Święci, szczęście i zbawczy wstyd (Mt 5, 1-12)


 Każdy z nas nosi w sobie niezniszczalne, wspólne wszystkim ludziom, pragnienie szczęścia. Różnice dopiero pojawiają się w definiowaniu szczęścia. Jedni mylą je z totalną ucieczką od rzeczywistości. Pascal mówi: „Natura czyni nas zawsze nieszczęśliwymi(...)Mamy wewnątrz swoje mgły i swoją pogodę (...) Szukamy pokoju zwalczając jakieś przeszkody; kiedy je przezwyciężymy, spokój staje się nie do zniesienia (...) Przeszłość i teraźniejszość są dla nas środkami; celem jest tylko przyszłość. Tak wiec nie żyjemy, ale spodziewamy się żyć; gotujemy się wciąż do szczęścia, a co za tym idzie nie kosztujemy go nigdy. ”- (Myśli, rozdz. Sprzeczności). Inni (a jest ich niemało) eksperymentują na swoim życiu. Wielu z ogromnym rozgoryczeniem stwierdza, że coś takiego jak szczęście w ogóle nie istnieje. Nie dowierzając doświadczeniu bliźnich, usiłują za wszelką cenę spróbować wszystkiego. Nie wierzą, że próbowanie wszystkiego unieszczęśliwia najbardziej! Na tym przecież polegała istota grzechu pierworodnego. Św. Augustyn powie: „Co przez ciekawość poznali, przez pychę utracili” – (Sermones, CXLI).
 
                Kościół w Uroczystość Wszystkich Świętych ukazuje światu ludzi prawdziwie szczęśliwych: błogosławionych i świętych! Czy ich życie było proste ? Bynajmniej! Czy nie mieli żadnych pokus ani problemów? Owszem, mieli dokładnie te same co my! Natura ludzka z tych samych powodów, w każdym czasie generuje te same problemy i domaga się tych samych rozwiązań! Skłonności zmieniły jedynie zewnętrzną formę, ale w swej najgłębszej istocie są te same. Czym różni się gra w kości od jednorękich bandytów? Czym wyścigi rydwanów różnią się od Formuły 1? Czym starożytne córy Koryntu różnią się od współczesnych tirówek? „Pieniądze nie śmierdzą”, (Pecunia non olet) mawiał do zdziwionego syna Tytusa cesarz Wespazjan. A ilu współczesnych rodziców w tak zwanych dobrych domach przekazuje dzieciom dokładnie to samo? Albo kłamstwa historyczne! Dawne i współczesne polegają na tym, że kto inny tworzy historię a kto inny ją pisze! Te same pokusy i pragnienia tej samej, upadłej natury stanowią to samo wyzwanie.
 
                Ale jest jedna różnica, której nie wolno nie zauważyć. Tamci ludzie nie znali Ewangelii, źródła, którym jest Jezus Chrystus. Mieli nieporównanie mniejsze możliwości skutecznego prowadzenia tej samej walki co my! Istotę  i sens życia błogosławionego/szczęśliwego dobrze wyrażają psalmy:
                „Błogosławieni których moc jest w Tobie 
              
którzy zachowują ufność w swym sercu
                przechodząc doliną płaczu 
              
przemieniają je w źródło życia” Ps. 84,6-7
                 Psalmista mówi, że ludźmi najbardziej „twórczymi” dla świata są święci ponieważ dokonują najbardziej dosłownej, radykalnej i wewnętrznej przemiany. Dokonują prawdziwej rewolucji. Ale nie jest to rewolucja w innych i nie kosztem innych, lecz w sobie samych. Ceną jest osobiste nawrócenie. Święci pozwalają by moc Boża wyzwalała ich z objęć narcyzmu, gniewu, zemsty, smutku, rozpaczy, zaślepienia itp.
                Dlaczego święci są tak ważni dla naszej wiary? Na czym polega ich „kreatywność” w świecie? Przede wszystkim na autentyzmie zwłaszcza wobec wszechobecnych podróbek. Nikt nie ma tak trafnej i całościowej diagnozy człowieka jak święci. Nikt z taką oczywistością nie widzi związku przyczyn i skutków. Nikt z taką głębią nie interpretuje zwykłej historii jako dzieła Opatrzności. Nikt tak wyraźnie nie dostrzega interwencji i cudów Boga. Nikt bardziej nie czuje się grzesznikiem niż święci. Nikt nie stawia sobie większych wymagań i nikt nie zdobywa cnót tak wytrwale, jak oni. Nikt nie wykazał się większą akceptacją wszystkiego. Nikt bardziej nie szuka woli Bożej niż święci, którzy widzą w niej prawdziwą oś życia. Nikt nie prześcignie świętych w radykalizmie. Św. Paweł w pewnym momencie wyzuł się z wszystkiego i uznał to za śmieci, dosłownie za gnój, ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa (por. Flp 3,7n). Co więcej godził się być śmieciem dla innych. Mówił: „Staliśmy się jakby śmieciem tego świata i odrazą dla wszystkich”-(1Kor 4, 13). Jan Paweł II pytał: „ Czyż święci są po to, ażeby zawstydzać? Tak. Mogą być i po to. Cza­sem konieczny jest taki zbawczy wstyd, ażeby zobaczyć człowieka w całej prawdzie. Potrzebny jest, ażeby odkryć lub odkryć na nowo wła­ściwą hierarchię wartości.”(Tarnów, 110 VI 1987r.)
                Całkiem niedawno pewien katolik powiedział mi: „Za dużo tych świętych. Czy to jakaś moda, nadprodukcja albo propaganda sukcesu w Kościele? Już wystarczy!” Zdziwiłem się, że katolik nie lubi świętych i że mu przeszkadzają. W oczach tego człowieka Kościół fabrykuje świętych niczym Hollywood  -Oscary. A prawda jest taka, że zanim Kościół stwierdzi czyjąś świętość to ją najpierw hipotetycznie podważy. A na pewno sprawdzi. Zanim przy czyimś imieniu postawi wykrzyknik, najpierw postawi wielki znak zapytania. Podda kandydata wielorakiej weryfikacji i jeszcze poczeka na znaki z nieba. Albo kandydat się obroni albo jego proces beatyfikacyjny nigdy się nie skończy. Jak to dobrze, że wiele procesów zostało jedynie zaczętych. To jeszcze jeden dowód, że tu nie chodzi o ilość, tylko o jakość!
 
                Krzysztof Drogowy
TOP