Groby równoczesne i Światło (J 20, 1-9)

        Okazuje się, że śmierć fizyczna wcale nie jest najgorszą, możliwą formą śmierci. Wydarzenia Wielkiego Piątku okazały się o wiele bardziej niszczące dla apostołów niż dla samego Jezusa.
Apostołowie co prawda fizycznie nie umarli, nawet nie byli zranieni, nawet nie dotknęli krzyża, uciekli, a mimo to, trudno dopatrzeć się w nich oznak życia! Fizycznie żywi noszą w sobie śmierć ukrytą. Noszą w sobie nieopisany wstyd i poczucie winy. Niszczy ich strach, zwątpienie, rezygnacja a może nawet rozpacz. Trawią swoje wielkopiątkowe dezercje. Nie chcą żadnych kontaktów ze światem, który wydaje się być nienasyconym monstrum. Pośpiesznie i doraźnie zawarte przymierze tronu i ołtarza, Piłata i Kajfasza, Rzymu i synagogi nie zwiastuje im niczego dobrego. W jakimś sensie byłoby lepiej, gdyby zostali zamknięci z zewnątrz, przez strażników świątyni albo rzymskich legionistów. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Zamknięci są na własne życzenie. Taki jest ich wybór, choć także mechanizm obrony. Zamykanie się jest oznaką lęków, często bezpodstawnych i zmyślonych. Apostołowie nie mają w sobie ani radości ani odwagi życia! Analizując to, co się stało z Jezusem, przestali zastanawiać się nad tym, co się dzieje z nimi! Niepostrzeżenie uszło z nich życie. Każdy z nich doświadczył osobistej porażki ale także nie zdali egzaminu jako wspólnota. Okazało się, że nie ma wśród nich żadnych bohaterów. Są wspólnotą słabych ludzi, która nie umie pomóc w decydującej chwili. Jeden z nich popełnił samobójstwo. Pamiętają, że gdy opuszczał wieczernik nikt za nim nie poszedł, nikt go nie szukał. Zostawili go samemu sobie, jego własnej rozpaczy. Teraz przeżywają obie śmierci, choć zapewne - każdą inaczej. Mędrcy powiadają, że o sile łańcucha decyduje najsłabsze ogniwo. Jest to metafora ludzkich więzi. Ale tylko Bóg wie, kto w konkretnej wspólnocie i dlaczego jest najsłabszy. Poszczególni ludzi mogą się licytować. Mogą się posądzać i osądzać. Mogą wmawiać sobie różne słabości i winy, ale Bóg pokaże prawdę każdemu!
    Ta pierwsza Wielkanoc, ten pierwszy dzień po szabacie wydaje się nie być żadnym świętem, to raczej dzień pustki i zagubienia. To dzień pytań o sens wszystkiego! To dzień szukania pomysłu na przyszłość, tę bliższą i tę dalszą! Sami nie pogodzą powstałych sprzeczności. Sami nie znajdą odpowiedzi na powstałe pytania. Gdyby tak bardzo mogli, jak bardzo nie mogą! Potrzebują Kogoś z zewnątrz, kto im da jeden ale wystarczający impuls. Potrzebują duchowej reanimacji. Inaczej zostaną ludźmi bez przyszłości. Owszem, teoretycznie mogą wrócić do łowienia ryb albo zbierania podatków, do warsztatu garncarskiego albo przycinania winnic, ale trzy lata nauczania i cudów Jezusa pokazały im głębię, z której rezygnować nie warto! Nie mogą też tkwić w przeszłości nawet, jeśli była naznaczona obecnością samego Chrystusa. Rzeka doświadczeń nie zatrzyma się dla nikogo! Chrystus musi naznaczyć ich przyszłość! Więc, potrzebują Kogoś z zewnątrz, pełnego życia. Zanim przyjdzie do nich Zmartwychwstały, pojawi się Maria Magdalena, tajemnicza kobieta, o której wiemy ciągle za mało, ale jedno jest pewne: czuwająca i wierna. Czuwa z miłości do Chrystusa ale okazuje się, że także z miłości do rodzącego się w bólach Kościoła. Do tej małej wspólnoty ludzi, której nie trzeba oceniać ani tym bardziej osądzać. Którą trzeba współtworzyć! Którą trzeba nieustannie czynić otwartą jeśli ma być mistycznym Ciałem Chrystusa, sakramentem zbawienia dla wszystkich.   Ilu z nas zdaje sobie sprawę, że nasza wiara w Chrystusa sprawdza się poprzez wiarę w Kościół, który On ustanowił najważniejszym znakiem swojej Obecności! W dzień Zmartwychwstania doceńmy misję Marii Magdaleny i wszystkich, którzy przynoszą Światło, które nie zna zachodu. Kościół zawsze potrzebuje „impulsów z zewnątrz”, ludzi natchnionych, charyzmatycznych ale to Piotr ma władzę, prawo i obowiązek rozeznawania natchnień. Maria Magdalena nie stwierdza zmartwychwstania, ale fakt, że „...zabrano Pana z grobu”. Zmartwychwstanie zostaje stwierdzone aktem wiary Piotra. On jako pierwszy doznaje tej łaski, którą będzie się dzielił z następcami drogą sukcesji. 

Krzysztof Drogowy
  
TOP