Rozczarowania pobożnych ( Łk 4, 21-30)

W książce pt. „Nikt nie jest samotną wyspą” T. Merton zawarł poruszające wyznanie Boga, który zwraca się do poszukującego Go człowieka:

„Twoje wyobrażenie o mnie utkane jest z materiałów, które pożyczyłeś od innych ludzi i od siebie samego. To, co myślisz o mnie, zależy od tego, co myślisz o sobie samym. Być może swoje wyobrażenie o mnie tworzysz z tego materiału, który chciałeś wyrzucić ze swego wyobrażenia o sobie samym. Być może twoje wyobrażenie mnie jest odbiciem tego, co inni ludzie myślą o tobie. A może po prostu myślisz o mnie to, co, jak ci się wydaje, ja myślę o tobie”.
       Tak naprawdę Merton przyznaje się, że to on przez wiele lat dokonywał przedziwnych projekcji. To, co ludzkie, świadomie lub nieświadomie, usiłował przypisać samemu Bogu i na nieszczęście nazywał to wiarą! Niestety, człowiek zakochuje się w swoich koncepcjach i wyobrażeniach dotyczących Boga, stając się ich zakładnikiem. Tak naprawdę Merton niczego nowego nie wymyślił, to już było o wiele wcześniej. Ten błąd/grzech wlecze się przez całą historię zbawienia. On wydarzył się też w Nazarecie. Nikt nie podejrzewał mieszkańców Nazaretu o brak wiary, tym bardziej oni sami siebie o to nie podejrzewali. Pewnie o sobie mówili, jak większość z nas: Jestem wierzący! Mylili, albo traktowali zamiennie wiarę i pobożność!
     Ale czasem Bóg chcąc tzw. wierzących pozbawić złudzeń, zdemaskować pozory którymi karmią siebie i innych, pokazuje przykłady wiary prawdziwej i radykalnej, w miejscach w których nikt się tego nie spodziewa. Jaką złość musiało wyzwolić wspomnienie wdowy z Sarepty Sydońskiej! W księgach prorockich co jakiś czas pobrzmiewały wyrocznie przeciwko Sydonowi, który uważany był za odwiecznego wroga, źródło bałwochwalstwa i rozpusty. Pamiętamy przecież, jak król Salomon pozwolił by kobiety uwiodły mu serce, tak, że zaczął czcić min. Asztartę - boginię Sydończyków. Kult tej bogini płodności i wojny, polegał na sakralnej prostytucji i mnożeniu krwawych ofiar, także z ludzi. W pewnym momencie Jezus nawet powie, że Tyrowi i Sydonowi będzie w dzień sądu lżej, niż wam (por. Mt 11,21). Jakiekolwiek wspomnienie Sydonu musiało się źle kojarzyć.
     Podobnie wspomnienie dowódcy wojsk syryjskich – Naamana (2Krl 5,14n). Tylko Bóg wie, ile było bitew i ile krwi Syryjczycy przelali w Izraelu. Syria była ucieleśnieniem wszelkiej wrogości, budziła strach i nienawiść. Powołanie się na przykłady wiary z takich miejsc musiało zirytować mieszkańców Nazaretu. Było rodzajem prowokacji. Czyżby w Izraelu nie było dość przykładów wiary? To dlatego, po wysłuchaniu nauki Jezusa postanowili Go zabić! Co musi się wydarzyć w człowieku, by słuchanie Słowa Bożego, doprowadziło do nienawiści? Jakiej religijnej perwersji musi dopuścić się człowiek w swoich interpretacjach, by nabożeństwo zacisnęło mu pięści lub uzbroiło w kamień?
       Mieszkańcy Nazaretu zachowali wszelkie pozory religijności: utkwiony wzrok, podziw, zdumienie, przytakiwanie pod nosem. Przez krótki czas mogło się wydawać, że ten szabat będzie jednym z piękniejszych w roku. W rzeczywistości stał się skandalem, zarzewiem otwartego konfliktu. Dopóki Jezus tylko czytał tekst natchniony, wszyscy słuchali w skupieniu, z szacunkiem, nie wnosząc żadnych zastrzeżeń. Któż odważyłby się kwestionować treść proroctwa skoro kara mogła być tylko jedna: ukamienowanie? W Izraelu kamienowano z różnych powodów: fałszywych proroków za kłamstwo, prawdziwych proroków za prawdę, bluźnierców za grzechy przeciwko prawdzie! Pojedynczy człowiek musiał się więc, liczyć z możliwymi reakcjami wspólnoty, która dawała mu azyl ale gdy wystąpił przeciwko niej, wymierzała mu własną sprawiedliwość. Jeśli ktoś interpretował prawdy objawione inaczej niż to wynikało z Tradycji, inaczej niż wskazywał na to zmysł wiary wspólnoty, musiał się liczyć z radykalnym odrzuceniem.
      W synagodze zawrzało gdy Jezus zaczął interpretować proroctwo wskazując na jego spełnienie. Synagoga nie pomieściła w sobie oburzenia, gniewu i złości. To był religijny wstrząs dla ludzi, którzy się nie spodziewali, że Bóg właśnie teraz, na ich oczach wkracza definitywnie w historię, w życie wszystkich. W powszechnym rozumieniu spełnienie proroctw miało być kwestią jutra a właściwie bliżej nieokreślonej przyszłości, a tu nagle ktoś mówi o czasie teraźniejszym! Jezus stanął w opozycji do całej wspólnoty jako znak sprzeciwu!
       Jeżeli ktoś stworzy sobie fałszywy obraz Boga i przywiąże się do niego, każdy znak zapytania, każdą uwagę będzie odbierał jak zamach na swoje przekonania, jako atak na jego „świętość” i trzeba się liczyć, że reakcją będzie  nieobliczalny gniew. Jakie to współczesne: iluż to ludzi wyszło z Kościoła po wysłuchaniu rozczarowującego kazania i nigdy więcej do niego nie wróciło! Wierzący inaczej niż tylko pobożni, niczym się nie gorszą i niczemu nie dziwią. Popełnili w życiu wystarczająco dużo błędów i grzechów, by się nie buntować na Słowo Boże, niezależnie kto i w jaki sposób je głosi.
 

Krzysztof Drogowy

TOP