Miłowanie ponad wszystko (J 13, 31-35)

 To, że ktoś uważa się za chrześcijanina jeszcze nie oznacza, że nim jest! Zbyt często subiektywny pogląd urasta do miana kryterium lub sądu zamykającego wszelką dyskusję.
Już samo to, że ktoś próbuje być sędzią w swojej sprawie, działa na jego niekorzyść. Jest przynajmniej kilka znaków szczególnych nowej natury. Spróbujmy odnaleźć w Ewangelii przynajmniej niektóre ślady, które według Chrystusa świadczą o pojawieniu się chrześcijan.
                Pierwszym tropem jest nawrócenie. „Jeśli się nie odmienicie (w oryginale zostało powiedziane: „Jeśli się nie nawrócicie...”) i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”-( Mt 18,3). Generalnie, słowa: „zmiana”, „przemiana”, „odmiana”, „zamiana” wskazują na jakiś proces pojawiania się różnic, nowych znaczeń i jakości. Ale nie wiadomo o jakie różnice, znaczenia i jakości chodzi. Grozi nam piekło domysłów i niedopowiedzeń! Wielu myśli o drobnych retuszach, o swoistej „kosmetyce trupa”, gdy tymczasem cała tradycja biblijna mówi o radykalnym zwrocie, o zmianie wektora życia. Nie ma co bronić starej natury i nie ma co szukać dla niej kompromisów! Najdosadniej wyraził to prorok Izajasz:
 
                „ Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć,
                wzywajcie Go dopóki jest blisko!
                Niechaj bezbożny porzuci swą drogę
                i człowiek nieprawy swoje knowania.
               
Niech się nawróci do Pana, a ten się nad nim zmiłuje,
                i do Boga naszego, gdyż hojny jest w przebaczaniu.
                Bo myśli moje nie są myślami waszymi
                ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana.
                Bo jak niebiosa górują nad ziemią,
                tak drogi moje nad waszymi drogami 
              
i myśli moje nad myślami waszymi” (55,6-9)
                 Św. Bazyli w dziele O Duchu Świętym pisze: „ W chrzcie ma być zniszczone grzeszne ciało, aby później nie przynosiło śmierci i ma być dane życie Ducha, przynoszące jako owoc uświęcenie” (rozdz. 15, 35-36).
                Drugim znakiem są intencje serca.Serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi?
 
                Ja Pan badam serce i doświadczam nerki (nerki w ST są symbolem sumienia), bym mógł każdemu oddać stosownie do jego postępowania,                 według owoców jego uczynków”- mówi Bóg ustami Jeremiasza (17,9-10). Jezus w trosce o powierzonych mu ludzi mówi: „Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec[...] Ja jestem bramą owiec.”- (J 10.1n).
 
                Ważna jest obecność ale i sposób obecności. Sposób obecności wyraża stosunek do Pasterza i owiec. Wejście to nie to samo, co włamanie. Motywy bywają różne: jedni wchodzą bramą czyli wprost, jawnie, legalnie, w obecności innych jak pielgrzymi, goście lub przyjaciele. Drudzy robią wszystko by ominąć bramę. Używają podstępu, kłamstwa, kamuflażu, szukają tajnych przejść, nierzadko pozostając w zmowie z kimś wewnątrz!
 
                Trzecim znakiem tożsamości chrześcijanina jest szukanie woli Bożej. „Kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” – (Mt 12,50). Chrześcijanin nie tworzy własnych scenariuszy, zresztą dość wątpliwych i podejrzanych, ale rozeznaje, pyta i szuka natchnień. Chrześcijanin nie żyje po swojemu ani tak, jak żyje większość ludzi wokół. Nie jest niczego pewnym, ale ma nadzieję, że skoro Bóg jest miłością to on jako stworzenie nie musi się bać. Niedowierzanie oznacza podejrzliwość. A podejrzliwość jest przypisywaniem komuś złych intencji i podtekstów (często własnych)! Chrześcijan nikogo nie podejrzewa, a już na pewno nie podejrzewa Boga. Nie ma ku temu powodów, chyba, że pozwoli, aby historię życia zaczął mu interpretować demon. Do szukania woli Bożej odnosi się też fragment Kazania na górze: „Wchodźcie przez ciasną bramę” – (Mt 7,13).
                Znak czwarty to świadectwo życia - „Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”- (Mt 5,16). Mamy z tym problemy. Mylnie naszym uczynkom przypisujemy wartość i sens, których nigdy nie mają. Wielu uważa, że to nie łaska lecz uczynki decydują o naszym zbawieniu; że na zbawienie można i trzeba sobie zasłużyć. A tu ani nie można, ani nie trzeba! Zbawienie jest dziełem wysłużonym i podarowanym człowiekowi przez Jezusa Chrystusa, aby wyzwolony mógł egzystować w nowy, zadziwiający sposób. Złodziej, cudzołożnik czy zabójca przestają kraść, pożądać i zabijać nie dlatego, że tak postanowili, ale ponieważ zostali uwolnieni od ukrytego w nich jarzma. Odkryli inny świat czyli możliwości, których wcześniej nie byli świadomi. Średniowieczna mistyczka, św. Gertruda mówi, że człowiek w spotkaniu z Bożą miłością przechodzi przez trzy etapy. Najpierw to, co było dotąd ważne bezpowrotnie traci dla niego smak, przestaje pociągać i koncentrować jego uwagę. Potem, niczym pacjent w gorączce, niecierpliwie domaga się podania leku, bo tęskni za nowym światem. Etap trzeci oznacza pełne pokoju i słodyczy nasycenie. Duch Święty składa na dnie ludzkiego serca świadectwo miłości z której człowiek nie chce i nie może już rezygnować. Nawet jeśli spróbuje, za każdym razem nazwie to ucieczką. Nic tak nie odpowiada potrzebom naszej natury jak doświadczenie miłości.                Kochać i być kochanym to najkrótsza definicja miłości wzajemnej. Nie wystarczy kochać i nie wystarczy być kochanym. Do pełni szczęście potrzeba obojga doznań. Słowa wypowiedziane przez Jezusa przed wniebowstąpieniem:
                „Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie”- (Mk 16,16-18), są niczym innym jak rozeznaniem, że tylko miłość może leczyć i zachować przed unicestwieniem człowieka. Są też obietnicą, że wiara wcześniej czy później owocuje w uczynki, których bez wiary nie podobna odczytać i zrozumieć.
 
                Krzysztof Drogowy
TOP