Pytanie fundamentalne Mk 8, 27-35

Sample ImagePodobno nie ma trudnych pytań, są jedynie trudne odpowiedzi. Jak długo adresatami pytań są inni, mimowolnie czujemy się zwolnieni z obowiązku odpowiedzi. W skrytości myślimy, że ten problem nas nie dotyczy. Poddajemy krytycznej analizie każde usłyszane zdanie, oceniamy a czasem przyznajemy nawet komuś rację. Ale w końcu i nas dopadają pytania jak psy przysłowiowego dziada w ciemnej uliczce. Mamy wtedy poczucie osaczenia, bo niejednokrotnie ktoś pyta wprost, w dodatku w obecności innych. Prosi, domaga się wręcz szczerości i jednoznaczności odpowiedzi. Nie chce żadnych banałów ani prawd ogólnych, pod którymi podpisać mogliby się wszyscy. Nie interesują go mętne tłumaczenia, żadne owijanie w bawełnę ani pseudofilozoficzne gdybanie. Odpowiedź jest podwójnie trudna, gdy udzielana jest przy świadkach. Wtedy to jest czas świadectwa!
 
                Z dzieciństwa zapamiętałem swoisty rytuał związany z powrotem ze szkoły. Rodzice codziennie, za każdym razem, wręcz sakramentalnie, pytali mnie: Pytany byłeś? Była jakaś klasówka, sprawdzian? Z czego? Co dostałeś? Dlaczego? Itd. To się nazywa dociekliwość. Tak było w moim domu. Może dlatego potrafię w nieskończoność zamęczać innych pytaniami jak śledczy albo prokurator! Może dlatego trudno mnie zadowolić odpowiedzią? Wiem jedno: w pytaniach moich rodziców było więcej miłości niż w moich odpowiedziach! Zdarzały się kłamstwa, które zresztą miały swoje konsekwencje! Są sytuacje szczególnie trudne, gdy pytanie zamiast odpowiedzi rodzi następne pytania, te następne i tak prawie w nieskończoność.
                W perspektywie dzisiejszej ewangelii warto postawić problem w ten sposób: co jest bardziej potrzebne - czy odpowiedź pytającemu czy pytanie pytanemu? Mówiąc wprost: Czy to Jezus potrzebował odpowiedzi czy raczej Piotr i Apostołowie potrzebowali pytania? 
                Bóg znał serce Piotra i zna serce każdego z nas, bez naszych zwierzeń i wyznań. Nasze wyznania niczego więcej nie wnoszą niż Bóg wie i mówi. Jego wiedza o nas jest zupełna. Prawda widziana przez Miłość. Prorocy przekazują nam tę świadomość w swoich tekstach, ja choćby Jeremiasz, który mówi: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nie przyszedłeś na świat, poświęciłem cię”(1,5). 
              
W rozmowie pod Cezareą Filipową chodziło o doświadczenie prawdy serca. Piotrowi ( i nie tylko jemu) mogło się wydawać, że z jego sercem jest nieźle a może nawet całkiem dobrze. Ale reakcja już na samą zapowiedź krzyża a nie na krzyż, pokazuje, że z sercem Piotra jest znacznie gorzej niż myśli. Znacznie gorzej niż to wygląda w oczach innych. Sama myśl, sama potencjalność krzyża, samo jego wyobrażenie okazało się nie do zniesienia. Sprzeciw i bunt (niezależnie jawny czy ukryty) na cierpienie w ogóle, a szczególnie na cierpienie niezasłużone na pewno nie są oznaką wiary. Niezależnie czy chodzi o innych czy o nas samych! To, co usłyszy od Jezusa pewnie zmrozi mu krew w żyłach, zburzy mu obraz samego siebie i pozbawi go dobrego samopoczucia. Ale na krótko, co jakiś czas Piotr będzie ulegał złudzeniom na swój temat. W decydujących chwilach będzie ogromnie dużo deklarował: „...choćby wszyscy zwątpili, choćby mi przyszło umrzeć...” (por. Mt 26,33n). Może nawet wierzył w to, co mówił. Ale deklaracje to jedno, a fakty to drugie!
                Wybitny trapista, T. Merton pisze, że można być moralnie żywym choć duchowo martwym (Siedmiopiętrowa góra, ZNAK 1972). Można nie grzeszyć ciężko i przeżywać straszliwą pustkę egzystencjalną, która może się skończyć utratą sensu życia. Merton jeszcze przed swoim nawróceniem osobiście to przeżył, w hałaśliwych klubach Nowego Jorku ogłuszony jazzem – parodią mistycyzmu, choć niczego nie można tam było nazwać, per se, grzechem śmiertelnym! Długo nie wyobrażał sobie innego scenariusza niż ten, który realizował, aż Bóg wszedł ze swoją łaską mocniej niż dotychczas.
 
                Piotr nie skończył ani dezercją ani kłamstwem. Ale zanim dokona się jego męczeństwo najpierw dokona się długi proces oczyszczenia, którego integralną częścią jest wątpienie.
                Krzysztof Drogowy    
TOP