Nadzieja zamiast pewności siebie (Łk 13, 22-30)

 

         Kiedyś zapytałem znajomych: „Gdyby przyszło wybierać pomiędzy tym, co pewne a tym, co prawdopodobne, co wybralibyście?” Wszyscy odpowiedzieli bez większego namysłu: „Oczywiście, że wybralibyśmy to, co pewne!”  

Kiedy zapytałem: „Dlaczego?, odpowiadali: „Mam dość niepewności!”, „Po co ryzykować!”, „Pewność daje poczucie bezpieczeństwa!”, „Każdy pewność jest lepsza od każdej niepewności!” itp. Idąc dalej zapytałem: „Czy śmierć jest rzeczą pewną czy tylko prawdopodobną?” Zgodnie z przewidywaniami wszyscy odpowiedzieli: „Pewną!” Więc pytam: „Które sprawy zaprzątają wam więcej uwagi i zajmują więcej miejsca, doczesne czy ostateczne?” Nastało wymowne milczenie, w końcu ktoś szczerze przyznał: „Właściwie myślę tylko o życiu doczesnym!” Widać więc, że doczesność jest dla nas pewna, a eschatologia to tylko jakieś, bliżej nieokreślone „być może”. Chrześcijanin odrzuca zarówno łatwy optymizm jak trudny pesymizm, przyjmuje - zwykły realizm, do którego należy nadzieja.
 
   W Kazaniu na górze Jezus mówi o możliwych dwóch drogach, które prowadzą w dwóch różnych kierunkach: „Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują”- ( Mt 7,13-14). Już to brzmi radykalnie a dzisiaj Jezus mówi jeszcze o ciasnych drzwiach, zamknięciu, płaczu i zgrzytaniu zębów. I jeszcze ten głos od wewnątrz: „Powiadam wam nie wiem skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości.”  
   
Żadna autostrada nie prowadzi na prawdziwy szczyt. Górskie szlaki bywają czasem tak wąskie, że trzeba iść pojedynczo, gęsiego. Szczyty nie są dla wszystkich ale dla pokornych i wytrwałych. Dla pokornych, bo trzeba zachować respekt wobec żywiołu, by ustrzec się brawury i niepotrzebnego ryzyka. Dla wytrwałych, ponieważ droga na szczyt wymaga trudnej do przewidzenia cierpliwości. Są tacy, których szczyty onieśmieliły na długo lub zniechęciły na zawsze. Ktoś mnie zapytał: Jeśli Bóg chce zbawić wszystkich ludzi czyli każdego, to dlaczego zostawia wąskie drzwi i kręte ścieżki? Po co ta cała kwadratura koła? Czy nie można tego zrobić łatwiej, szybciej i pewniej? Po co to całe ryzyko, że niektórzy po drodze odpadną? 
   Sądzę, że Bóg chce nam zabrać pewność siebie, tylko po to, byśmy nauczyli się zaufania. Mamy prawo do nadziei, ale nie do pewności siebie. Człowiek pewny swego, traci czujność, staje się zuchwały! Przykład radykalnej nadziei, nie pozbawionej realizmu, znajdujemy w Dziejach Apostolskich, a konkretnie w podróży Pawła do Rzymu. Apostoł złożył apelację na decyzję sądu niższej instancji aż do samego cesarza, dlatego pod eskortą żołnierzy musi odbyć swój ostatni, dramatyczny rejs (Dz Ap. 27 –28,16). Dowódca okrętu i załoga lekceważą fakty (późna jesień, okres sztormów), lekceważą też napomnienia Pawła: „Ludzie, widzę, że żegluga zagraża niebezpieczeństwem i wielką szkodą nie tylko ładunkowi i okrętowi, ale i naszemu życiu”(w.10). Jakby na przekór wszystkiemu wypływają w morze. Liczy się tylko wola właściciela statku, rozkazy dowódcy i opinia większości załogi - łącznie 276 ludzi. Początkowo Paweł jest w rażącej mniejszości, bez żadnego wpływu na bieg zdarzeń. Ale problemy, które się pojawiają, działają na jego korzyść, potwierdzają wiarygodność Pawła i czystość jego intencji. Musimy uważać, bo w naszym życiu problemy także nie są przypadkiem! Zawsze są po coś!
 
    W obliczu nadchodzącej katastrofy załoga robi wszystko by jej uniknąć: zmienia kierunki podróży, podnosi i zarzuca kilka kotwic, opasuje linami okręt, pozbywa się ładunku, wyrzuca za burtę sprzęt okrętowy. W końcu dochodzi do buntu żeglarzy i próby ucieczki. Niemal w ostatniej chwili wstrzymana zostaje egzekucja więźniów. Żadna z tych dramatycznych decyzji nie zabezpiecza przed katastrofą. To są jałowe ruchy. W tym wszystkim Paweł zachowuje pokój ducha i jakby na przekór faktom mówi: „Trzeba było posłuchać mnie, i nie odpływać od Krety, i oszczędzić sobie tej niedoli i szkody. A teraz radzę wam być dobrej myśli, bo nikt z was nie zginie tylko okręt”(w.21-22). Skąd to przekonanie? Czy nadzieja więźnia może być nadzieją ludzi wolnych? A w ogóle jakie są podstawy nadziei Pawła? Obietnica, którą usłyszał od anioła: „Nie bój się Pawle, musisz stanąć przed Cezarem i Bóg podarował ci wszystkich, którzy płyną razem z tobą”(w.24). Paweł ufa Bożej Opatrzności, bez której nic się nie wydarzy. Jemu to wystarcza, ale innym niekoniecznie. Zaufanie inaczej niż strach nie jest zaraźliwe. Zaufania człowiek uczy się mozolnie, wewnętrznie zmagając. Historia opowiedziana przez Dzieje Apostolskie pokazuje zdumiewający paradoks w który trudno uwierzyć: zwykła nadzieja więcej może niż zwykła pewność siebie. 

 
Krzysztof Drogowy
TOP