Łatwy chrzest - trudne chrześcijaństwo (Łk 3, 15-16.21-22)

 Tak łatwo decydujemy się na chrzest dzieci, nawet jeśli sami rodzice i chrzestni żyją niesakramentalnie, nawet jeśli nie rokują żadnej nadziei, że kiedykolwiek dadzą dziecku przykład autentycznego chrześcijaństwa.
Niemal wszystkich przeraża wizja odmowy chrztu lub odłożenia go w czasie, tylko po to, by wszyscy mogli się do niego przygotować. Dzisiaj praktycznie nie ma żadnego wtajemniczenia w chrześcijaństwo, które wypracował Kościół pierwotny. A sprawa jest więcej niż poważna, bo ma konsekwencje aż na życie wieczne. Życie chrześcijańskie nie jest żadną romantyczną przygodą, żadnym błogostanem, żadną sielanką. To najtrudniejszy scenariusz z możliwych, trudniejszego nie ma! Dlatego wymaga prawdziwej inicjacji, ciągłego badania intencji serca, dogłębnego nawrócenia, jednoznacznych i konsekwentnych wyborów!
 
     Sprowadzenie przygotowania do Chrztu, który zmienia ontycznie człowieka, do jednej konferencji przedchrzcielnej jest rezygnacją, która wydaje potem żałosne owoce zgorszeń i apostazji ochrzczonych. Tym bardziej wydaje się niezrozumiałe, dlaczego dzisiejsza perykopa została skrócona i pozbawiona tak ważnych motywów jak: dar rozeznawania i sąd ostateczny (wiejadło), piekło (ogień nieugaszony) oraz prześladowania (więzienie Jana Chrzciciela).
     Zacznijmy od wiejadła czyli od daru rozróżniania lub mówiąc inaczej: badania duchów. Św. Jan mówi: „Umiłowani nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie (...). Każdy duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga i to jest duch Antychrysta, który - jak słyszeliście - nadchodzi i już teraz przebywa na świecie”  (1J4,1-3). 
 
    Trzeba pytać: Czy antychryst to mit czy rzeczywistość? Czemu pojęcie antychrysta przestaje pojawiać się w nauczaniu Kościoła? Czy badanie duchów było problemem tylko pierwszych chrześcijan, czy jest to problem dla każdego pokolenia wierzących? Dlaczego tylu ochrzczonych tkwi w nieświadomości istniejącego wroga? Dlaczego tak wielu ochrzczonych daje się nabrać na te same iluzje i fałszywe obietnice diabła? Dlaczego tak wielu z nas czuje się bezbronnym w obliczu potęg zła i ma kompleks klęski poniesionej bez żadnej walki? Dlaczego tak wielu chrzczonych nie umie, nie chce i nie walczy o swoje zbawienie? Dlaczego wielu z nas nie chce uznać, że „...cały świat leży w mocy Złego (1J 5,19)?
 
   Odpowiedź jest jedna: wielu z nas nie doświadczyło mocy Ducha Świętego, a jedynie swoich słabości i pokus! Wielu nie poczuło w sobie tego ognia, który Chrystus rzucił na ziemię (por. Łk 12,49n)! Wielu z nas nie ma daru rozeznania i nie mając go, nie może widzieć realnych zagrożeń dla swojej wiary! Niestety, to, co nie przeszło przez ogień Ducha Świętego i przez ogień doświadczeń, ginie potem w ogniu nieugaszonym! Materializuje się w najróżniejszych grzechach, jest ich zasiewem i pożywką. To dlatego niektórzy wiarę w Boże Miłosierdzie posunęli aż do negacji piekła! Dobrą nowiną już nie jest możliwość wiecznej nagrody ale brak ostatecznej kary! Ciekawe, że piekło nie pojawia się ani razu w dokumentach Soboru Watykańskiego II, chociaż Jezus wielokrotnie mówi o nim w przypowieściach. Czemu więc Sobór, który miał odnowić życie Kościoła przemilcza tę kwestię? Bliźniaczo podobne do negowania piekła jest negowanie diabła. Może warto przytoczyć szczere wyznanie kard. Suenensa: „Nie waham się wyznać, że w swej posłudze biskupiej nie podkreślałem dostatecznie roli ducha ciemności. Teraz wiec, czuję się w obowiązku, by zwracać na nią szczególną uwagę.”(por. Iota unum - ANTYK 2009, s.802).
 
  I jeszcze prześladowania. To, co się stało z Janem Chrzcicielem nie jest niczym szczególnym i nie powinno dziwić. To normalny przejaw sprzeciwu, który napotkają chrześcijanie wszędzie i w każdym czasie, jeśli będą sobą! Historia uczy, że z wszystkich religii – chrześcijaństwo, zaś z wszystkich wyznań chrześcijańskich - Kościół katolicki, doznaje największych prześladowań, najczęściej jest ośmieszany i traktowany jako ciało obce. Może dlatego, że trwa od początku i że od Chrystusa otrzymał gen niezniszczalności, którego nie ma żadna z potęg ludzkich? Czy w imię Jezusa Chrystusa jesteśmy gotowi na odrzucenie? Czy nie marzy nam się chrześcijaństwo w pieleszach, bez problemów czyli bez krzyża? Czy nie karmimy siebie i innych iluzją, że można być chrześcijaninem i nie być odrzuconym, co więcej- żyć w przyjaźni ze wszystkimi? Że można wierzyć i nie ponosić żadnych praktycznych konsekwencji?  Czy św. Paweł nie pisał: „Zewsząd znosimy cierpienia lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania lecz nie czujemy się osamotnieni; obalają nas ziemię, lecz nie giniemy. Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele”- 2Kor 4,9-10. Próby i doświadczenia są normą życia chrześcijańskiego!
 
  Jeśli więzienia zapełnią się prześladowanymi za wiarę wtedy niewierzący zapragną wierzyć. Konieczne jest tylko świadectwo pełne odwagi i męstwa, którego sprawcą może być tylko Duch Święty. Znak sprzeciwu bywa także znakiem nadziei. Nadchodzi czas prześladowań a z nim czas świadectwa. Obyśmy się nie ulękli i nie zdezerterowali. Życzmy sobie wszyscy męstwa!
 
 

Krzysztof Drogowy

TOP