Eucharystia - pokarm dla wtajemniczonych (J 6, 41-51)

Echo Ewangelii J6, 41-51

Eucharystia – pokarm dla wtajemniczonych

         Wszystko co żyje, cielesne czy duchowe, wymaga pokarmu – to oczywiste. Bóg przewidział pokarm, który syci duchowe głody i gasi duchowe pragnienia. Jest nim Eucharystia - stół Słowa i stół Ciała Pańskiego. Gdyby Bóg stworzył jedynie potrzeby bez możliwości nasycenia, byłby Bogiem absolutnym, ale także nieludzkim. Tymczasem Bóg, który jest Miłością, nie zostawia człowieka samemu sobie. Towarzyszy mu w tajemnicy sakramentów świętych.
     O ile słowo Boże poucza nas i pobudza do wiary, o tyle Ciało Pańskie uzdalnia nas to życia w posłuszeństwie wiary. Bez słowa Bożego nie ma wiary a bez Ciała Pańskiego nie ma ewangelicznej nadziei i miłości.
 
     W Liście Jana Pawła II O świętowaniu niedzieli czytamy: „Głoszenie słowa Bożego, zwłaszcza w kontekście zgromadzenia eucharystycznego, jest nie tyle okazją do medytacji i katechezy, ile raczej jest dialogiem między Bogiem a Jego ludem; dialog ten ogłasza wspaniałe prawdy o zbawieniu i wciąż na nowo przypomina o zobowiązaniach, jakie wynikają z przymierza (Dies Domini nr 41). Nie można więc być w dialogu z Bogiem nie uczestnicząc w Eucharystii, która jest Jego najprawdziwszym i najświętszym uobecnieniem! Nie można żyć słowem, którego zwyczajnie się nie słyszy. Nie można doświadczyć jego wyzwalającej mocy, gdy nie słyszy się prawdy, która wyzwala.    W Polsce wielu katolików zwyczajnie tego nie rozumie i nie docenia. To dlatego, średnio tylko połowa ochrzczonych regularnie uczestniczy w niedzielnej liturgii, co niektórzy optymiści uważają za sukces, zwłaszcza w zestawieniu z krajami, które oficjalnie i wprost uznane zostały za misyjne, wymagające nowej ewangelizacji. Nas łudzą i mylą jeszcze statystyki.
    Z tej połowy obecnych tylko połowa przyjmuję Komunię Świętą. Druga połowa pełni rolę statystów albo widzów. O ile pytania mnożą się wśród duszpasterzy, o tyle świeccy tych pytań najwyraźniej się boją lub wstydzą. Nie chcą? Nie czują potrzeby? Nie widzą sensu? Nie mogą? Nie wierzą w Eucharystię? Uważają, że sami sobie wystarczą? Wierzą w siebie samych? Łatwo zauważyć, kto przyjmuje Komunię Świętą. Najczęściej przyjmują ją dzieci i staruszkowie, a więc istoty w jakimś sensie słabe, zależne od innych; istoty które albo jeszcze, albo już doświadczają swojej kruchości i ograniczeń. Ci „w sile wieku” najczęściej ignorują Eucharystię lub co najmniej trzymają się od niej na dystans w przekonaniu, że sami sobie wystarczą. Wielu będąc np. pacjentem w szpitalu, mówi: jeszcze nie teraz, później! To przejaw oczywistej niewiedzy, braku wtajemniczenia, zaniedbań katechetycznych. Pokora Boga obecnego w Eucharystii zostaje wydana na pastwę ludzkiej pychy i arogancji. Żeby żyć po chrześcijańsku trzeba mieć trzy rzeczy. Po pierwsze - świadomość czym chrześcijaństwo jest, w jaki sposób wiara się rodzi i wyraża, czego wymaga i do czego zobowiązuje. Dalej trzeba mieć autentyczne pragnienie życia chrześcijańskiego. Nikt nie musi być chrześcijaninem! Nie każdy został do tego przez Boga powołany. Zbyt wielu, zwłaszcza młodych czuje się na chrześcijaństwo„skazanym” przez rodzinę lub środowisko, dlatego ucieka od jakichkolwiek związków z chrześcijaństwem. Nie chce i nie zamierza w przyszłości wiązać swoich nadziei ziemskich i ostatecznych z tym imieniem. Nie identyfikuje się z nim. Wielu uważa chrześcijaństwo za niewygodny gorset lub wręcz kaftan bezpieczeństwa, który trzeba zrzucić przy pierwszej nadarzającej się okazji. Tymczasem wiara chrześcijańska jest łaską, ale nie dla wszystkich. Łaską dla wybranych. Tworzymy statystyki dzieci pierwszokomunijnych, ale czy mamy odwagę policzyć tych, którzy niedługo potem odchodzą od Eucharystii, karmiąc się ze stołu demonów?
     Wreszcie, trzeba mieć siłę do życia autentycznie chrześcijańskiego. Trzeba być wewnętrznie uzdolnionym. „ Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli nie pociągnie go Ojciec, który Mnie posłał”(w.41).Trzeba mieć możliwość pokonania w sobie najróżniejszych rodzajów śmierci. Życie prawdziwie chrześcijańskie jest dziełem Ducha Świętego. To on je tworzy oczywiście za zgodą i we współpracy z człowiekiem. To rodzaj cudu w tym świecie, gdy osoba lub wspólnota, doświadcza w sobie nie kończących się zwycięstw, przy jednoczesnym odkrywaniu własnych słabości i ograniczeń. „Przyjmując Chleb życia, uczniowie Chrystusa czerpią moc ze Zmartwychwstałego i Jego Ducha, aby przygotować się do podjęcia zadań, które czekają ich w codziennym życiu”(nr 45). Życie w stanie łaski nie oznacza jedynie trwania bez grzechu ciężkiego, ale niezmienną świadomość, że sami sobie nie wystarczamy a tkwiące a nas braki i głody mogą być naprawdę nasycone tylko w sposób jaki przewidział Zbawiciel.
 

Krzysztof Drogowy

TOP