalnych obrazów. Tak ważne jest oczyszczenie serc z własnych pomysłów i przyjmowanie natchnień Ducha Świętego. Strach pomyśleć, gdyby s. Faustyna poczuła się urażona i przestała się spowiadać, ale ona wiedziała, że pokora to nic innego jak bolesne doświadczenie prawdy o sobie samym. W konsekwencji okazało się, że nie jest chora lecz święta! 


Krzysztof Drogowy

TOP